Pamiętam czasy, kiedy Krajowe Targi Książki były drugą co do ważności imprezą naszej branży. Odbywały się we wrześniu, na Torwarze, towarzyszyło im wręczanie zapomnianej już nagrody branżowej „Ikar”, towarzyszyły im spotkania ze znanymi pisarzami, towarzyszyło zainteresowanie mediów oraz czytelników. I nie brakowało chętnych wystawców… Od tamtego czasu zmieniło się wszystko. Targi nie są już na Torwarze, nie są we wrześniu, nie ma „Ikara”, nie ma zainteresowania… Dlaczego? Najprostsza odpowiedź brzmi: warszawska impreza przegrała z konkurencją. Przede wszystkim konkurencją z Krakowa, bo przecież dziś to tamtejsze targi powinny nosić dumne miano „Krajowych” – są najważniejszym przeglądem jesiennej oferty wydawniczej. Ale też powstało lub umocniło się wiele imprez specjalistycznych, czy o charakterze lokalnym, a nie można też zapominać o konkurencji imprez zagranicznych – przede wszystkim we Frankfurcie, Londynie i Bolonii. Krajowe Targi można by uznać za relikt przeszłości, i tak też podchodzi do nich wielu wydawców, inni – ci, którzy nie pamiętają świetnej imprezy na Torwarze – są co najwyżej zdezorientowani niską rangą stołecznej imprezy. Ja jednak wciąż mam w pamięci tamtą atmosferę, i wciąż chcę wierzyć, że warszawska publiczność czytelnicza potrzebuje jesiennej (lub zimowej) imprezy książkowej na miarę centrum politycznego i kulturalnego kraju. I myślę sobie, że Warszawa wcale nie chce gwiazdkowego kiermaszu w Pałacu Kultury, chce WYDARZENIA. A wydarzenie można wykreować, dziś pewnie nawet łatwiej niż na początku lat 90. XX wieku, kiedy impreza startowała. Mamy nowe mocne atuty – media elektroniczne, silne media branżowe, reklamę uliczną znacznie bogatszą w spektrum możliwości niż rozlepiane na słupach ogłoszeniowych plakaty z ikoną książki trzymanej pod skrzydełkiem sówki. Promocja Przede wszystkim czas skończyć z nudną i przaśną tradycją ikonograficzną. Kogo przyciągnie logo targów i informacja, że w tych to a tych dniach w Pałacu Kultury ktoś pokazuje (czasem sprzedaje) książki? Nawet bezpłatny bilet wstępu nie za bardzo wabi, zwłaszcza że trzeba zapłacić za parking pod Pałacem Kultury, a targi nie kuszą ani ofertą (reprezentacją) wydawców, ani promocyjnymi cenami książek. Czas pomyśleć o nowoczesnej (a znanej przecież nie od dziś!) reklamie – intrygujących hasłach, a jeszcze lepiej – plakatach z fotosami zaproszonych pisarzy. Oczywiście, najpierw trzeba mieć tych pisarzy, bo smutna prawda jest taka, że od kilku lat swoje książki na targach podpisują autorzy w przeważającej części …