Znaną i cenioną historyczną serię klasyki literatury polskiej i światowej „Biblioteka Narodowa” kojarzymy z wrocławskim Ossolineum, czyli Zakładem Narodowym im. Ossolińskich. Tymczasem powołanie cyklu polska kultura zawdzięcza Krakowskiej Spółce Wydawniczej, wydającej przed wojną wielkie dzieła pisarzy polskich i obcych w serii z charakterystyczną białą okładką, w kieszonkowym formacie i w niskiej cenie. Błędne przekonanie, że to Ossolineum powołało „Bibliotekę Narodową” nie ominęło nawet fachowców: w wydanym w 1979 roku przez Państwowe Wydawnictwo Naukowe i kilkakrotnie wznawianym skrypcie dla studentów Bibliotekoznawstwa autorstwa Heleny Szwejkowskiej „Wybrane zagadnienia z dziejów książki XIX-XX wieku” natrafiamy na następujący lapsus: „Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich od 1919 roku do chwili obecnej wydaje cenną »Bibliotekę Narodową«”. Ba, rzecz w tym, że Ossolineum przejęło „Bibliotekę Narodową” dopiero w 1933 roku, a do tego czasu była ona dzieckiem i najcenniejszym owocem właśnie Krakowskiej Spółki Wydawniczej. Oficyna powstała tuż po zakończeniu I wojny światowej z inicjatywy grupy wykładowców Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz osób związanych z wojennym Centralnym Biurem Wydawnictw Naczelnego Komitetu Narodowego, edytującym polską prozę o tematyce patriotycznej, m.in. Wacława Sieroszewskiego („Józef Piłsudski”, 1915) i Juliusza Kadena-Bandrowskiego („Bitwa pod Konarami”, 1915). Krakowska Spółka Wydawnicza wywodziła się ze środowiska krakowskich konserwatystów skupionych wokół prestiżowego dziennika „Czas”. Wśród założycieli z UJ znaleźli się historyk prof. Karol Estreicher i filolog klasyczny prof. Tadeusz Sinko, a najważniejszą postacią z Centralnego Biura Wydawnictw Naczelnego Komitetu Narodowego był jego szef, ówcześnie doktor, a od roku 1920 także profesor krakowskiego uniwersytetu, historyk literatury Stanisław Kot, późniejszy polityk, ambasador w Moskwie z ramienia emigracyjnego rządu gen. Władysława Sikorskiego. Nadzór merytoryczny nad wydawanymi pozycjami spoczywał w rękach polonisty Kazimierza Giebułtowskiego, także wywodzącego się z Centralnego Biura Wydawnictw Naczelnego Komitetu Narodowego, wicedyrektora Krakowskiej Spółki, słynącego z benedyktyńskiej niemal staranności, z jaką redagował poszczególne tomy kolejnych książek. „Współpracę z nim, jego uwagi cenili sobie najwybitniejsi poloniści. Był człowiekiem niezwykle inteligentnym, mającym obszerną wiedzę z różnych dziedzin. Obdarzony dużym taktem i kulturą osobistą doradzał dyskretnie i z miłym uśmiechem. Miał poczucie humoru i nieraz wspominał zabiegi »towarzyskie«, które mu wypadało przeprowadzić, by jakiś fragment usunąć lub zmienić, zarówno w objaśnieniach, jak i w tekstach wstępów do utworów. To jego wybitnej wiedzy i pracowitości »Słownik etymologiczny języka polskiego« zawdzięcza swój ostateczny kształt. Kazimierz Giebułtowski starannie zestawił indeks (prawie 27 tys. wyrazów), który stał się kluczem do tego skarbca języka polskiego. Aleksander Brückner był mu za te zabiegi bardzo wdzięczny” – pisała Anita Medoń-Wosz. Wysoki poziom, niska cena Dyrektorem oficyny był natomiast prawnik dr Adam Muszyński, który dzięki osobistym kontaktom z niektórymi członkami rządu RP w Warszawie zdobywał dla Spółki niezbędne ilości papieru, będącego towarem niełatwym do uzyskania na jakże ubogim rynku odradzającej się po …