Poniedziałek, 1 grudnia 2008
Rozmowa z Tomaszem Witkowskim – właścicielem wydawnictwa Aleksandria i sklepu Audiobook.pl
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru235
Zacznę od „wyznania”, że nie do końca jestem miłośnikiem audiobooków i nie sądzę, by tak naprawdę zdobyły one popularność na naszym rynku. Po pierwsze, dlatego, że gdyby tak się miało stać, stałoby się już kilka lat temu, kiedy swoich sił próbowały i PWN, i Prószyński i S-ka, czyli znaczące podmioty. Na dłużej zagościły jedynie wydawnictwa RTW i Mozaika. I nie ma tu chyba znaczenia dokonany dopiero ostatnio skok technologiczny w postaci coraz większej popularności plików MP3, bo wcześniej nie było ich także na Zachodzie, gdzie audiobooki rozkwitły. Może zatem chodzi o preferencje polskiego klienta? Bo nie wiem, jak pan, ale ja sobie nie bardzo wyobrażam kierowcę ciężarówki, który słucha książki, a nie disco polo. Choć z drugiej strony to także wielkie uproszczenie… Problem, jaki sam mam z książkami do słuchania, związany jest ze specyfiką ich przyswajania. Nim przemyślę wątki, które usłyszałem, „idzie” już drugi rozdział. Książkę drukowaną, żeby przemyśleć, zamykam. A odtwarzacza jakoś nie umiem wyłączyć. Co pan ma na swoją obronę? [śmiech] Wie pan, sam nie należę do wizjonerów, którzy za wszelką cenę chcą przerabiać każde słowo pisane na słowo mówione. Kocham tradycyjne książki i wciąż je czytam. Choćby dlatego, że część z nich nigdy nie ukaże się w wersji audio, i bardzo dobrze. Byłoby to zubożeniem ich tekstu. Żyjemy jednak w świecie, w którym w ciągu kilku lat pojawiło się mnóstwo elektronicznych „odciągaczy” od książki, jak choćby gry sieciowe, które wręcz w niespotykany wcześniej sposób angażują umysły młodych ludzi. Dla nich lektura jest czymś archaicznym. Taka gra angażuje w jednym czasie nawet kilkanaście milionów osób z całego świata! Nic dziwnego, że książka z nią przegrywa rywalizację. A pan grał w takie gry? Nie byłem od nich uzależniony, ale grałem… Najsłynniejsza chyba, „World of Warcraft”, to przecież totalny odlot! Zgadza się, totalny odlot. [śmiech] Pytanie tylko, co taka gra – poza przyjemnością – daje człowiekowi. Nic. Tyle ma dawać. W porządku, tylko czytelnictwo spada. I spadać będzie dalej. Remedium na to może być właśnie lektura, którą przyswajać można niejako przy okazji – podczas podróży chociażby. A każdy z nas gdzieś przecież dojeżdża – samochodem, pociągiem, autobusem. Lepiej, by przyswoili tak podaną książkę niż jej skrót w postaci bryka. Książki audio też ukazują się skrócone. To prawda, ale głównie starsze wydania, nagrywane jeszcze w formacie CD Audio, co wymagało użycia kilku lub więcej płyt. Obecnie, przy upowszechnianiu się MP3, wszystko mieści się na jednej płycie lub karcie pamięci. Poza tym klienci nie cierpią skrótów. A spotkał się pan z takim problemem w odbiorze audiobooka, z którego ja się przed chwilą zwierzyłem? W przypadku audycji nadawanych przez radio spotykam się zresztą z tym samym. W bezpośredniej rozmowie nie, ale czytam fora dyskusyjne i widzę, jak wielu klientów ma problemy zbliżone do pańskiego. Nie umieją się po prostu skupić na czytanym przez lektora tekście. Zwłaszcza kiedy jest to tekst, który do takiej formy przekazu nie nadaje się. Może powinien pan „sprawdzić się” na czymś lekkim? Fakt, że czytane w radiu powieści w odcinkach „pozostają” we mnie raz bardziej, a innym razem mniej. Widzi pan. Ja także spotykam się z różnym odbiorem słuchanych książek. To naturalne. Są książki, które od nas wymagają różnych stopni skupienia. Wiele zależy również od lektora – lepszego słucha się chętniej. Nazwisko lektora wpływa na sprzedaż tytułu? Moim zdaniem, tak. Ale bardziej na zasadzie „podbicia”, czyli jeśli mamy dobrą książkę, to znany lektor jeszcze polepszy jej sprzedaż. Ale jeśli książka jest mało znana, samo nazwisko aktora raczej nie przyciągnie znacząco większej liczby kupujących. Wracając do rynków zachodnich i tego, jak na ich tle przez lata wypadała Polska, być może konieczne było pojawianie się u nas większej liczby wydawców ze znacznie szerszą ofertą, powiedzmy 50 tytułów na firmę, i… uzbrojenie się w cierpliwość. Może chodziło o osiągnięcie pewnej masy krytycznej, po której nastąpiłaby już tylko eksplozja audiobooków? Na pewno. Pytanie tylko, którego z wydawców byłoby stać na zainwestowanie w jednoczesne wyprodukowanie 50 pozycji… Koszt wydania jednej to ok. 10 tys. zł. Robi się poważna inwestycja, liczona w milionach złotych. Znam oczywiście przypadki kilkukrotnie przekraczające kwotę 10 tys. zł, jak i realizacje znacznie poniżej tej kwoty. Różnica w jakości produktu jest jednak ewidentna. Wszystko zależy od co najmniej kilku elementów: klasy i wizerunku zatrudnionego aktora, pozyskanego do realizacji studia, długości książki i stawek wynegocjowanych z właścicielami praw, ewentualnie dodatkowo z tłumaczem. Koszty rosną, jeśli chcemy skomponować lub kupić licencję na muzykę oraz np. zatrudnić podczas nagrania reżysera – aby nagranie było naprawdę wysokiej klasy. Nie wspominam już o kwestiach czysto produkcyjnych, jak projekt graficzny, opakowanie, nakład, podstawowe nakłady na promocję i koszt pracy na pozyskanie patronatów medialnych. Wydają państwo pieniądze na promocję, a nie wydaje się panu, że gdyby polscy czytelnicy potrzebowali literatury w wersji do słuchania, ten rynek powstałby tak, jak to się stało choćby w Niemczech? Zgadzam się z panem. My tę potrzebę kreujemy. Czyli czysty marketing. Nie do końca. Proszę pamiętać o szerokiej rzeszy niewidomych i niedowidzących, ok. 200 tys. osób, którzy na tym korzystają. Mam z tym styczność na co dzień. Są klienci, którzy wykupują u nas cały asortyment. Myślę, że nie na próbę. Na rzecz tej grupy działania podejmował w tym kierunku Polski Związek Niewidomych. I nadal podejmuje, we własnym zakresie dokonując nagrań. W archiwach związku znajduje się już kilka tysięcy utworów w wersji do słuchania. Udostępnianych niekiedy publicznie, na normalnym rynku, co rodzi pytania o prawa posiadane – lub nie – do świadczenia takich usług. A kto finansuje te nagrania? Związek ma na to dotacje. Kto dzisiaj kupuje audiobooki? Kierowcy ciężarówek? Ja bym tych kierowców zostawił w spokoju. [śmiech] Znam jednego, który się u nas zaopatrywał, mówiąc, że dużo jeździ i chce sobie kupić kilka kryminałów. Obserwujemy natomiast coraz większą grupę klientów dobrze sytuowanych, wykształconych, pracujących na kierowniczych stanowiskach. Bywa że biznesmenów, dla których książki kupują sekretarki, bo szef jedzie w długą podróż i chce ją wykorzystać na lekturę. Mówił pan o kreowaniu potrzeb. Zdaje się, że niemały udział w tym miała Agora, która chyba upowszechniła format MP3, dzięki swej serii „Mistrzowie słowa”. Nikt wcześniej nie wpadł na pomysł wydawania audiobooków w tym formacie? Nikt nie miał takiego potencjału, żeby format ten upowszechnić na taką skalę. Konieczne było osiągnięcie masy krytycznej, na co pozwolić sobie mógł wyłącznie duży gracz. Bo kto mógłby się równać z Agorą? Inny koncern medialny, bo przecież nie my, ani żaden wydawca książkowy. Serię „pociągnął” jej znakomity tytuł, wielkie nazwiska, wielkie dzieła… Agora wykupiła prawa do wizerunków, zainwestowała w reklamę – i wygrała. A koszt nagrania tych płyt był marginalny. Zaważyła też masowa dystrybucja w kioskach. Jedynym błędem, jaki popełnili, było nie podanie, że są to skróty utworów. Wiele osób zwracało się do nas z pretensjami, że nie wiedziało, poczuło się wprowadzonych w błąd. Trudno się dziwić. Ja się nie dziwię. Jakie są perspektywy rozwoju – w sensie wzrostu liczby wydawców, tytułów, nakładów, wielkości rynku? Moim zdaniem: obiecujące, tak bym to ujął. Ten rok pokazał kilka rzeczy. Po pierwsze, wydawcy, którzy dwa-trzy lata temu zaczęli przygodę z audiobookami, nadal w nie inwestują wydając ciekawe, coraz lepsze …
Wyświetlono 25% materiału - 1155 słów. Całość materiału zawiera 4623 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się