Labreto to nowe wydawnictwo na polskim rynku książki… Tak, rozmawiamy o wydawnictwie Labreto, ale najpierw był imprint, który został powołany przez firmę Legimi. Wystartowaliśmy dwa lata temu w maju. Jak ten czas leci! Jaki był pierwszy wydany tytuł? Pierwszą książką wydaną w ramach imprintu był zagraniczny kryminał autorstwa debiutującej w Polsce Mel Sherratt. Książka okazała się sukcesem i w tym roku – już jako wydawnictwo – zamierzamy wydać kolejny tytuł tej autorki. Legimi jest zarejestrowane w Poznaniu… …i Labreto też jest zarejestrowane w Poznaniu. 100 proc. udziałów w spółce ma Legimi. W zarządzie Labreto jesteśmy we dwie: ja, Katarzyna Domańska jako prezes na stałe w Warszawie, a Monika Kasztelan jako wiceprezes w Poznaniu. Zasadą Legimi, a również zasadą Labreto, jest, aby zespół był ogólnopolski. Mieszkamy w różnych miejscach, ale staramy się regularnie spotykać w Poznaniu albo w Warszawie, a nawet w Zakopanem – i to jest świetny pomysł! Ile książek ukazało w ciągu tych dwóch lat? W sumie ukazało się 47 tytułów. Wśród nich osiem tytułów zagranicznych. Teraz do tego dołączą dwadzieścia trzy tytuły z serii „Jeżycjada” Małgorzaty Musierowicz. Czy coś się już ukazało? W tym roku rozpoczęliśmy prace nad wydaniami papierowymi „Jeżycjady”. Cała seria ukaże się do końca roku, natomiast inne dodatki pojawią się w ramach roku jubileuszowego Małgorzaty Musierowicz. Jakiego jubileuszu? Pięćdziesięciolecia twórczości Małgorzaty Musierowicz! Teraz będą wznowienia? To są niezwykłe wznowienia, ponieważ zawierają materiały, które specjalnie dla nas przygotowała pani Małgorzata. Wydanie rozszerzone zostało wzbogacone o nowe, przygotowane specjalnie na tę okazję rysunki czy łamigłówki. Nie będziemy zdradzać wszystkich szczegółów. Chcemy pozostawić czytelnikom możliwość samodzielnego odkrycia tego, co przygotowała dla nich pani Małgorzata. Będzie dużo, dużo smaczków. I przepisy kulinarne pani Małgorzaty na deser. Cykl „Jeżycjada” cieszył się przed laty wielkim zainteresowaniem młodych ludzi, zwłaszcza dziewcząt, które przez lata już dorosły, a zaczynały swoje lektury jako nastolatki. Czy oczekujecie, że te dawne czytelniczki będą teraz wymieniać tamte edycje na nowe wydania? Właśnie to obserwujemy. Jesteśmy w stałym kontakcie z fanclubem „Jeżycjady”, który jest obecny w mediach społecznościowych. Wsłuchujemy się w potrzeby czytelników i staramy się im sprostać. Wiemy, że ówczesne nastolatki, o których wspomniałeś, dzisiaj polecają tę serię swoim dzieciom i wnukom. Na naszych social mediach aktywne są dziewczyny w wieku 19–20 lat, które informują, że to mama lub babcia namówiły je do sięgnięcia po tę serię. Początkowo niechętnie do lektury przystąpiły lub nawet odłożyły książki w kąt, ale gdy już zaczęły czytać, to przepadły, ponieważ odnalazły w tych książkach wartości, które są im bliskie. Dla wydawcy są to bardzo krzepiące zapowiedzi… Mamy już informacje z rynku, że czytelniczki czekają na tę nową wersję i będą wymieniać dawne wydania na nowe. To jest bardzo ciekawe zjawisko, ale przecież nie jedyne na rynku. Na przykład Publicat wydaje teraz kolejne tomy Agaty Christie w twardej oprawie i jak nam powiedzieli koledzy z Publicatu, wielu czytelników wymienia stare edycje w miękkiej okładce właśnie na nową wersję. Takie zjawisko zdecydowanie występuje! Czy można powiedzieć, że „Jeżycjada” była przed dwudziestu laty czymś podobnym do obecnej mody na książki z kategorii Young Adult? Zdecydowanie! Małgorzata Musierowicz w tamtym czasie wyznaczała pewne standardy. W bardzo dobrym momencie weszła z tym cyklem, odpowiadając na potrzeby młodych czytelników, zwłaszcza dziewcząt. Wcześniej nie było takiej literatury. Autorka pisała bardzo odważnie jak na tamte czasy… Z pewnością! I to też przełożyło się na fenomen tej literatury. Bo to był fenomen… Właśnie, to był i jest fenomen! Trwa od blisko 50 lat. „Szósta klepka” wyszła w 1976 roku. Książki Małgorzaty Musierowicz ukazywały się w zupełnie innym wydawnictwie i w zupełnie innym mieście. Jak doszło do zmiany? Małgorzata Musierowicz podpisała w marcu umowę z wydawnictwem Labreto, a umowa przedwstępna była podpisana pół roku wcześniej, oczywiście za zgodą dotychczasowego wydawcy. Chcieliśmy dać czas na to, żeby wszystko się wyprzedało i żeby tę współpracę autorka mogła zakończyć po swojemu, tak jak chciała – z wielkim szacunkiem i wdzięcznością dla poprzedniego wydawcy. Cieszy, że panują tak dobre obyczaje na naszym rynku… Małgorzata Musierowicz też z tego słynie, więc były kwiaty i były podziękowania. Nam również bardzo zależało na tym, żeby wszystko przebiegło w jak najlepszej atmosferze. Dlatego to trwało tak długo, bo ten …