Poniedziałek, 5 września 2011
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru308


Repertuar przedwyborczych obietnic prezentowany przez liderów wszystkich partii jest z dnia na dzień bogatszy. W zasadzie jego granicę wyznacza już tylko wyobraźnia polityków, a ta z kolei zdaje się nieograniczona. Wizje Polski oplecionej siecią autostrad, Polski silnej złotówki, gwarantowanych cen zbytu płodów rolnych, a zarazem taniej żywności w sklepach, Polski, której już nigdy nie nawiedzi powódź, sroga zima ani nawałnice… Otóż takie wizjonerstwo to standard powielany w rytm kolejnych kampanii wyborczych. Nie warto owym obietnicom poświęcać wiele uwagi, ponieważ są one tzw. „jazdą obowiązkową”, na którą elektorat jest już uodporniony. Od czasu do czasu pojawiają się jednak pomysły nowe, oryginalne, zaskakujące swoją prostotą i wnoszące powiew świeżości w skostniały zestaw zgranych agitacyjnych grepsów.

Ostatnio partyjni liderzy wyjątkowo dużo uwagi poświęcają dwóm dziedzinom: służbie zdrowia i edukacji. Pomińmy pierwszą, wszak nie leży ona w sferze zainteresowań Biblioteki Analiz. Edukacja jednak to co innego! Z nią bowiem wiąże się najważniejszy segment rynku książki w Polsce, mianowicie wart coś około miliarda złotych rynek książki edukacyjnej, czyli mówiąc normalnie: podręczników. Zdaniem niektórych polityków warto „coś” z tym zrobić, czyli – inaczej mówiąc – obniżyć ten miliard do poziomu, który będzie akceptowalny dla wielodzietnych rodzin. Pierwsza oryginalna obietnica padła z ust prezesa Jarosława Kaczyńskiego. 24 sierpnia prezes PiS powiedział na konferencji prasowej: „Jeśli dojdziemy do władzy, obniżymy ceny podręczników”. Nie powiedział, jakimi metodami to uczyni, za to dodał z troską: „tornistry są za ciężkie!”. Obniżenie cen podręczników połączone z obniżeniem wagi tornistrów budzi pewien intelektualny niepokój i prowokuje pytanie: „ale o co chodzi?” Dopóki się tego nie dowiemy, skoncentrujmy uwagę na pierwszej obietnicy, czyli obniżeniu podręcznikowych cen. Wyobrażam sobie, że jak PiS dojdzie do władzy, to odpowiednie resorty będą wysyłać do wydawnictw listy aktualnie obowiązujących cen, których należy przestrzegać pod groźbą odpowiedzialności karnej. Innego sposobu nie widzę. Szczerze mówiąc, chciałbym na własnej wydawniczej skórze doświadczyć, jak by to wyglądało w praktyce. Jednego można być pewnym: byłoby (będzie?) śmiesznie i wesoło. Dla prezesa PiS branża wydawnicza to podejrzane lobby, w związku z czym składa elektoratowi przyrzeczenie: „Jeśli PiS po wyborach parlamentarnych dojdzie do władzy, to rozwiąże Książki w kampanii ten problem i żadne lobby nie będą nas naciskały skutecznie”. Za to prezes naciśnie wydawnicze lobby skutecznie i podręczniki będą za darmo. Czy wielodzietny elektorat to kupi – wątpię, ale kto wie, prezes w każdym razie jak mówi, że da, to mówi.

Drugi tzw. fajny pomysł-obietnica jest dziełem lidera lewicy Grzegorza Napieralskiego. Spotkał się on z elektoratem już nie w celu rozdania worka jabłek, a w celu daleko ważniejszym, mianowicie głosząc projekt, którym przebił prezesa PiS. Przyrzekł, że jak SLD dojdzie do władzy, to cenowy problem podręczników zniknie całkowicie, a przy okazji przestaną obowiązywać tornistry jako niepotrzebne pudła na plecach biednych dzieci. Powiedział, że SLD jest nowoczesne i od przyszłej kadencji każde dziecko w Polsce będzie miało komputer. Nowoczesnym trzeba być! – powiedział – a nie zacofanym. W tym komputerze będzie wszystko i koniec z papierem, i już dość tego, co było – powiedział. Tak powiedział! Może niektórzy pamiętają losy polskiego wynalazku: komputera „Junior”, który miał być na tzw. wyposażeniu polskiego systemu edukacji. To były czasy! Jaruzelski szalał z radości, że dogonimy Zachód w komputerowym postępie. Grzegorz Napieralski jest zbyt młody, żeby pamiętać komputer „Junior”, ale do tradycji jak widać wraca. Ciekaw jestem, kto wygra przetarg na dostarczenie polskim dzieciom milionów komputerów i kto za to zapłaci. Wiem na pewno, że Roman Kluska, pomny tego, co go swego czasu spotkało, do takiego przetargu nie przystąpi. Zresztą nie byłby w stanie do takiego przetargu przystąpić z innego też powodu: takiego mianowicie, że nie mógłby sprostać Chińczykom, którzy bez wątpienia przedstawią ofertę nie do odrzucenia, czyli dowolną ilość małych, zgrabnych, z nieograniczoną pamięcią, pełnym serwisowaniem itd. darmowych komputerów plus opakowanie też gratis.

Mijający powoli rok 2011 nie należy do udanych w naszej branży; z rozmaitych powodów. Jednak nie martwiłbym się zanadto, że obroty spadają, że Empik szaleje, że VAT powoduje wzrost cen książek, że wydawnictwa nie są w stanie zbudować katalogu najważniejszych branżowych interesów, że kradzież poprzez kopiowanie książek sięgnęła poziomu Himalajów… To wszystko drobiazgi. Bać się należy wtedy, gdy politycy zechcą realizować swoje przedwyborcze obietnice. Nigdy dotychczas tego nie robili, ale czujnym trzeba być…

Autor: Andrzej Nowakowski