Poniedziałek, 3 lipca 2006
Druk książek niskonakładowych
Poznańskie Dni Książki Naukowej odbyły się jesienią ubiegłego roku już po raz dziewiąty. Dla nas stały się pretekstem do kilku ciekawych obserwacji. Chcieliśmy dowiedzieć się przede wszystkim, jak to jest z drukiem książek naukowych. I tu zaczęły się schody… Po co dziś pisać o tym, co już daleko za nami? Przecież po PDNK odbyła się już Atena, Targi Książki Historycznej… Otóż pisać warto, gdyż sam temat pozostaje wciąż aktualny – gdzie, kto i jak drukuje książki naukowe. Jak Polska długa i szeroka słychać o tym, że „źle się dzieje”, gdy chodzi o wydawanie publikacji naukowych, a nawet szerzej – niskonakładowych. Spróbowaliśmy zatem dowiedzieć się, co oznacza owo „źle” i przekonaliśmy się, że podobnie jak na innych obszarach rynku książki, to pojęcie bardzo mętne. W zasadzie można by wzruszyć ramionami, powiedzieć, że to „problem wydawców”. Można by, gdyby nie fakt, że większość pytanych przez nas instytucji wydawniczych ma wciąż status państwowych, a więc wydaje nasze pieniądze, a my nie bardzo wiemy jak. Daliśmy więc oficynom czas na przemyślenie, zastanowienie, wyjaśnienie. W przypadku niektórych niewiele to dało. Większa jawność w życiu publicznym – to hasło-kiełbasa wyborcza, którą połykamy permanentnie przy elekcyjnym stole każdego szczebla. To, że nie przekłada się ono na praktykę, widać doskonale na przykładzie wyższych uczelni, niestety, szczególnie państwowych. Już samo zwrócenie się z prośbą o informacje wywoływało u wielu podejrzenia, których nie rozwiewały nawet dogłębne tłumaczenia, w jakim celu je zbieramy. Argumenty „przeciw” padały przeróżne – od wymijających („nie jesteśmy zainteresowani”), przez „zamydlające” („jesteśmy cząstką większej organizacji i nie prowadzimy osobnych rozliczeń”) do wręcz… głupich! („nie jesteśmy drukarnią, więc nie zajmujemy się drukiem”). Na szczęście „niektórzy” to nie „wszyscy”. Z zebranych informacji wynika, że wydawnictwa naukowe raczej nie poszukują drukarń odległych. Wśród usługodawców dominują zakłady z tego samego miasta lub sąsiednich. Dotyczy to zwłaszcza wydawnictw uczelnianych. Inaczej postępują wydawnictwa prywatne – widać, iż ich działalność opierająca się w większym stopniu na rachunku ekonomicznym skłania do poszukiwania podwykonawców na terenie praktycznie całego kraju. Oczywiście ze specyficzną sytuacją mamy do czynienia, kiedy wydawnictwo i drukarnia koegzystują w ramach jednej struktury, np. uczelni. Wówczas to produkcja zdominowana jest przez struktury wewnętrzne. Własne drukarnie posiadają wciąż zwłaszcza uczelnie większe, państwowe, z dłuższymi tradycjami, ogólnie – ok. 35 proc. szkół wyższych. Jednak w czasach ciągłego …
Wyświetlono 25% materiału - 371 słów. Całość materiału zawiera 1485 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.














