Wtorek, 18 października 2022
ROZMOWA Z MAGDALENĄ KOPERSKĄ, WŁAŚCICIELKĄ WYDAWNICTWA ANAGRAM
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeruBiblioteka Analiz nr 579 (19/2022)

Twoje wydawnictwo działa na rynku już ponad 30 lat! Powstało w 1991 roku z myślą o miłośnikach poezji. Składam ci serdeczne gratulacje z okazji jubileuszu i za odwagę wspierania poezji!
Dziękuję. Ale to nie tylko moja zasługa, nie ja powołałam je do życia. Planowałam nawet organizować w tym roku jubileusz, ale z uwagi na ogrom pracy musiałam przełożyć obchody.

Na kiedy?
Jeszcze nie wiem, pewnie na przyszły rok. Ale na pewno chcę je zorganizować w Klubie Hybrydy, wszak od Hybryd wszystko się zaczęło. Tata był pomysłodawcą i współzałożycielem Orientacji Poetyckiej Hybrydy, z którą byli związani, dziś już traktowani jako ikony literatury, legendy: Edward Stachura, Barbara Sadowska, Małgorzata Hillar, Piotr Kunczewicz, Krzysztof Mętrak, Krzysztof Gąsiorowski, Andrzej K. Waśkiewicz. Pojawiali się też Stanisław Barańczak, Ryszard Krynicki, Ernest Bryll. I wielu innych równie wybitnych. Spotykali się i rozmawiali o poezji. Byłam w samym centrum tego wrzenia. Od najmłodszych lat.

Oficynę powołał do życia twój tata, Jerzy Koperski-Leszin.
Na początku była to Spółdzielnia Wydawnicza Anagram. Założyło ją grono przyjaciół. Wśród nich był Zbigniew Jerzyna, wybitny poeta, dziś po raz kolejny odkrywany. A jego liryki pojawiały się przecież nawet w szkolnych podręcznikach. Jak się śmieję, Zbyszek był moim drugim ojcem. Lubiłam z nim rozmawiać o poezji, słuchałam jego wyborów, on mnie inspirował. Tata lubił Peipera i Przybosia, a Zbyszek pokazywał mi inną stronę poezji. Wśród założycieli Spółdzielni byli też prof. Maria Szyszkowska, Rena Marciniak, Andrzej K. Waśkiewicz (zresztą mój chrzestny).
Od początku było to wydawnictwo poetyckie. Miniatury w twardej oprawie, w których ukazały się wiersze Wisławy Szymborskiej (na długo przed Noblem), Ewy Lipskiej, Barbary Sadowskiej, Małgorzaty Hillar (jako ostatnie wydanie jej poezji przed śmiercią), klasyków, między innymi Gałczyńskiego, Staffa, Tetmajera, antologie poetyckie, jak choćby „Poeci Wyklęci”, „Anioł w poezji polskiej”, „Poeci Poetów”, poezja zagranicznych wybitnych poetów jak Rilke, Villon, Fried.

Co skłoniło tatę do współtworzenia oficyny poetyckiej?
Wiesz, on sam był poezją. Bez poezji nie istniał. Znał środowisko, wielu twórców. A w tamtych czasach to było prawdziwe wrzenie poetyckie. Oprócz Orientacji Poetyckiej Hybrydy wcześniej założył Helikon, potem był kierownikiem Redakcji Młodego Ruchu Artystycznego i Debiutów Młodzieżowej Agencji Wydawniczej.
Więc była to chyba naturalna kolej jego wyborów. Spółdzielnia powstała po upadłości MAW-u. I na pewno z miłości do poezji. Ojciec, pod koniec życia, przyznał, że czuł się niespełniony jako poeta. Całe życie animował, organizował duże wydarzenia, a sam zapomniał o własnych wierszach. Już po śmierci wydałam tomik z jego poezją – „I nie wymilczę więcej”.

W 2018 roku wydałaś też książkę o tacie i chrzestnym Andrzeju K. Waśkiewiczu „Leszin-Waśkiewicz. Korespondencja, wspomnienia, zdjęcia, poezja”.
Tak. Opracował ją Piotr Smoliński. Dobrze, że się ukazała, ale przyznam, że to było dla mnie bardzo trudne doświadczenie. Książka jest zbudowana z prywatnej korespondencji mojego ojca i Andrzeja K. Waśkiewicza. Często bardzo osobistej. Bolało. Na szczęście prof. Marian Kisiel zgodził się napisać wstęp do książki. Pomogło mi to zrozumieć, tak prywatnie, jako córka i córka chrzestna, wiele rzeczy i spraw tamtego czasu. Prof. Kisiel napisał, że: „Czytając tom listów, wierszy, notatek Jerzego Leszina-Koperskiego i Andrzeja K. Waśkiewicza myślę, że otrzymujemy ważną opowieść o przyjaźni, która w czasach trudnych musiała się potoczyć tak, jak się potoczyła. Od fascynacji awangardą po trudne zmagania się z rzeczywistością PRL”.

A kto wymyślił nazwę wydawnictwa?
Siedzieliśmy kiedyś z ojcem i rzuciłam nazwę „Anagram”. On uznał, że jest ciekawa, nośna. Spodobała mu się.

I przejęłaś schedę po ojcu, teraz jesteś właścicielką oficyny…
Tak. W 2013 roku odkupiłam aktywa i przekształciłam firmę.

Jak wspomniałaś, od najmłodszych lat nasiąkałaś poezją…
Zawsze byłam w tym środowisku. Moja mama była zafascynowana tatą, choć na bycie mężem nie nadawał się za bardzo. Ale ojcem był świetnym! Gdy byłam mała, mieszkaliśmy na strychu w Hybrydach przy Mokotowskiej 48. Rodzice prowadzili dom otwarty. Przychodzili do nas między innymi Ratoń, Stachura, Basia Sadowska z małym Przemykiem, cały czas ktoś się w domu kręcił. Więc tak, chyba nasiąkałam poezją. Do końca życia przyjaźniłam się ze Zbyszkiem Jerzyną, on bardzo dużo mi pomógł, był także ojcem chrzestnym mojej pracy magisterskiej o Krzysztofie Mętraku i jego legendzie literackiej.
Wspierałam tatę w pracy wydawniczej. Do dziś pamiętam pierwszą ważną promocję książki. Miałam chyba 18, może 19 lat. Tata wydał wtedy „Wielki testament” Francois`a Villona. Zorganizowaliśmy z tej okazji spotkanie w Instytucie Francuskim, a partnerem była Ambasada Francji. Wtedy po raz pierwszy wystąpiłam w roli PR-owca wydawnictwa, wypowiadałam się do mediów.

Całe swoje zawodowe życie związałaś z wydawnictwem Anagram?
Tata był niestety cholerykiem, nie znosił sprzeciwu. Prowadziliśmy burzliwe poetyckie rozmowy, kłóciliśmy się o poezję. Był nawet moment, kiedy zapowiedział, że nie odda mi wydawnictwa. Może trochę na przekór, ale potem byłam szczęśliwa z tej decyzji. Zaczęłam pracę w First Public Relations Piotra Czarnowskiego. To było jeszcze przed obroną pracy magisterskiej.

Miałaś wykształcenie w tym kierunku?
Tak, skończyłam kierunek zintegrowany marketing medialny na Wydziale Dziennikarstwa UW.

I jak się odnajdywałaś w tej pracy?
Spędziłam w agencji trzy lata, pracowałam dla dużych międzynarodowych koncernów, jak DuPont, Absolut, Seagrams. To były projekty artystyczne, wystawy, pokazy mody. Miałam wspaniałego szefa Piotra Czarnowskiego, z którym resztą do tej pory się koleguję. On mi pomógł wejść w inny świat. Choć teoretycznie znałam aspekty PR-u, tak naprawdę byłam „zielona” w tej branży. Piotr Czarnowski przyjął mnie do pracy chyba dlatego, że na półce u niego w biurze stały anagramowe miniatury! Może doszedł do wniosku, że mam artystyczną duszę i jestem kreatywna. Praca w First PR dała mi bardzo dużo. Do dziś w pracy wydawcy wykorzystuję umiejętności, które tam rozwinęłam. Kochałam tę pracę, poznawałam ciekawych ludzi z całego świata, dużo podróżowałam. Nadszedł jednak moment, kiedy tata przestał rozumieć rynek wydawniczy i nie odnajdywał się w rozwijających się nowych technologiach. Potrafił wydawać tomy poetyckie w nakładach 40 tys. egzemplarzy, chociażby miniaturę poezji Słowackiego, przy okazji jakieś rocznicy. Jak się śmieję, sprzedawał ją spod lady. Wtedy nie było zbyt wielu wydawców i hurtowni, które, niestety, teraz psują rynek rabatami. Działało wówczas dużo księgarń. Branża książkowa dopiero zaczynała się rozkręcać. I przyszły czasy, gdy handel zaczął się zmieniać, do tego weszły drukarnie cyfrowe. Wtedy tata się poddał. Stwierdziłam, że szkoda mi Anagramu, szkoda by było zmarnować tylu lat pracy i historii, przyjaźni.

I jakie były początki kierowania wydawnictwem?
Trudne. Tata cały czas, mimo wszystko, chciał zarządzać. Poza tym, jak wiesz, rynek książki poetyckiej nie jest prosty. Zanim doszłam do wniosku, że muszę wyjść ze strefy komfortu, ze świata najbardziej mi bliskiego, czyli poezji, i otworzyć się na wydawanie prozy polskiej i zagranicznej, bywało trudno. Nie zapominając o korzeniach wydawnictwa Anagram, wciąż wydaję i promuję poezję, poszerzyłam ofertę wydawniczą. O prozę właśnie. I to jest inny świat.

Mało tego, zaczęłaś łączyć poezję z biznesem. A za swoje działania otrzymałaś statuetkę Business Woman Awards 2020!
Całe życie byłam związana z poezją, to wiadomo. Ona się dla mnie nigdy nie skończy. Te wszystkie złowrogie dyskusje, że już nikt nie czyta wierszy, to nie jest prawda. Na moich warsztatach poetyckich, które od jakiegoś czasu prowadzę, mam komplet słuchaczy. Ludzie chcą też pisać. Rynek jest taki, jaki jest, ale są różne możliwości promowania poezji, chociażby targi książki, festiwale, spotkania poetyckie w całej Polsce. I pisma literackie, jak chociażby cenione przez branżę „Magazyn Literacki KSIĄŻKI” czy „Wyspa”, które wydajesz.
Jak wspomniałam, pracowałam w agencji PR, która obsługiwała międzynarodowe koncerny, byłam bardzo zaangażowana w tę pracę, byłam też doceniana, miałam dobre wyniki. Zajmowałam się dużymi wydarzeniami, których później trochę mi zabrakło w wydawnictwie. Ciągnęło mnie do tzw. „dużego świata”. Wykorzystałam swoje kontakty i w 2017 roku zorganizowałam (razem z Rafałem Czachorowskim z Fundacji Duży Format) w Teatrze Kamienica wydarzenie „Kultura i Biznes”, z udziałem Anny Mętrak, Grażyny Torbickiej, Ewy Sieńczyłło i Ewy Łabno-Falęckiej, dyrektor ds. relacji w Mercedesie, który był partnerem. I sponsorem. Zaproszone panie, które świetnie łączą kulturę z biznesem, opowiadały o kinie, teatrze, sztuce. I biznesie właśnie. Według mnie kultura bez biznesu i biznes bez kultury nie funkcjonują. To motto stało się punktem zapalnym do kolejnych moich działań łączących oba światy. Zaczęłam uczestniczyć w spotkaniach networkingowych, należałam do Lady Business Club. Poszukiwałam nowych, nieszablonowych pomysłów dla wydawnictwa, alternatywnych sposobów na promocję książek. Nie chciałam organizować wyłącznie typowych spotkań autorskich. Na jednym z biznesowych spotkań „Tygrysów Biznesu” poznałam Wiolettę Wojtyńską z Radia Kolor, dzięki której nawiązałam szerszą współpracę z tą stacją. Najnowszy nasz projekt to wydanie ekskluzywnego, z jubilerskim akcentem (dzięki firmie Colibra) tomu poezji Katarzyny Miller, pt. „Krople”. Pomysłów mam bardzo dużo, na szczęście pomaga mi Agnieszka Krizel, blogerka literacka (Literacki Motyl), z którą od lat współpracuję i również dzięki której Anagram tak pięknie się rozwija.

I biznes chętnie wspiera poezję?
Rozmawiam z różnymi przedstawicielami biznesu i powiem ci, że oni bardzo często mają duszę artystyczną. Są wśród nich osoby, które lubią sztukę, literaturę albo coś piszą, chętnie przychodzą na spotkania autorskie, bo w ten sposób mogą oderwać się od swojego świata.

A ty masz dar przekonywania!
Potrafię rozmawiać z ludźmi z biznesu. To prawda, chyba mam jakiś dar. Mercedes wsparł projekt w Teatrze Kamienica, być może teraz uda mi się przekonać do współpracy Volvo. Jak już coś sobie wymyślę, to się nie poddaję! A z tych moich spotkań biznesowych pozyskałam też nowych autorów.

Te nowe działania podejmujesz już pod szyldem agencji doradczo-artystycznej Anagram?
Tak utworzyłam ją na potrzeby konkretnego planu, który chcę wdrożyć w życie, ale wciąż żyję literaturą. Mam zbyt wiele zadań związanych z wydawnictwem, z realizacją grantów. Teraz na przykład realizuję jeszcze duży projekt z Okręgową Izbą Lekarską: Lekarze Dzieciom.

Jak się domyślam, otrzymujesz dużo propozycji. Nawet wzięłaś udział w projekcie Bookscout.ai, z wykorzystaniem sztucznej inteligencji…
Bardzo dużo! Spodobał mi się eksperyment firmy Literacka Sp. z o.o. Sztuczna inteligencja wybiera takie teksty spośród nadesłanych propozycji, które są dopasowane do profilu wydawniczego. Ale to raczej sprawdzi się w dużych wydawnictwach, które mają działy i osoby wyspecjalizowane w danej dziedzinie. Natomiast ja zbudowałam swoje wydawnictwo na relacjach. Nie szukam w ogóle tekstów, ponieważ te teksty same do mnie przychodzą. I to bardzo dobre.

Skąd przychodzą te teksty?
Z polecenia, rekomendacji innych autorów, którzy u mnie wydali.

W końcu Anagram ma już renomę!
Zawsze podkreślam, że wydawnictwo budował mój tata. Ale Izabela Pichla-Kapuściok, która prowadzi audycję literacką „Iza z Krainy Słowa” uzmysłowiła mi, że młode pokolenie twórców nie pamięta taty, a kojarzy Anagram właśnie ze mną. Bardzo to miłe.

Twoja Anagramowa rodzina jest już całkiem liczna!
I świetnie się integruje. Mam szczęście do autorek i autorów. Na Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie przyjedzie 16 autorów, właśnie żeby się spotkać. Nawet z Australii. Z Kopenhagi przyleci Anna Wiśniewska-Grabarczyk, autorka książki „Porzeczkowy Josef”, za którą otrzymała nominację do Nagrody im. Witolda Gombrowicza.

Jak to się stało, że zostałaś wydawcą literatury ukraińskiej?
Przypadkiem. Gdy otworzyłam się na prozę, poszukiwałam ciekawych tekstów. I wtedy trafił do mnie Ołeh Polakow z książką „Niewolnice i przyjaciele pani Tekli”. W Ukrainie mówią o nim, że jest ojcem prozy chimerycznej, łączy style i gatunki literackie. W Poznaniu, na targach książki, na które, z powodu pandemii, nie mógł przylecieć Ołeh, choć miał być jednym z ważniejszych gości, poznałam Ryszarda Kupidurę, wybitnego tłumacza. Ryszard zaszczepił we mnie miłość do literatury ukraińskiej. I tak, dzięki niemu i grantom z Ukraińskiego Instytutu Kultury, wydałam w zeszłym roku kolejną książkę Ołeha Polakowa – „Lodowa karuzela” w tłumaczeniu Ryszarda, która była w tym roku nominowana do Angelusa oraz kolejną powieść (po „Hotelu Wielkie Prusy”) Bohdana Kołomijczuka – „Ekspres do Galicji” – również w przekładzie Ryszarda Kupidury. I tom poezji Ołeksandra Kłymenko – „w powietrzu nad brzegiem rzeki” – w tłumaczeniu Marka Wawrzyńskiego. I tak stałam się wydawcą literatury ukraińskiej. Na tegoroczne targi książki w Krakowie ukaże się także powieść Ivana Baidaka „Niewidoczni”.

Jesteś niesamowita w zdobywaniu środków na swoje przedsięwzięcia!
Tak jak wspomniałam wcześniej, dużo w tym zasługi Ryszarda Kupidury, który jest tłumaczem, wschodoznawcą, adiunktem w Zakładzie Ukrainistyki Instytutu Filologii Rosyjskiej i Ukraińskiej na Wydziale Neofilologii UAM. Jest też wiceprezesem Stowarzyszenia Polska-Ukraina. Wsparł mnie bardzo mocno na targach książki w Poznaniu. Poprowadził wtedy wywiad z Ołehem Polakowem przez Skype’a. Było nerwowo, ale wyszło świetnie. I od tamtego czasu stale ze sobą współpracujemy.

Podczas Międzynarodowych Targów Książki organizujesz ważną debatę właśnie poświęconą ukraińskiej literaturze.
Tak. 30 października o godz. 12 w Sali Lwów C odbędzie się debata „Literatura w czasach wojny w Ukrainie” z udziałem ukraińskich twórców i naukowców.
Autorzy z Ukrainy będą się łączyć online, część z nich służy swojej ojczyźnie i nie mogą przyjechać do Polski.
Główne (choć nie jedyne) tematy debaty to: Czy w czasie wojny literatura spełnia szczególną rolę? Świadectwo wojny i tożsamość narodowa – czy będą to główne nurty w literaturze Ukrainy po wojnie? Percepcja dzienników wojennych, interkulturowe fenomeny literatury powojennej, literatura na tle zmieniającego się porządku świata.
W debacie udział wezmą:
– Ivan Baidak, odważny ukraiński poeta i pisarz. Najnowsza powieść „(Nie)widoczni” została uznana za jedną z najlepszych w 2020 roku według ukraińskiego PEN Club-u. Polskie wydanie powieści (Anagram, 2022) ma premierę na Targach Książki w Krakowie;
– Bohdan Kołomijczuk, znany ukraiński pisarz kryminałów retro. Najnowsza powieść, pt. „Ekspress do Galicji” znalazła się na prestiżowej liście nominowanych do Nagrody Lwowa – miasta literatury UNESCO);
– Ołeh Polakow, ukraiński prozaik, scenarzysta, krytyk literacki. Jest nazywany twórcą nowej prozy chimerycznej – odmiana magicznego realizmu – w literaturze ukraińskiej. Najnowsza powieść „Lodowa karuzela” była nominowana do Literackiej Nagrody Europy Środkowo-Wschodniej Angelus.
Wystąpią też:
– dr Joanna Kapica Curzytek, adiunkt na Uniwersytecie Zielonogórskim, recenzentka e-magazynu „Esensja”;
– dr Anna Wiśniewska-Grabarczyk, adiunkt w Zakładzie Literatury Polskiej XX i XXI wieku, Wydział Filologiczny Uniwersytetu Łódzkiego;
– Nadiia Moroz-Olshanska, Ukrainka, prezeska Fundacji Widowisk Masowych, wykładowca UJ, reżyser, manager kultury;
– Ołeksandr Kłymenko, ukraiński poeta i prozaik, eseista, krytyk literacki, muzyk. Zdobywca wielu ukraińskich i międzynarodowych nagród literackich, m. in. Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. M. Gogola.
Debatę poprowadzę ja i Ryszard Kupidura. Partnerami Debaty są Międzynarodowe Targi książki w Krakowie, Esensja.pl, „Magazyn Literacki KSIĄŻKI” i Fundacja Widowisk Masowych.
Organizacja debaty i to, że chcę wydawać literaturę ukraińską, to – śmiało powiem – mój wewnętrzny imperatyw. Wiem, że im jest to teraz bardzo potrzebne. Dla twórców ukraińskich to jest ważne, że mówimy o literaturze ukraińskiej, że ją czytamy.
Spotkanie będzie transmitowane, nagranie będzie później także dostępne, żeby jak najwięcej osób ją obejrzało.

A jak to się stało, że zostałaś wydawcą Adonisa, arabskiego poety, kandydata do literackiej Nagrody Nobla?
To historia metafizyczna. Szukałam oryginalnych twórców i tak sobie wymyśliłam, że bardzo chcę wydać Adonisa. Nie mogłam namierzyć jego agenta. I któregoś dnia, zupełnie nieoczekiwanie, dostałam e-maila od Michała Grabowskiego, który pracował w Instytucie Polskim w Paryżu, z zapytaniem, czy nie zechciałabym wydać poezji Adonisa! Znał Katę Keresztély, która jest Węgierką i arabistką i która z kolei dobrze zna Adonisa. Spadł mi z nieba! Chyba po niespełna dwóch tygodniach od tego e-maila wsiadłam do samolotu i poleciałam do Paryża. Spotkaliśmy się w ulubionej restauracji Adonisa, w Dzielnicy Łacińskiej. Ja, Michał, Kata i Adonis. On jest Polską zachwycony, był w Krakowie na Festiwalu Miłosza. Zobaczyłam w nim wybitnego poetę i człowieka, który walczy z syryjskim reżimem poprzez słowo. Walczy o odrodzenie sztuki, kultury, literatury arabskiej. Jest przy tym wyjątkowym humanistą, człowiekiem renesansu z otwartym umysłem na zachodni świat. Jestem zachwycona arabską poezją. Adonis przystał na propozycję wydania (w miniaturze!) wierszy po polsku, ale zgodził się na tłumaczenie jedynie z arabskiego na polski. Praca nad przekładem trwała ponad osiem miesięcy, było zaangażowanych w to wiele osób. Udało mi się też nawiązać współpracę z Festiwalem Miłosza, dzięki czemu Adonis po raz drugi przyleciał do Krakowa jako jeden z najważniejszych gości festiwalu. Widzieć jego uśmiechniętą twarz, kiedy wziął do ręki tom swoich wierszy po polsku, bezcenne.

Jakie masz jeszcze plany na najbliższe miesiące?
Z Instytutu Literatury dostałam dofinansowanie na sześć książek plus książkę krytyczno-literacką. Wymyśliłam temat, który od dawna mnie interesuje – „Współczesna rola twórcy (ze szczególną rolą poety) w kontekście zmian społeczno-literackich, jak pandemia, nomadyzm literacki, audiowizualność. Próba podsumowania ostatnich lat”. Temat obszerny i trudny, na szczęście pozyskałam dwie fantastyczne redaktorki Katarzynę Zwolską-Płusę i Annę Wiśniewską-Grabarczyk.
A po drodze są inne projekty, sami autorzy przychodzą z pomysłami na dofinansowanie.

Pobierasz opłaty za wydanie książki?
Często tak jest, że to autorzy zdobywają lub mają pieniądze na wydanie ich książek. Ale też pomagam zdobyć fundusze, piszę pisma do sponsorów. Sama też inwestuję w interesujące tytuły. Na pewno nie wydaję wszystkiego. Dbam o promocję, spotkania autorskie, publikuję „Biuletyn Literacki”. Uczestniczę w targach książki. Chyba mam nosa do książek, szukam ciekawych tematów. Wydałam, dla przykładu, poemat Piotra Borkowskiego „W stronę Bacha”. Piotr jest scenarzystą, współpracuje między innymi z Pawłem Pawlikowskim, jest współscenarzystą „Zimnej wojny”. Premiera poematu „W stronę Bacha” odbyła się w Kinie Atlantic, przy współudziale i ogromnym wsparciu Speaker’s Avenue, Gildii Scenarzystów, Radia Kolor. Była pełna sala. Ludzie filmu, kultury i poezji.

Twoi autorzy zdobywają uznanie nie tylko czytelników. Masz na koncie tytuły, które były nominowane do Nagrody Gombrowicza czy Angelusa.
I mam nadzieję, że w końcu zdobędą nagrodę główną. Wydaje mi się, że robię dużo ciekawych rzeczy, Anagram ma swoją ponad trzydziestoletnią historię, a mimo wszystko nie mogę się przebić do głównego nurtu. Jak popatrzysz na przyznawane nagrody, to widać tu jakąś regułę. To jest niestety smutne.

Czy Nagroda Literacka Nike przyznana w tym roku za tomik poezji zwiększy zainteresowanie poezją?
Niestety nie. I jeszcze warto podkreślić, że często przy ogłaszaniu nominacji czy laureatów nagród zapomina się wspomnieć o wydawcy. Wiadomo, że autor ma największe zasługi, ale to wydawca stoi za przygotowaniem książki, za jej promocją.

Magdalena Koperska, prezes Wydawnictwa Anagram. Absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim (specjalizacja Animacja Kultury) i studium polsko-kanadyjskiego „Zintegrowany marketing medialny” (Wydział Dziennikarstwa UW). Pracowała przez kilka lat w agencji First PR dla międzynarodowych koncernów, jak DuPont czy Seagrams. W 2020 roku zdobyła Nagrodę Business Woman Awards przyznawaną przez magazyn „Tygrysy Biznesu”. W 2017 roku była nominowana do nagrody Bizneswoman Roku w kategorii „moja firma” w konkursie Sukces Pisany Szminką. Członkini Business Tigers Club i międzynarodowego Meta Boost Leaders Network.

(s. 4-7)

Autor: Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg