
Księgarnia w Herbaciarni mieściła się w samym centrum Lądku-Zdroju. Tętniła życiem, odbywały się tu spotkania autorskie i wiele innych wydarzeń. Niestety w jednej chwili wszystko się zmieniło – fala powodziowa całkowicie zniszczyła lokal. Na zdjęciach w mediach społecznościowych widzieliśmy, jak straszne spustoszenia poczynił żywioł.
Tak, księgarnia została zniszczona całkowicie.
Jakie towarzyszyły panu uczucia, gdy zobaczył pan ogrom zniszczeń?
Po pierwsze to był szok. I łzy w oczach. A potem, gdy już można było sprzątać, pojawił się power do działania.
Okazało się, że budynek, w którym działała księgarnia, został formalnie wyłączony z użytkowania, wraz z całą pierzeją Rynku.
Tak, kamienica jest na razie wyłączona, właściciele lokalu czekają na dalsze decyzje, a z drugiej strony mamy świadomość, że to jeszcze potrwa, bo nawet jeżeli będzie zgoda na remont, to na pewno jest to kwestia wielu miesięcy.
Zamieścił pan wpis na Facebooku: „Wdrażamy plan alternatywny. Lądek musi mieć Księgarnię w Herbaciarni. Rozpoczęliśmy proces szukania nowego miejsca. (…) Nasz plan – przedświąteczne spotkania autorskie w Lądku-Zdroju”. Czyli nie traci pan nadziei, nie rezygnuje z działalności księgarnianej?
Działamy! Projekt Księgarni w Herbaciarni w ramach Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Lądeckiej powstał zaledwie w kwietniu tego roku. Ale efekt tego działania przerósł wszelkie nasze oczekiwania!
To wspaniałe.
Tak, wspaniałe – biorąc pod uwagę reakcje naszych autorów, którzy gościli na spotkaniach, reakcje ludzi uczestniczących w tych spotkaniach. Cieszymy się, że zaakceptowano nasz pomysł, bo z jednej strony ulokowaliśmy się w Herbaciarni, więc to nie była tylko i wyłącznie zwykła księgarnia, ale miejsce spotkań przy kawie, przy herbacie, przy ciastku, a z drugiej strony narzuciliśmy sobie dodatkowo trochę niszowe działanie, ponieważ oferowaliśmy książki z autografami. Czyli prowadziliśmy sprzedaż książki bardziej osobistej. I osoby, które do Lądka przyjeżdżają (np. do sanatorium) czy osoby tu mieszkające, nagle zyskały możliwość kupienia prezentu dla kogoś bliskiego, dla siebie lub jako pamiątkę, aby potem wspominać, że akurat, w Lądku, a nie na targach, mieli możliwość bezpośredniego kontaktu z lokalnym twórcą. Czasami było tak, że przychodziły do nas osoby, które informowały, że będą w Lądku jeszcze przez tydzień i bardzo proszą o autograf z osobistą dedykacją od autora. I tak to u nas działało.
Później, gdy relacjonowaliśmy na Facebooku, jaka jest aktualna sytuacja księgarni, to bardzo wiele osób, które nas przez te pół roku odwiedziło, przekazywało słowa otuchy i zapewnienia, że chcą jeszcze do nas wrócić. I z takich powodów ciężko nie podnosić takiego pomysłu i projektu.
Księgarnia promuje lokalnych twórców…
Koncentrowaliśmy się na tym, że podejmujemy współpracę z autorami sudeckimi, dolnośląskimi. Z jednej strony z autorami stąd, z drugiej strony – z autorami piszącymi o Sudetach. Takim impulsem był projekt – książka i działania – Zbyszka Piotrowicza i jego „Sudeckość”. Włączyliśmy się w to budowanie „naszego lokalnego domu” i mówienie o tym, czym ta sudeckość jest. I pokazanie tego wszystkiego wokół; że to nie tylko góry albo agroturystyka, ale całe olbrzymie życie kulturalne. Zresztą gdy zacznie się głębiej w to wchodzić, to jest tutaj mnóstwo pisarzy, mnóstwo muzyków, mnóstwo malarzy, rzeźbiarzy, działa tu bardzo dużo pracowni ceramicznych. Gdzieś tam w tyle głowy więc zaświtało, żeby właśnie tworzyć takie miejsce, które ukaże ich twórczość światu. Działają lokalnie, ale szerzej w Polsce nie są odbierani czy znani. Albo nie mają w sobie tej przebojowości, żeby wyjść dalej.
Po powodzi pojawiła się zapowiedź księgarni internetowej….
Zanim uruchomimy nowy lokal, chcemy stworzyć księgarnię online, bo też taka była prośba od naszych przyjaciół i odbiorców facebookowych. I gdy zaczynam rozmawiać z wydawcami, z autorami, to oni mówią: „wyjdźmy szerzej, owszem, niech będzie oferta lokalna, ale też warto lokalnym czytelnikom przybliżyć literaturę szerszą niż tylko sudecką”. Ale zapewniam – idea sudeckości zawsze z nami zostanie.
Czy był pan wcześniej związany z branżą książkową, miał pan do czynienia z handlem książkami?
Dla mnie to jest powrót do korzeni, bo przygodę z handlem książkami zacząłem w 1989 roku. Miałem wówczas trzeci stolik w Warszawie z książkami, pod Rotundą.
Wtedy tak się właśnie handlowało! To były czasy…
Radosne. Z przyjaciółmi planowaliśmy otworzyć księgarnię, ale konkurencja pozbawiła nas towaru, okradziono cały nasz magazyn. Później wszedłem w branżę reklamową, zakładałem jedną z pierwszych agencji reklamowych w Warszawie. A jeszcze później, wiadomo, koleje życia się zmieniają, podejmuje się różne biznesy, różne działania. Dwa lata temu wróciłem rodzinnie na stałe na Dolny Śląsk. Przyjechaliśmy tutaj z Warszawy. A gdy w Lądku-Zdroju rozmawiałem z przyjaciółmi, którzy też szukali pomysłu na rozwinięcie Herbaciarni działającej przy Rynku, gdy rozmawiałem też z autorami, to z tych rozmów mi wychodziło, że rynek książki cyfrowej, rynek e-bookowy, ale też internetowy, przechodzi przesilenie, ludziom zaczyna brakować kontaktu z papierową książką. I uznałem, że czas wrócić do korzeni.
Nie zamyka się pan jednak na świat cyfrowy, działalność księgarni w internecie będzie prężnie rozwijana. A czy będzie też można zdobyć książki z autografami?
Tak! Książki z autografami będzie można u nas zamawiać. Tomasz Duszyński przygotował dla nas pierwszy pakiet, Agata Kunderman, Sylwia Winnik i Jolanta Kaleta wysyłają nam już pierwsze książki. Nasi autorzy intensywnie przygotowują nam magazyn startowy.
Pod jakim adresem można szukać opatrzonych ich podpisami książek?
Właśnie jestem w trakcie zakładania e-sklepu, najprawdopodobniej nazwa będzie po prostu nawiązywała do Księgarni w Herbaciarni.
A jeśli chodzi o działalność stacjonarną – czy już są jakieś widoki na nowy lokal?
Tak, jestem już po pierwszych rozmowach. Mamy upatrzony jeden bardzo fajny lokal, większy, ale też z ogródkiem, który pozwoli nam realizować w pełni księgarnię w herbaciarni, będziemy mogli tam spokojnie organizować spotkania autorskie.
W tej chwili czekamy – do końca miesiąca powinna być decyzja. Były złożone dokumenty na remont całego budynku, a to wymaga akceptacji konserwatora. Czekamy więc na uzgodnienia konserwatorskie i termin możliwości wejścia z pracami adaptacyjnymi. Aczkolwiek gdy zapowiedzieliśmy, że chcemy otworzyć księgarnię, to czekało nas ciepłe przyjęcie. Okazało się, że jesteśmy już znani w Lądku-Zdroju, więc nawet się ucieszono, że nasza działalność będzie kontynuowana w części uzdrowiskowej.
Pańskie plany wymagają dużych nakładów finansowych… To są z pewnością ogromne kwoty – zarówno jeśli chodzi o remont, jak też wyposażenie…
Mamy deklaracje wsparcia od osób, które nas obserwują na Facebooku. Ja należę do tych, którzy lubią pracować bardzo transparentnie. Cieszymy się z zainteresowania, ale póki nie ma konkretów, nie mamy jeszcze lokalu, w którym moglibyśmy rozpocząć działalność, to nie przyjmujemy żadnych darowizn. Wszystkim chętnym, którzy chcą nas wesprzeć, odpisuję, że oczywiście przyjmiemy każdą pomoc, ale taką celową, jak już będzie wiadomo, że działamy. Chociażby po to, żeby później w odpowiedni sposób podziękować i uhonorować naszych darczyńców. Zamieścimy odpowiednie tabliczki, odpowiednie informacje, że lokal działa dzięki darom od konkretnych osób.
Jest też uruchomiona zrzutka dla nas na odbudowę – na Zrzutka.pl (pod adresem https://zrzutka.pl/8hahzw). Zorganizowała ją nasza przyjaciółka Ania z Radzymina i nawet jest już sporo wpłat. Co bardzo cieszy. Widać, że ludziom zależy na tym, aby księgarnie jednak działały. A ta nasza koncepcja, że ludzie chcą wrócić do takich miejsc i do papierowych książek, była jak widać dobrym wyczuciem.
A jeżeli się okaże, że trafiłby się sponsor, zawsze to będzie mile widziane, bo wiadomo, że to nie jest biznes, który jest wielce dochodowy, ale przy długofalowym, długoterminowym działaniu – jak najbardziej tak. Tym bardziej, że nie ma w okolicy za dużo tego typu miejsc. Księgarń w mniejszych miasteczkach już prawie nie ma. Nasz znajomy w Kudowie planuje reaktywować podobne przedsięwzięcie, bo się okazuje, że te księgarnie, które gdzieś tam ocalały, stały się bardziej sklepami papierniczymi albo są zamykane ze względu na wiek właścicieli, a nie ma chętnych do kontynuacji działalności. A inaczej jest, gdy handel się połączy z różnymi innymi działaniami, z szeroko pojętą kulturą, np. z lokalną galerią. My w ten sposób promowaliśmy lokalnych artystów. Nasza księgarnia była doskonałym miejscem do tego: nie tylko do prezentacji książki, ale kultury i sztuki z regionu.
Księgarnia miała wziąć udział w tegorocznej Nocy Księgarń…
Tak. Notabene gdy się zgłosiliśmy, to się okazało, że na wszystkie 170 księgarni z całego kraju, to poza Wrocławiem byliśmy jedyni na Dolnym Śląsku. I było bardzo smutno, gdy jednak się nie udało zrealizować planów. A program był bogaty; planowaliśmy wystawę sztuki, miała być muzyka i małe kiermasze. Właściwie miał to być mały festiwal.
Zresztą właśnie jestem po pierwszych rozmowach i kolejne osoby też nas namawiają do tego, żeby w przyszłym roku stworzyć festiwal książki w Lądku-Zdroju. Więc już się do tego przygotowujemy. W zeszłym roku współtworzyliśmy pierwsze Targi Książki Regionalnej, w ramach Nocy Poetów w Lądku, która się odbywa cyklicznie z kolei w ramach Nocy Świętojańskiej. Ale właśnie dostaliśmy impuls, żeby przygotować dużą imprezę ponadregionalną. Myślę, że za chwilę będzie o tym głośno.
Kiedy miałby się odbyć festiwal?
Obserwuję na rynku, że większość dużych wydarzeń książkowych odbywa się jesienią. Albo latem. My chcemy być starterem sezonu. Musimy brać pod uwagę to, jak funkcjonuje tutaj rynek gości. Do Lądka, który jest miasteczkiem uzdrowiskowym, turystycznym, w sezonie przyjeżdża bardzo dużo osób. Chcemy dać impuls do tego, żeby ludzie się nie obawiali wracać tutaj, odwiedzać nas. Niedawno uczestniczyliśmy w wydarzeniu w Srebrnej Górze – Twierdza Legend, i dowiedzieliśmy się, że mimo iż tam nie było powodzi, to dużo osób zrezygnowało z rezerwacji. Frekwencja nie była taka jak dotychczas. I wiemy, że trzeba podjąć wiele działań związanych z odkłamaniem lęków. Tym bardziej, że cała Kotlina Kłodzka żyje, jest tu trochę miejsc zniszczonych, ale jeśli ludzie nie będą nas odwiedzać, nie będą tu przyjeżdżać, to wszystkie działające w regionie małe rodzinne firmy nie będą miały klientów. A poza tym trzeba też dać tutejszym ludziom nadzieję. Woda, oprócz dorobku życia, zabrała też gości i całą atmosferę z tym związaną. My wszyscy żyjemy tutaj z tego. W mieście widać obce tablice rejestracyjne i to cieszy, bo to oznacza, że przybywają nasi goście, spacerują, zaglądają i kupują. Księgarnia w Herbaciarni powróci najpierw online, a potem także stacjonarnie.
Czekamy na kolejne wieści i trzymamy kciuki za to, żeby szybko znalazło się wsparcie na dalszą działalność!
(s. 4-5)
[Na zdjęciu: Tomasz Szostek z pisarką Sylwią Winnik. Zdjęcie zrobione w Kłodzku w hubie pomocowym zaraz po powodzi]