Czy lektor jest w stanie „położyć” audiobook? Czy słaba interpretacja może zaszkodzić nawet bardzo dobremu tytułowi, do tego stopnia, że maksymalnie ograniczy jego atrakcyjność jako produktu? – Naturalnie, że tak. Źle przeczytany audiobook może, po pierwsze zniechęcić do słuchania, po drugie generalnie do audiobooków, a po trzecie do tego konkretnego tytułu, niezależnie od jego nośnika – mówi Marcin Beme z firmy Audioteka, prowadzącej sprzedaż książek audio on-line. Jaki płynie z tego wniosek? A mianowicie taki, że w zdecydowanej większości przypadków sukces książki audio w największej mierze zależy właśnie od jej lektora. Bo lektor jest nie tylko interpretatorem tego, co autor danej książki „miał na myśli”, ale de facto właśnie autorem audiobooka jako dzieła zupełnie oryginalnego. Z czego zatem wynika ta szczególna siła i rola lektora? Otóż z tego, że podczas obcowania z audiobookiem słuchacz oddaje się całkowicie w jego ręce. W pełni zawierzamy interpretacji aktora, który zabiera nas do świata stworzonego przez autora danego tekstu. Jeżeli zrobi to w sposób, który nie przypadnie nam do gustu, wtedy pojawia się problem. Co decyduje o doborze lektora do konkretnego tekstu? – Często zdarza się tak, że bardzo dużo dyskutujemy z wydawcami, o tym kogo dopasować do opracowywanego tytułu, a na końcową decyzję i tak w największej mierze wpływają kwestie finansowe, czyli wysokość honorarium dla lektora i jego rola w ogólnych kosztach przygotowania audiobooka – twierdzi Beme. Często bywa tak, że priorytetem wydawców są jednak oszczędności i, zwłaszcza przy polskich tytułach, namawia się autorów, aby czytali swoje książki, bo traktują to jako dodatkowy wkład własny i zazwyczaj nie pobierają honorarium. Oczywiście czasem taki zabieg może okazać się udanym sposobem na …