Poniedziałek, 10 marca 2008
Rozmowa z Andrzejem Zasiecznym – zarządcą komisarycznym w Wydawnictwach Naukowo-Technicznych
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru216
Gdyby miał pan dokonać bilansu sprawowania przez siebie funkcji zarządcy komisarycznego w Wydawnictwach Naukowo-Technicznych, które niedawno wojewoda mazowiecki przedłużył o sześć miesięcy, co by się w nim znalazło? Zacznę od tego, że na stanowisku zarządcy komisarycznego wojewoda zatrudnił mnie 20 lipca 2006 roku, który to zarząd właśnie został przedłużony do końca tego roku. Umowa ze mną prolongowana jest natomiast faktycznie do końca czerwca. Jestem tu zatem półtora roku, w trakcie którego WNT przeszły burzliwy okres swojej historii. Zastałem przedsiębiorstwo typowo socjalistyczne, co mnie zdumiało, bo od 17 lat trwają w naszym kraju przemiany, które dotknęły także sektor wydawniczy. Moim celem było postawianie firmy z głowy na nogi. Mówiąc obrazowo, jeżeli firma stała na głowie, a ma stać na nogach, pan natomiast jest w połowie tego procesu, wydawnictwo powinno właśnie... leżeć. Tak by pewnie było, gdyby nie powołano zarządcy komisarycznego przy jednoczesnym odwołaniu poprzedniej pani dyrektor [Anieli Topulos – przyp. red.]. Oceniam, że gdyby wojewoda mazowiecki takiej decyzji nie podjął, to firma w ciągu pół roku zostałaby postawiona w stan upadłości nie mogąc spłacić swoich zobowiązań. Taką sytuację zastałem. A z jakim wynikiem zakończony został 2006 rok? Stratą w wysokości 302 tys. zł. Rok 2007 został zamknięty zyskiem brutto 41 tys. zł, który po opodatkowaniu wyniesie ok. 4000 zł. Kwota może się wydać nieduża, najważniejsze jednak, że jest powyżej zera! Ozdrowieńcze trendy trwają nadal, bo w ciągu pierwszych dwóch miesięcy mieliśmy wyższą sprzedaż niż w tym samym czasie rok wcześniej. Powiedział pan o zysku. A co z przychodami? Przychody ze sprzedaży książek wzrosły z 5,236 w 2006 roku do 5,703 mln zł w 2007 roku, przychody zaś ogółem z 5,8 mln zł do 6,314 mln zł. Kwota ta obejmuje m.in. wpływy z reklam zamieszczanych w naszych książkach, z wynajmu powierzchni w należącym do WNT budynku czy usług świadczonych najemcom, licencji na nasze publikacje w formie elektronicznej sprzedawanych przez inne podmioty. Moim założeniem jest, by przychody z działalności pozawydawniczej rosły. To swego rodzaju poduszka bezpieczeństwa. Mówił pan o socjalistycznym charakterze przedsiębiorstwa... Fundamentem działalności każdego wydawnictwa są umowy zawarte z autorami i właścicielami licencji. W WNT poprzednia pani dyrektor podpisywała te umowy w taki sposób, że druga strona jako honorarium otrzymywała 10 proc. od ceny detalicznej książki, podczas gdy w całym świecie wydawniczym obowiązuje procent liczony od ceny zbytu. Dla wydawnictwa tamten system był zabójczy – na tyle, że zaległości w wypłatach honorariów autorskich mamy do dziś. Systematycznie zresztą spłacane. Czyli to nie system był zły, a wysokość honorariów. Złe było i jedno, i drugie. Czy po zaproponowaniu przez pana nowych zasad naliczania honorariów część autorów nie odeszła do konkurencji? Nie zauważyłem. Być może jest to zasługą renomy, jaką się cieszą WNT – największego wydawnictwa naukowego na rynku, obok PWN-u. Zmiana zasad rozliczania się dotyczy także kontrahentów zagranicznych? Oczywiście, oni realia rynkowe, jakie ja tu wprowadziłem, znają od dawna. Poza tym, proszę panów – ja nie mam obowiązku wydawać przekładów. To komuś zależy na tym, żeby jego książka ukazała się w Polsce. A wracając do socjalistycznego dawniej charakteru WNT, być może był to układ (ach, ten UKŁAD!!!) korzystny dla pracowników. Tylko, że to nie dla nich istnieje ta firma. A dla kogo? Celem każdego podmiotu gospodarczego musi być osiąganie dodatniego wyniku finansowego. Jeżeli właściciel przedsiębiorstwa tej zasady nie rozumie lub nie akceptuje, to jego firma zniknie z rynku – raczej wcześniej niż później. Dużym obciążeniem dla WNT był i jest przerost zatrudnienia. Kiedy tu przyszedłem, w firmie było 77 etatów, z czego kilka niepełnych. Dziś są 52. Oczywiście nie znaczy to, że osoby, które zajmowały zlikwidowane etaty, już z nami nie współpracują. WNT nie stać na tracenie najlepszych redaktorów, mających nie tylko wysokie kwalifikacje, ale także kontakty w środowisku naukowym i akademickim. Osoby te – około dziesięciu – po przejściu na emeryturę podjęły z nami współpracę na podstawie umów o dzieło. Poprawiła się także efektywność pracy. W 2006 roku redaktor przekazywał do działu produkcji średnio cztery opracowane maszynopisy, co jest wielkością nie do pomyślenia w realiach dzisiejszego ruchu wydawniczego. Uznałem więc, że do zwiększenia wydajności pracy muszę zachęcić argumentami innymi niż słowna perswazja. Zaproponowałem przeniesienie większości pracowników redakcji i działu technicznego – w sumie prawie 20 osób – na połowy etatów, resztę wynagrodzenia rozliczając w formie umów o dzieło od zredagowanych lub poddanych korekcie arkuszy wydawniczych. To chyba uczciwa propozycja, zwłaszcza że podnoszenie wynagrodzeń w przedsiębiorstwie państwowym ponad pewien, określony wskaźnikiem pułap jest zabronione i może się zakończyć odwołaniem jego dyrektora. W latach poprzednich ten wskaźnik bywał zresztą przekraczany… Nowy system jest dla wszystkich korzystny – szczególnie dla tych, którzy chcą pracować i więcej zarabiać. A ile zarabia się w WNT? Mniej niż w podobnych firmach na Mazowszu. Ok. 2800 zł brutto. Ile ma pan osób na liście płac? 65. Chcąc płacić redaktorom od wykonanej pracy nie obawiał się pan obniżenia jej jakości? Nie. I nic takiego nie nastąpiło. Nie miałem również konkretnych oczekiwań ilościowych. Bo książki są różne – łatwiejsze i trudniejsze do redagowania, o różnej objętości. O tym, czy redaktor ma mało pracy czy dużo, decyduje jakość oddanego przez autora maszynopisu. I nie ma znaczenia, czy jest to dzieło naukowe, czy literackie. To jest myśl dosyć odkrywcza! Dlaczego zlikwidował pan Radę Pracowniczą? Nie ja. Z mocy przepisów w chwili wprowadzenia zarządu komisarycznego rozwiązaniu uległ organ reprezentujący załogę, w postaci właśnie rady. Praw pracowniczych broni związek zawodowy. W WNT jest nim „Solidarność”. I jak pan ocenia tę współpracę? Jej specyfikę określa stosowna ustawa. Zgodnie z jej zapisem, chcąc np. kogoś zwolnić zasięgam opinii Komisji Zakładowej związku zawodowego... ... która jest zawsze negatywna...  ...  po czym robię to, co – moim zdaniem – jest zgodne z interesem wydawnictwa. Związek ten nie …
Wyświetlono 25% materiału - 927 słów. Całość materiału zawiera 3708 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się