środa, 9 kwietnia 2014
Europa
CzasopismoKwartalnik Wyspa
Tekst pochodzi z numeru28
Sądzono, że ideałem słowianofilów jest jedzenie rzodkwi i pisanie donosów. Tak, donosów! Ich pojawienie się i poglądy wzbudziły u wszystkich wielkie zdumienie, a zaniepokojeni liberałowie zaczęli rozważać, czy ci osobliwi ludzie nie zechcą w końcu także ich zadenuncjować.  Dostojewski, Pisma  Wielkie społeczeństwa nie posiadają tak naprawdę duchowej jedności, choć wydają się ją posiadać, ale tylko przejściowo, w czasie wojny. Wiałoby nudą, gdyby rzecz miała się inaczej. Nie powinno nas kusić zadanie sprawdzenia, jak dalece ten stan rzeczy dotyczy innych krajów. Nasza troska ma dotyczyć Niemiec, przy czym wyraz „troska” należy rozumieć zgodnie z jego etymologią1. Bez odrobiny szowinizmu można stwierdzić, że wszelka duchowa troska o Niemcy spotykała się zawsze z nagrodą. Sprawa z Niemcami przedstawia się, naszym skromnym zdaniem, następująco. Sprzeczności, które rozluźniają i stawiają pod znakiem zapytania wewnętrzną duchową jedność i zwartość wielkich społeczeństw europejskich, ogólnie rzecz biorąc, są wszędzie takie same, są w gruncie rzeczy sprzecznościami europejskimi. Połączone w syntezie, jaką jest narodowość, różnią się jednak bardzo w poszczególnych przypadkach. Tak na przykład radykalnie i republikańsko usposobiony Francuz jest bez wątpienia równie prawdziwym, porządnym i wzorcowym Francuzem jak liberalny Anglik. On z kolei jest Anglikiem w takim samym stopniu, co jego klerykalny, rojalistyczny, konserwatywny rodak. I to Francuz z Francuzem, Anglik z Anglikiem porozumie się koniec końców najlepiej. Istnieje jednak kraj i naród, gdzie sprawy przedstawiają się zgoła inaczej; naród, który nie jest nim w sensie bezsprzecznym jak Francuzi czy Anglicy, nie jest i prawdopodobnie nigdy nie będzie, bo przeszkadza mu w tym historia jego duchowego rozwoju i rozumienia człowieczeństwa, kraj, w którym duchowe przeciwieństwa nie tylko komplikują, lecz wręcz znoszą spoistość wewnętrzną, kraj, w którym przeciwieństwa te rysują się gwałtowniej, dogłębniej, gniewniej i w którym trudniej o kompromis, niż gdzie indziej, ponieważ nie wiąże ich, lub czyni to w bardzo niewielkim stopniu, węzeł narodowej jedności, nie spaja ich poczucie wielkości i doniosłości, jak to ma miejsce w przypadku odmiennych sądów w każdym innym narodzie. Tym krajem są Niemcy. Wewnętrzne duchowe przeciwieństwa Niemiec nie są narodowe, lecz prawie wyłącznie europejskie, ścierają się niemal bez narodowego zabarwienia, bez połączenia w narodową syntezę. Duchowe przeciwieństwa Europy rozwinęły się w niemieckiej duszy niczym w łonie matki i dojrzały do zbrojnego rozstrzygnięcia. Oto właściwe przeznaczenie naszego narodu. Już nie fizycznie – potrafiliśmy temu ostatnio znowu zapobiec – lecz duchowo są Niemcy nadal bitewnym polem Europy. Kiedy mówię „niemiecka dusza”, mam na myśli nie tylko ogólnie duszę narodu, lecz także dusze, głowy i serca poszczególnych Niemców, mam na myśli także siebie samego. Być polem duchowego starcia europejskich przeciwieństw to właśnie niemieckość. Ale nie należy ułatwiać sobie sprawy i potwierdzać słabości własnego narodu, jego „utajnionej nieskończoności”, jak mówi Nietzsche, skłonnością do ulegania francuskim wpływom. Kto starałby się uczynić z Niemiec demokrację mieszczańską w sensie i duchu rzymsko-zachodnim2, ten chciałby odebrać im to, co najlepsze i najtrudniejsze, w czym skupia się cała właściwa Niemcom problematyka narodowa, ten chciałby uczynić ich nudnymi, przewidywalnymi, ograniczonymi, chciałby pozbawić ich niemieckości, byłby przeciwnikiem własnego narodu, uczyniłby z Niemców zupełnie inną, obcą duchowo nację… Osobliwe dążenie! A jednak są tacy Niemcy i byłoby wielkim błędem sądzić, że sprawy Niemiec przedstawiają się tak prosto, jak się to wydaje w przypadku wielkiej formuły „protestującego królestwa”. Ci, którzy tego jeszcze nie wiedzą, muszą sobie jak najszybciej uświadomić – bo to ważne i interesujące – że są w Niemczech wybitne umysły, które nie tylko nie biorą udziału w „proteście” ich społeczności przeciw rzymskiemu Zachodowi, lecz właściwe sobie zadanie i posłannictwo widzą w pełnym pasji proteście przeciw temu protestowi i wszystkimi siłami swego talentu domagają się ścisłego połączenia Niemiec z imperium cywilizacji. O ile wewnętrzni przeciwnicy oficjalnej i przewodzącej słowem, o tak, przewodzącej słowem Francji zdecydowanie i całkowicie stoją jednak po stronie własnego kraju, o tyle nasi przeciwnicy protestu w żaden sposób nie wspierają walczącego kraju i nie darzą go sympatią, lecz pełni podziwu, choć dziś czynić tak nie wypada, opowiadają się po stronie Zachodu, ententy, szczególnie Francji, a dlaczego szczególnie Francji, zaraz wyjaśnię. Będę się wystrzegał opisywania tych umysłów jako wyzutych z niemieckości. Pojęcie „niemiecki” przypomina bezdenną przepaść i dlatego, by nie ponieść żadnej szkody, z najwyższą ostrożnością należy traktować jego przeciwieństwo. Nie twierdzę więc bynajmniej, nawet jeśli wydaje się to obłudne, że nie są patriotami. Ich patriotyzm objawia się w tym, że wstępnego warunku wielkości, a jeśli nie wielkości, to szczęścia i piękna swego kraju nie upatrują w niedogodnej i wzbudzającej nienawiść „odrębności”, lecz, powtarzam raz jeszcze, w bezwarunkowym zjednoczeniu ze światem cywilizacji, literatury, podnoszącej na duchu i godnej człowieka krasomówczej demokracji. Ujarzmienie Niemiec zakończyłoby podbój świata, jej królestwo stałoby się doskonałe, rozległe, przestałaby istnieć wszelka opozycja. Typem niemieckiego zwolennika literackiej cywilizacji jest naturalnie nasz „radykalny literat”, którego przywykłem nazywać „literatem cywilizacji”, ponieważ radykalny literat, przedstawiciel poddanego literaturze, upolitycznionego, krótko mówiąc, demokratycznego ducha, jest zarazem synem rewolucji, duchowym mieszkańcem jej sfery i jej kraju. Tak naprawdę określenie „literat cywilizacji” jest pleonazmem. Mówiłem już, że cywilizacja i literatura są jednym i tym samym. Nie można być literatem bez instynktownego odrzucania „odrębności” Niemiec i poczucia utożsamienia z imperium cywilizacji. Więcej jeszcze, będąc literatem, jest się już niemal Francuzem, Francuzem klasycznym, rewolucyjnym, ponieważ właśnie z Francji, kraju rewolucji, literat czerpie swoje wielkie przesłanie, tam znajduje się jego raj, Złoty Wiek. Francja jest jego krajem, rewolucja jego wielką chwilą. Dobrze się wtedy miewał, nosił jeszcze miano „filozofa” i w istocie głosił, szerzył przepojoną polityką nową filozofię wolności, rozumu i troski o dobro wszystkich ludzi… Mówiąc o niemieckim literacie cywilizacji, któremu z przymiotnikiem określającym narodowość nieszczególnie jednak do twarzy, nie mam na myśli sługusów i pospólstwa, dla których jakiekolwiek studium im poświęcone byłoby zaszczytem doprawdy zbyt wielkim, nie mam na myśli tej piszącej, agitującej, propagującej międzynarodową cywilizację hołoty, której radykalizm to łajdactwo, a pisarstwo pozbawione jest korzeni i treści – zaczynu wszelkiej literatury. Jako źródło narodowego fermentu służy ono być może w jakimś stopniu postępowi, pozbawione jest jednak osobowości, człowieczeństwa, które dałoby się ująć nie tylko kowalskimi kleszczami. Mówię o „szlachetnych” przedstawicielach tego typu, bo i tacy istnieją. Mówiąc ogólnie, istnieje bez wątpienia taka ilość wrodzonych zasług w dziedzinie ducha i sztuki, która sprawia, że nie tylko nie podlega się już krytyce z punktu widzenia narodu, lecz samemu, być może na nowo, punkt ten się określa, koryguje. Będę o tym pamiętał. Zwrócę uwagę na to, że tak wysoka ranga jest czynnikiem i elementem narodowego losu. Możliwe, że czynnikiem nieszczęśliwym – tym gorzej dla narodu! Tym gorzej, powiadam, dla niego. W godzinie próby opuszcza go, i nie tylko opuszcza, jeden z najtęższych umysłów. Oto nieszczęście, zawinione przez sam naród. Nie bacząc na rangę takich umysłów i zwalczając ich poglądy, nie jest się już artystą. Będąc nim, było się przyzwyczajonym do zwracania uwagi na rangę bez zbytniego przejmowania się poglądami. Teraz jest się na pewien czas politykiem. Tym starannej więc strzec się trzeba politycznych przywar, tej na przykład, która polega na przypisywaniu przeciwnikowi niskich pobudek jego czynów, nawet jeśli on właśnie tak by postąpił. Świadomość, że „postęp” ma się po swojej stronie, owocuje widocznie poczuciem moralnego bezpieczeństwa i bliskiej zupełnego znieczulenia pewności siebie, która prowadzi w końcu do uszlachetnienia nikczemności przez prosty fakt posługiwania się nią. Oto wytłumaczenie. My, którzy moralnie czujemy się mniej pewnie, z konieczności jesteśmy bardziej bojaźliwi… Ale do rzeczy! Radykalny literat Niemiec należy więc ciałem i duszą do ententy, do imperium cywilizacji. Nie musiał ze sobą walczyć, nie przeżywał bolesnych duchowych rozterek, jego serce nie biło dla jednych i drugich, nie wygłaszał upominających, karcących i uspokajających obydwie strony kazań, nie próbował się wznieść ponad cały ten zgiełk, jak czynił to łagodny Romain Rolland. Z pasją i całkowitym oddaniem rzucił się w wir wydarzeń, ale po stronie wroga. Od pierwszej chwili automatycznie przyjął punkt widzenia ententy, co oczywiste, bo zawsze był to jego punkt widzenia. Z nieomylną trafnością czuł, myślał i mówił to, co równocześnie lub po nim mówili dziennikarze i ministrowie ententy. Był odważny, oryginalny, ale tylko jak na niemieckie wyobrażenia, tylko względnie. Ze swojego odosobnienia usiłował uczynić tragedię, niezupełnie słusznie, ponieważ istniało ono tylko w granicach Niemiec. Tak naprawdę nie myślał w osamotnieniu. To, co myślał, nie było szczytne, wzniosłe i nie ogarniało wszystkiego życzliwą rozległością. Mogło się znaleźć w każdym czasopiśmie popierającym ententę i się w nim znajdowało. Mówiąc krótko, myślał jak każdy wrogi cudzoziemiec i dlatego nie można nazwać …
Wyświetlono 25% materiału - 1356 słów. Całość materiału zawiera 5424 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się