Wędkarstwo to od lat jedna z najpopularniejszych letnich rozrywek. Uległo jej niemało literatów, czego dowody odnajdujemy także w ich dorobku. W krajowym piśmiennictwie temat wędkarski związany jest głównie z dorobkiem literackim Kornela Filipowicza. Wcześniej nie był przedmiotem istotnej kreacji artystycznej, występował marginalnie („Pamiętnik” Jana Chryzostoma Paska, nowele Adolfa Dygasińskiego, proza Józefa Weysenhoffa, Elizy Orzeszkowej, Sergiusza Piaseckiego, Ferdynandów: Goetla i Ossendowskiego, Mieczysława Lepeckiego). W PRL zagadnienie wzięli na warsztat tak różni autorzy jak: Krzysztof Coriolan („Zaczepy i brania”), Jerzy Lovell („Opowieści spod kija”) Igor Newerly („Za Opiwardą, za siódmą wodą”) , Jerzy Putrament („Arkadia”, „Balet boleni”, „Z wędką przez cztery kontynenty”), Kazimierz Orłoś („Dom pod lutnią”), Bohdan Czeszko („Nostalgie mazurskie”), Rafał Wojasiński („Złodziej ryb”) czy Zbigniew Nienacki („Pan Samochodzik i Winnetou”, „Nowe przygody Pana Samochodzika”, ale także „Raz do roku w Skiroławkach”). Pióro i wędka Realizacja amatorskiego połowu ryb – jak definiuje się fachowo wędkarstwo – w prozie Filipowicza przejawia się różnorako. Zwykle to barwna opowieść o wędkarskiej wyprawie (ale oczywiście nie tylko o niej – np. „Dzień wielkiej ryby”). Korzystanie z arsenału specjalistycznego słownictwa wędkarskiego ograniczone zostało do odwołań do powszechnie znanych czynności, przedmiotów czy wyglądów. Są oczywiście wyjątki. Niewędkarz będzie miał zapewne kłopoty ze zrozumieniem zdania „śmiga delikatnie muszką”, odnoszącego się do specyficznej – szczególnie rzadkiej w czasach, gdy opowiadanie było wydane (lata 50.) – techniki muchowej. Inny przykład trudnych do pojęcia dla laika terminów stanowią nazwy akcesoriów wędkarza: dewonik, multiplikator, tripleks, karabińczyk, telewizorek, wodery… Prozaik przez niemal pół wieku trzymał w dłoni – wymiennie – pióro i wędkę, toteż nakreślił wyrazisty i plastyczny obraz swego hobby. Bohater Filipowicza – nierzadko alter ego pisarza – starzejąc się rozmyśla o śmierci, doskwiera mu kondycja – jednak, nie zważając na to, z lubością poddaje się wędkarskiej namiętności. „To niewiarygodne, z jaką szybkością płynie czas nad wodą. To jest miejsce, w którym nie obowiązują kategorie czasowe” („Mój przyjaciel”). Skądinąd zwykle mało wiemy o głównym bohaterze tej wędkarskiej prozy. Można jedynie skonstatować, że ta pasja jest najważniejszą rzeczą w jego życiu: „O czym myślałem? O tym, dokąd pojadę następnym razem. Cóż to jest za dziwna siła, która odrywa nas od wszystkiego, jest mocniejsza od ambicji zawodowych, od polityki, kobiet, wódki …