Wtorek, 26 listopada 2019
Trudno o bardziej skrótowy i treściwy opis pasji naszego bohatera niż ten, który zawiera się w jego ekslibrisie. Już samo posiadanie osobistego ekslibrisu znamionuje wyjątkową atencję dla książek i wskazuje na ponadprzeciętne potrzeby kulturalne jego właściciela. Grafik Bogdan Kuc zaprojektował go w następujący sposób: kolumna jońska nawiązuje do kultury antycznej, po jej bokach umieszczone są dwie półkule świata – jedna półkula to piłka nożna, która przesłania życie bohatera, druga, zachodnia, to Brazylia, bo taką piłkę uwielbia, fale to pięciolinia nawiązująca do pasji muzycznych, żaglówka podkreśla miłość do Mazur, w tle pałac w Sztynorcie, którego historią jest zafascynowany. Tak wygląda ekslibris dziennikarza Stefana Szczepłka. Lektury szkolne Pierwsze wrażenia książkowe odebrał w szkole. Pamięta książki, które wówczas robiły wielkie wrażenie na wszystkich małych chłopcach: „Przygody Robinsona Crusoe” Daniela Defoe, „Wyspa Robinsona” Arkadego Fiedlera czy wszystkie książki Juliusza Verne’a iKarola Maya. Mimo że czytać nauczył się wszkole, to jednak inspiracją do pochłaniania lektur był dom rodzinny, a głównie starsze rodzeństwo: Janek, Ania i Teresa. To oni podrzucali najmłodszemu z braci propozycje lektur. – Pierwsza „Mała encyklopedia powszechna PWN” wyszła w 1959 roku i od razu ją zakupiliśmy, potem babcia Rózia w1962 roku wykupiła subskrypcję nowej dwunastotomowej encyklopedii i pięciotomowej„Geografii powszechnej PWN”, a rodzice byli robotnikami! To nie był dom wyjątkowy, bo głód wiedzy był powszechny. Panowało przekonanie, że tylko ucząc się, rozwijając intelektualnie, możemy sobie zapewnić przyszłość – opowiada Stefan Szczepłek. – W moim domu rodzinnym kupowano całe serie klasyków: dzieła wszystkie Adama Mickiewicza, Bolesława Prusa, Juliusza Słowackiego – dodaje Wanda Szczepłek, żona pana Stefana. – Robiono to z myślą o nas, o swoich dzieciach, traktowano to jak nasz posag. Państwo Szczepłkowie trzymają wszystkie książki z przeszłości, łącznie z encyklopediami itomami klasyków, w kilku miejscach, rozpierzchnięte po rodzinie. Remont sprzed paru laty zamienił bibliotekę, którą wówczas było ich mieszkanie, w przestrzeń do życia dla ludzi. Nadmiar książek, które panoszyły się już w każdym pokoju, odczuwalny dla wszystkich domowników, został sprawiedliwie rozparcelowany po różnych domach: rodzeństwa, dzieci i do własnej piwnicy. Żadna z książek starszych czy nawet nieaktualnych lub niepotrzebnych nie została wyrzucona. – Nie pozbywam się książek w ogóle – stwierdza dziennikarz. – To jest nieszczęście – podkreśla żona przewrotnie. – Nawet książek o kanalizacji w starej Warszawie nie mogłam wynieść do biblioteki. – Tych najmniej wartościowych też nie umiem oddać. Kocham książki jako przedmioty, co więcej, nawet kiedy wiem, że mam jakieś pierwsze wydanie tytułu, a zachwyci mnie wznowienie – kupuję! – Ja się poddałam – sumuje żona. Poszerzanie horyzontów – Lata sześćdziesiąte to moda na literaturę amerykańską, czytałem wtedy książki Ernesta Hemingwaya, Trumana Capote, Johna Steinbecka, Williama Faulknera, ogromne wrażenie zrobił na mnie „Buszujący w zbożu” Davida Salingera oraz „Gubernator” Roberta Penn Warrena. Wszystkie te książki mam po dziś, ale w innych domach – u brata, siostry. Podobnie jak i pozostałych klasyków: Alberta Camus, Izaaka Babla, Michaiła Bułhakowa. Studiowałem w Instytucie Nauk Politycznych, tak się wtedy, na wzór rosyjski, nazywał mój wydział. Silnie zideologizowany, także studia nie były siłą napędową moich lektur, alternatywą był wydział filozoficzny, na którym słuchałem wykładów Leszka Kołakowskiego i Zygmunta Baumana. Wnioski ze studiów były jednoznaczne: należy się kształcić i rozwijać. Dawka propagandowej wiedzy podawana w czasie studiów wymagała bardzo rzetelnych wysiłków intelektualnych, aby dać jej odpór. Zawsze doceniam ludzi, którzy stanęli na mojej drodze. Wtedy też spotkałem kilka osób, które uświadomiły mi, że muszę jeszcze więcej czytać, aby wiedzieć więcej. Wówczas ukułem moją dewizę życiową: „Lubię wiedzieć”. A interesowało mnie prawie wszystko, głównie architektura i muzyka. Chciałem studiować historię sztuki. W latach dziewięćdziesiątych pojawiły się bardzo dobre serie biografii muzycznych, kompozytorów klasycznych – opowiada Szczepłek. – Uwielbiam Bacha, a najbardziej kompetentna biografia J.S. Bacha jest autorstwa Alberta Schweitzera. To autor wszechstronny: filozof, teolog, muzyk, praktyk znający budowę instrumentów, działacz społeczny, lekarz... Humanista w pełnym tego słowa znaczeniu. Już nie będę dodawał, że za swoją działalność na rzecz pokoju otrzymał Nagrodę Nobla. Dziś najbardziej cenię sobie Mariusza Urbanka, który jest autorem wielu genialnych biografii, m.in. generała Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego – „Wieniawa. Szwoleżer na Pegazie”, Leopolda Tyrmanda – „Zły Tyrmand”, Stefana Kisielewskiego – „Kisiel”, Władysława Broniewskiego – „Broniewski. Miłość, wódka, polityka”, Juliana Tuwima – „Tuwim. Wylękniony bluźnierca”, Jana Brzechwy – „Brzechwa nie dla dzieci”. Moją pierwszą pracą z tzw. nakazu był etat w zakładach mechanicznych, a co drugi dzień popołudniami jeździłem do drukarni Domu Słowa Polskiego, gdzie drukowano „Sztandar Młodych”, byłem tam tzw. depeszowcem. Moja praca polegała na czytaniu depesz sportowych z ostatniej chwili i przystosowywaniu ich do druku. To była świetna szkoła zawodu dziennikarza. Piłka nożna Stefan Szczepłek piłką nożną interesował się od zawsze. Kiedy zaczynał pracę dziennikarza sportowego, …
Wyświetlono 25% materiału - 751 słów. Całość materiału zawiera 3005 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się