Jak zaczął się nasz świat? Nie wiadomo. Nie ma żadnych źródeł pisanych, są to tylko spekulacje. Ale jakiś mit o stworzeniu świata musiał istnieć. Spróbujmy zatem opisać słowiański Genesis. Na początku była woda, wielka i nieskończona, z której wyłonił się Bóg, a potem jego antyteza. Był więc bóg dobra i zła: Białobóg i Czarnobóg. Albo Perun i Weles – Bóg Piorunów i Pan Nawii. Albo Bóg i Diabeł, jak to głoszą ludowe wierzenia. Dzielą sfery wpływów, jeden bierze we władanie niebiosa, drugi zaświaty. Jeden zarządza ludzkim życiem, drugi śmiercią. I oczywiście są skonfliktowani. A więc konflikt przeciwieństw… Tu mamy do czynienia z mitem o wyłowieniu, który powtarza się w różnych wierzeniach. W najstarszych kulturach morze i ocean były traktowane jako pramateria, z której wyłoniła się Ziemia i cały świat. Kto je stworzył? Mnie najbliżej jest do poglądu, że pierwotną siłą stwarzającą była Prabogini. Jako istota, która była praźródłem, mogła być nawet matką wszystkich bogów. Czy możemy przyjąć, że Słowianie wierzyli w kołową historię świata, że historia była dla nich powtarzającym się cyklem? Słowiański czas nie płynął linearnie z przeszłości w przyszłość, ale obracał się po kole. Słońce wschodziło i zachodziło, po nocy był dzień, a po wiośnie lato. Zjawiska powtarzały się cyklicznie, a czas miał dwie jakości: był pomyślny dla człowieka albo mu nie sprzyjał. Jeśli mamy cykl, to muszą być narodziny i śmierć. Jak Słowianie podchodzili do tej drugiej? Bali się jej? Czy w jej obliczu również stosowano obrzędy magiczne? Śmierć była po prostu przejściem do innego świata. Zmarłego wyposażano więc w rzeczy mu najpotrzebniejsze: pokarm, odzież, broń. Ciało palono wraz ze wszystkimi darami. Uważano bowiem, że rzeczy za życia bliskie człowiekowi mogą przechowywać jego duszę. W późniejszych czasach nasi przodkowie wierzyli, że po śmierci zwłaszcza młode osoby mogą przemienić się w drzewo. Stąd na Podlasiu zakazywano wycinania jarzębin. A narodziny? Jak się na nie przygotowywano i jak je świętowano? O tym, jak ułoży się życie człowieka, decydowały Rodzanice – bóstwa losu, tak jak greckie Mojry i rzymskie Parki. Mieszkały na końcu świata, w pałacu Słońca. Były znane pod nazwami: „rodzanice” (rodzące), „sudjenice” (wieszczące, sądzące), „narecznice” (określające), a także jako trzy zorze: zorza porankowa, zorza południowa, zorza wieczorowa. Pojawiały się trzy dni po narodzinach dziecka w towarzystwie boga Roda, który – (o dziwo!) jako bóstwo męskie był związany z porodem, ale też z koncepcją rodu – decydował, jaka dusza trafi do danego rodu. No wreszcie jakiś mężczyzna w tym słowiańskim panteonie! Co było dalej? Na przyjście rodzanic należało się odpowiednio przygotować. Po porodzie okadzano dom i do …