Poniedziałek, 24 czerwca 2013
Rozmowa z Pawłem Szwedem, szefem wydawnictwa Wielka Litera
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru357
Minął rok od powstania wydawnictwa Wielka Litera. Czy jesteś z tego czasu zadowolony? Bardzo! Ale nie aż tak, żeby siedzieć wygodnie w fotelu, nogi trzymać na biurku, a od czasu do czasu jeździć na wyspy pacyficzne. Są tacy wydawcy, którzy jeżdżą na wyspy... Też kiedyś pojedziemy. Ale poważnie – pierwszy rok naszej działalności, czyli rok 2012, udał nam się bardzo dobrze. Mówiąc najkrócej – wykonaliśmy plan. Nasze przychody były na poziomie 3,5 mln zł, a zysk na poziomie 0,6 mln zł. Jeśli takie proporcje miałyby się utrzymać, to żyć nie umierać. To spojrzenie od środka. Ale głosy na temat Wielkiej Litery, które słyszę z zewnątrz, tę dobrą ocenę potwierdzają. W tym czasie, w ciągu jednego roku, zbudowaliśmy od zera wydawnictwo zauważalne, a nawet – zaryzykuję takie stwierdzenie – liczące się. Bo jeśli jest się wydawcą Jerzego Pilcha i Eustachego Rylskiego z jednej, a zarazem Janusza L. Wiśniewskiego czy bestsellerowego cyklu powieści Sylvii Day z drugiej strony, nie można być wydawcą niszowym. W ubiegłym roku rozpoczęliśmy też wydawanie serii „Czytelnia Polska” (w której, poza dwoma wymienionymi pisarzami, ukazały się książki: Ingi Iwasiów, Kaspra Bajona i Piotra Czerwińskiego), serii „Strefa Reportażu” (z nazwiskami polskimi: Grochowska, Kołodziejczyk, Leszczyński, za parę miesięcy nowy Domosławski i zagranicznymi, dotąd nieznanymi w Polsce, czołowymi amerykańskimi reportażystami, Markiem Dannerem i Jonem Lee Andersonem). Na listy bestsellerów wprowadziliśmy powieść Jana Jakuba Kolskiego „Egzamin z oddychania” albo skandalizującą (a może nawet skandaliczną) powieść A.J. Gabryela „Facet na telefon” (jej druga część właśnie weszła do sprzedaży). Jednocześnie wydaliśmy „Dwie kobiety” – niepublikowany wcześniej po polsku tom opowiadań noblistki Doris Lessing, „Chemię łez” – najnowszą powieść dwukrotnego laureata Bookera Petera Careya, czy pierwszą w języku polskim książkę poświęconą konferencji w Wannsee. Albo „Reżyserów” – świetny, ślicznie wydany tom wywiadów, które krytyk filmowy Janusz Wróblewski przeprowadził z największymi współczesnymi nazwiskami światowego kina. Uderza przede wszystkim różnorodność tej oferty... O to mi idzie w tym zajęciu, w prowadzeniu domu wydawniczego – żeby zachować równowagę. Publikować tytuły, nazwijmy to, popularne, ale po to, by stać nas było na jednoczesne publikowanie rzeczy wartościowych, które w przeciwieństwie do tych pierwszych, pozostaną i są po prostu ważne dla kultury. Zresztą nie bagatelizowałbym czytadeł – wierzę, że lepiej dla szarych komórek statystycznego Polaka/Polki, kiedy traci czas na romansidło niż miałby w tym czasie oglądać „Mam talent na lodzie” czy inne „tap madel”. Czyli po roku widzisz same plusy? Aż tak sielankowo nie jest. Tak jak cała reszta rynku mamy dwa podstawowe wyzwania – po pierwsze terminy płatności. Są skandalicznie długie, książki wchodzą na rynek, czytelnicy je kupują, płacą, a pieniądze nie wracają do wydawcy. Druga sprawa, zresztą związana z pierwszą, to delikatnie mówiąc, rażące nadużycie ze strony państwa – firmy są zobowiązane płacić podatki nie od pieniędzy, które naprawdę wpływają na konto, ale od faktur. Jeśli termin płatności faktury określony jest na pół roku, to podatek płacisz teraz, a pieniędzy, od których państwo pobrało podatek, jeszcze na oczy nie widziałeś i długo nie zobaczysz. O tym wszyscy dobrze wiemy... Ale to trzeba powtarzać tak długo aż przepisy zostaną zmienione. Wszyscy o tym od lat wiedzą i żadna instytucja państwa w to nie ingeruje. Nie sądzę, żeby wydawcy sami mogli skutecznie wywrzeć presję w tej sprawie. Tu jest potrzebny zewnętrzny regulator. No ale pierwszy rok Wielkiej Litery pokazuje, że jednak znaleźliście na tę sytuację sposób... To prawda, sprawnie współpracujemy z wiodącymi hurtowniami i z Empikiem. Mówię jednak o dwóch prostych kwestiach, których zmiana ułatwiłaby życie wydawcom. Nie tylko im zresztą. W innych branżach bywa, że terminy płatności są wspaniałe dla dostawców, ale są tam inne problemy, z którymi na szczęście nie spotykamy się …
Wyświetlono 25% materiału - 593 słów. Całość materiału zawiera 2373 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się