Czwartek, 12 listopada 2020
ROZMOWA Z PAWŁEM SŁAWATYCKIM, PREZESEM ZARZĄDU DRUKARNI CPI MORAVIA W POHOŘELICACH (CZECHY)
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeruBiblioteka Analiz nr 534 (21/2020)
Drukarnia CPI Moravia jest dalej częścią koncernu poligraficznego? W zasadzie niewiele się u nas zmieniło od czasu naszego poprzedniego wywiadu w sierpniu 2017 roku. Tylko tyle, że główna siedziba Grupy CPI, do której należy nasza drukarnia, jest obecnie w Wielkiej Brytanii, a była we Francji. Przy czym management pozostał w Paryżu. CPI Moravia nadal należy w ramach całej organizacji do grupy drukarń niemieckich, choć budżetowo jesteśmy niezależni jako firma czeska. Dlatego mogę powiedzieć, że niewiele się zmieniło. Dodam jeszcze, że z Grupy CPI nie ubyło żadnej drukarni i liczba zakładów jest taka sama jak poprzednio, czyli 15. Nasze drukarnie działają w Hiszpanii, Francji, Niemczech, w Wielkiej Brytanii i Czechach. Czy drukarnia CPI Moravia ma dawne tradycje z czasów Czechosłowacji, czyli sprzed 1993 roku? Nie ma takich tradycji, w tym miejscu produkcja poligraficzna zaczęła się dopiero od inwestycji austriackiej w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i nie była to drukarnia lecz introligatornia. Została zbudowana od podstaw przed dwudziestu pięciu laty. Nasza historia jest krótka, jeżeli porównamy ją z innymi drukarniami z naszej Grupy, jak Firmin-Didot we Francji (założona w 1713 roku) albo Ebner & Spiegel w Niemczech (założona w 1817 roku) czy Mackays w Wielkiej Brytanii (założona w 1857 roku). Dlatego w grupie jesteśmy raczej młodą drukarnią, która – jak powiedziałem – powstała jako introligatornia założona przez firmę austriacką na potrzeby austriackiego rynku. Po jej przejęciu przez Grupę CPI podjęto inwestycje i rozbudowano park maszynowy, aby z introligatorni powstała pełnozakresowa drukarnia. Do dzisiaj sama introligatornia w ramach naszej firmy jest większa niż część drukująca. W dalszym ciągu nie jesteśmy w stanie wykorzystać potencjału introligatorni produktami z naszych maszyn drukujących. Dlatego 20 proc. zleceń, jakie otrzymujemy, to zlecenia introligatorskie dla drukarń austriackich, czeskich oraz niemieckich. Czy otrzymujecie zlecenia z drukarń cyfrowych? Raczej nie. Drukarnie cyfrowe dzisiaj wykonują oprawę książek we własnym zakresie, a z drugiej strony są to zbyt małe nakłady, aby opłacało się je wozić z Niemiec czy Austrii, a nawet od nas. Otrzymujemy głównie zlecenia od drukarni arkuszowych, jak też od drukarni, które produkują katalogi na maszynach zwojowych. Czy introligatornia wykonuje głównie oprawę twardą? Głównie twardą właśnie, bo dla oprawy miękkiej, która jest relatywnie tania, transport na kilkaset kilometrów jest nieopłacalny. Koszty transportu są wyższe niż koszt samej usługi introligatorskiej. Rozumiem, że macie „najlepszą introligatornię w Europie Środkowej”? Tego nie powiedziałem. Teraz w wielu drukarniach są nowe inwestycje, również w Polsce. Pod względem wyposażenia maszynowego są one bardzo dobre. Mówiłem tylko, że mamy większy potencjał produkcyjny w introligatorni niż w drukarni. Dlatego obsługujemy też rynek drukarń, które nie mają własnych introligatorni. Ilu zatrudniacie pracowników? Mamy około 300 pracowników stałych, do tego dochodzą pracownicy sezonowi, którzy w zasadzie też są stałymi pracownikami. Różnica polega tylko na tym, że nie są zatrudnieni bezpośrednio przez nas, ale przez agencje pracy. I chociaż nazywamy ich pracownikami sezonowymi, to często pracują przez cały rok. Poprzednio zwiększaliśmy zatrudnienie, gdy przychodził okres druku katalogów czy potrzebowaliśmy więcej osób do prac ręcznych, na przykład do pakowania. Czeski rynek jest bardzo „ciężki” pod względem zatrudnienia. Brakuje pracowników. Często musimy korzystać z innych rynków, głównie z Ukrainy. O tym mówiłeś podczas naszej rozmowy w 2017 roku. Wtedy powiedziałeś, że macie dużą grupę pracowników z Ukrainy i to pracowników, którzy praktycznie są już waszymi stałymi pracownikami… Mamy takich pracowników z Ukrainy, którzy pracują u nas po dwa lata, a nawet więcej. Można więc powiedzieć, że są już stałymi pracownikami. Są jednak też i tacy, którzy pracują kilka miesięcy i wracają. Czy pracownicy z Ukrainy są profesjonalnie przygotowanymi drukarzami, czy dopiero tutaj uczycie ich zawodu? Niestety, tutaj ich dopiero uczymy. Jeżeli ktoś ma przygotowanie poligraficzne, to jest to tak znikoma liczba, że właściwie nie ma znaczenia. Mamy zresztą ludzi o bardzo różnym przygotowaniu. Mieliśmy oficera, który pracował w porcie lotniczym, był fizyk atomowy, a także nauczyciel i lekarz. Przecież Ukraina ma rozwinięty przemysł poligraficzny, a we Lwowie utworzono Ukraińską Akademię Druku, która została w 1994 roku przemianowana na Ukraiński Instytut Poligraficzny im. Iwana Fetorowa. Polscy specjaliści zdobywają tam tytuły naukowe. Ale widocznie zapotrzebowanie na zawodowe kadry jest tam na tyle duże, że profesjonaliści nie trafiają do CPI Moravia… Nie znam realiów rynku ukraińskiego. Jaka jest wielkość produkcji w CPI Moravia? W minionym roku fiskalnym, który obejmował okres od 1 kwietnia 2019 roku do 31 marca tego roku, wyprodukowaliśmy 37 mln egz. książek, w tym 3,5 mln dla wydawców czeskich i 4,6 mln dla wydawców polskich. Jak można scharakteryzować park maszynowy? Podstawą są rolowe maszyny drukujące i tak jak cała Grupa CPI skupiamy się na druku książkowym. Mamy trzy maszyny główne i dwie rezerwowe. Zasadniczo pracujemy na tych trzech maszynach głównych, ale w przypadku wielkiego zamówienia lub problemów technicznych wykorzystujemy też maszyny rezerwowe. Nazywamy to back-up. Wykonujemy druk dla kolegów z Niemiec, albo koledzy z Niemiec drukują dla nas. Czasami także, gdy termin wykonania zlecenia jest bardzo krótki, wykonuje je drukarnia z Grupy, która ma taką możliwość. Oczywiście wszystko ma granice. Nie jesteśmy w stanie wyprodukować nakładu 100 tys. egz. na jutro. Co prawda oznacza to u nas tylko około 20 godz. pracy na maszynie …
Wyświetlono 25% materiału - 758 słów. Całość materiału zawiera 3035 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się