Wtorek, 29 września 2020

Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz!
Nasza Księgarnia, Warszawa 2020, s. 280,
ISBN 978-83-10-13541-4

Niezależnie od tego, jak bardzo osobiście cenię sobie powieści historyczne, zawsze z wielkim zainteresowaniem sięgam do książek współczesnych. Recenzując te utwory, jak choćby „Pasztety, do boju!” Clémentine Beauvais czy „Tabletki na dorosłość” Doroty Suwalskiej, zawsze myślę o czytelniku, który ma szanse odnaleźć się w utworze i uznać jego problematykę za własną. Ufam, że tak się stanie w przypadku „Wstydu…”, książki-laureatki II nagrody w konkursie im. Astrid Lindgren.

Wstyd towarzyszy człowiekowi całe życie. Nie ma znaczenia wiek ani wykształcenie, doświadczenie czy pozycja społeczna. Czy jest to uczucie twórcze, czy pasywne? Skłania nas ku dobremu, powstrzymuje przed haniebnym postępowaniem czy paraliżuje? W każdym środowisku i w każdych czasach działa silna presja społeczna, aby się nie ośmieszyć, nie wyjść na idiotę. O tym właśnie jest ta książka.

Bohaterka numer jeden (będzie ich kilkoro, pojawią się stopniowo na kartach książki, niczym postacie w klasycznej sztuce teatralnej) to Julianna, wrażliwa nastolatka. Właśnie została publicznie upokorzona przez klasowego wesołka i, podobnie jak Ania Shirley po incydencie z Gilbertem, postanawia nigdy nie wracać do szkoły. Kto może ją wesprzeć, nie prawiąc morałów o zbliżających się egzaminach? Bynajmniej nie mama (kolejna dramatis personae), załamana po odejściu męża. Porzucona dla młodszej kobiety, przeżywa też wstyd, czując się gorsza i niepotrzebna.

Podczas pobytu w domu Julianka cały czas śledzi echa swojego upokorzenia na Facebooku, wreszcie wikła się w toksyczny związek z Michałem, kolegą z klasy, fejsbukowym celebrytą, którego lajki i followersi są źródłem zazdrości i podziwu. Ten związek daje Juliance poczucie przynależności i świadomość tego, że jest dla kogoś ważna. Rozwój tej znajomości czytelnik poznaje na bieżąco dzięki zapiskom w dzienniku, który Julianna zakłada, a który nazywa „Księgą wstydu”. Tam zapisuje wszystkie, w swoim mniemaniu, straszliwe wtopy oraz liczne przykłady żenady i obciachu. Ten dziennik jest rodzajem terapii, pozwala wyrzucić z siebie złe emocje, przynosi ulgę.

Na szczęście ster akcji przejmuje babcia Delfina i to ona zaangażuje Juliankę do działań, które odpędzą myśli samobójcze. Działania te wiążą się ze sztuką, bowiem babcia Delfina pracowała jako reżyser teatralny, odnosząc wiele sukcesów. Niestety (tu pojawia się kolejny motyw wstydu), babcia nigdy nie pracowała na etacie i nie ma emerytury, rozpaczliwie więc szuka pracy. Możliwość zorganizowania przedstawienia w prowincjonalnym ośrodku kultury przez amatorski zespół seniorów staje się dla wszystkich szansą na powrót do normalności. Pogrążona w depresji mama zagra rolę Guślarki, Julianna jest asystentką reżysera, a koledzy z klasy, w tym Aleksy, bloger filmowy, będą odpowiadali za muzykę, pion techniczny i scenariusz.

Czy naprawdę przyzwoitość i wstyd to pojęcia przebrzmiałe, a liczy się jedynie skuteczność? Tak utrzymuje lokalny biznesmen, zarazem dawny znajomy babci Delfiny, obecnie sponsor przedstawienia. Jak zmieniło się w ostatnich latach pojęcie wstydu publicznego? Czy jest to powód do ostracyzmu towarzyskiego? Co powiedzą na to nasi czytelnicy? Czy rozpoznają w powieści sytuacje i postacie, które widzą na co dzień? Czy zjawisko cyberprzemocy jest obecne w ich życiu? To temat do przemyśleń i dyskusji.

Okrzyk „Wstydu za grosz!” usłyszymy dopiero na końcu, w jakże niewinnej sytuacji. Bohater powieści dotyka nieśmiało kunsztownie splecionych włosów Julianki, co oburza starszą panią, współpasażerkę autobusu, która nieśmiały, czuły gest odbiera jako prostackie „obmacywanie”. Miejmy nadzieję, że para nastolatków nie przejmie się reprymendą. W końcu mieli tyle okazji do zawstydzenia, że są zahartowani.

Autor: Maria Kulik