Dorota Suwalska: Tabletki na dorosłość
Adamada, Gdańsk 2018, s. 256, ISBN 978-83-7420-768-3
Zawsze z ciekawością otwieram kolejną książkę Doroty Suwalskiej, zastanawiając się, czym ta autorka nas zaskoczy. Z radością i satysfakcją obserwuję jej rozwój literacki i pamiętam ten dzień, w którym po raz pierwszy wręczano jej wyróżnienie literackie w konkursie „Książka Roku Polskiej Sekcji IBBY”.
Akcja kolejnej współczesnej powieści Doroty Suwalskiej toczy się w post gimnazjalnej rzeczywistości. Gimnazjów nie ma – problemy pozostały. Narracja utworu przebiega w trzech płaszczyznach, różnicowanych czcionką. Jeden tor to utrzymana w pierwszej osobie narracja 13-letniego Marka, bohatera powieści, a zarazem blogera. Jego marzeniem jest być dorosłym, co konkretnie ma się przejawiać we wzroście, aby nikt nie nazywał go Mikrobem. Drugi plan to przeżycia Marka w skórze trzydziestolatka, bo otrzymane dzięki zamówieniu internetowemu tabletki na dorosłość wywołują oczekiwany skutek, ale mają też działania uboczne.
Poszukiwanie odpowiedniego medykamentu na stronie Apteki Trzech Smutków nie było sprawą prostą, autorka wykazuje ogromną inwencję frazeologiczną i słowotwórczą, podsuwając stroskanemu nastolatkowi w dziale „Na wzrost” preparaty „Jak urosnąć w swoich oczach?”. Wreszcie –BINGO! Jest! Niestety, nieumiejętne dawkowanie (jedna? dwie? co z tabletką ukruszoną, jak ją liczyć?) sprawia, że bohater staje się dorosły w nieoczekiwanych momentach i wraca do chłopięcej postaci równie niespodziewanie, gubiąc zbyt duże spodnie. Wreszcie trzeci plan narracyjny to właśnie ów blog, gdzie Marek, kryjący się pod nickiem, próbuje nawiązać kontakt z Magikiem (dostawcą tabletek), aby zapanować nad sytuacją, która go po prostu przerasta. Blog jako forma komunikacji pozwala się uzewnętrznić, jednocześnie zachowując anonimowość. Coraz liczniejsze komentarze czytelników, a następnie dyskusje rówieśnicze pomagają Markowi znaleźć odpowiedź na pytanie, czym jest dorosłość i co się staje z naszymi marzeniami z dzieciństwa.
Rozpaczliwe zmagania Marka obserwują z troską rodzice, z trudem utrzymujący wspólny front pedagogiczny. Ojciec jest dawnym rockmanem, w znacznej mierze żyje wspomnieniami i ma kumplowskie podejście do syna. Mama, wprost przeciwnie, konkretna i rzeczowa, przewidująca konsekwencje, żadnego „jakoś to będzie”. Jakież będzie zaskoczenie Marka, gdy odnajdzie dawne zdjęcia rodziców, a na nich parę z trasy koncertowej zespołu „Swobodno” – tatę z dredami (żadna nowina, nadal je ma) i mamę z irokezem! Wygląda na to, że mama była jedną z wielu fanek, a pojawienie się dziecka spowodowało przyspieszone dojrzewanie obojga. O tym, że nie było łatwo (własne trudne relacje międzypokoleniowe) czytelnik dowiaduje się poniekąd „między wierszami”, a i dla Marka będzie to sporym zaskoczeniem.
Moje bibliotekarskie podejście każe mi postawić pytanie o adresata książki. Jest to niewątpliwie współczesny nastolatek, lubiący książki „z życia”, niekoniecznie pełne gryfów, smoków, jednorożców etc. Obecność wirtualnych światów na pewno się dzisiejszym odbiorcom spodoba, to przecież ich codzienność. Utrzymana w konwencji fantasy akcja ma odniesienia do rzeczywistości – tak właśnie wygląda proces dorastania, jesteśmy dorośli i dziecięcy jednocześnie, zmienia nam się wygląd i nastrój, nie radzimy sobie z własną tożsamością.
To dobra i mądra książka, skłania do refleksji, prowokuje do pytań o relacje międzyludzkie, a jej optymistyczne przesłanie na długo zostaje w pamięci. Cieszę się, że dobre doświadczenia z własnego życia (autorka sama jest matką dorosłego syna) zaowocowało kolejną, dobrą książką.