Rafał Księżyk napisał siedem książek, opublikował dziesiątki artykułów, kupił tysiące płyt i książek, a przeczytał ich niezliczoną ilość. Na pewno więcej niż ma na półkach swojej biblioteki. Nikt go do czytania nigdy nie musiał namawiać. Czyta, odkąd sięga pamięcią. Kiedy poznał swoją przyszłą żonę Zuzannę, krępował się zapraszać ją do swojego pokoju, bo zapełniały go pudła z płytami i książkami. Ich pierwsza wspólna biblioteka była imponująco wielka, zajmowała całą ścianę w salonie i ściany w dwóch pozostałych pokojach. Budziła zachwyt gości i dawała świadectwo oczytania gospodarzy. Rafał był dumny. Zuzannę taki intelektualizm irytował. Nie lubi rzeczy na pokaz, chociaż zbieranie książek przez Rafała nie jest na pokaz. Wynika to z jego charakteru. Z jednej strony mola książkowego, z drugiej – wywrotowca. Interesuje się bardzo różnymi dziedzinami i zawsze stara się poznać je do końca, wnikliwie i głęboko. Rafał czytał wszystko, w dzieciństwie były to prezenty od mamy, babci, potem regularnie sam kupował. W latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych książka była towarem deficytowym. Nie było żadnego systemu informacji o nowościach, sam jeździł po księgarniach w różnych dzielnicach, bo w tych ze Śródmieścia książki znikały najszybciej, i polował. Najciekawsze rzeczy można było zdobyć w antykwariatach, które kiedyś znajdowały się w centralnych punktach dużych miast. Pamięta te z Warszawy, Wrocławia, Poznania, Gliwic, Katowic. – Jako młody człowiek czytałem literaturę przygodową, o Indianach, piratach i odkrywcach, a potem w okresie licealnym „leciałem po całości”. Wówczas odkryłem fantastykę, którą czytam do dziś, sprawdzałem literaturę piękną, posługując się metodą prób i błędów, przykładowo, z klasyków nie zdołałem przebrnąć przez Williama Faulknera i Tomasza Manna. Nie miałem klucza w doborze lektur, a miałem potrzebę, aby próbować wszystkiego, dopiero z czasem wyrobiłem swoją literacką ścieżkę. Podczas studiów prawniczych czytałem książki z szeroko rozumianej humanistyki: eseje, biografie wręcz pochłaniałem. Tak zbudowałem zrąb mojej biblioteki, rzucałem się w różne tematy bardzo spontanicznie, wychodząc naprzeciw mojej ciekawości. Z czasem, a w zasadzie w związku z jego brakiem, kupowałem książki, które były mi po prostu potrzebne do pisania. W ten sposób meblowałem sobie głowę – opowiada Księżyk. Era Amazona Przełomem w budowaniu biblioteki Rafała Księżyka był internetowy dostęp do niemal nieograniczonych zasobów Amazona. Kupował dużo, głównie książki muzyczne, które okazywały się niezbędne w pracy zawodowej. Kiedy orientował się, że stosy zgromadzonych lektur grożą nieprzeczytaniem, przerywał to kompulsywne kupowanie. – Otrzeźwiałem i z trudem zacząłem powstrzymywać się przed nowymi zakupami. Cieszy mnie sam fakt, że strumień internetowy jest pod ręką. Muszę się w tym względzie bardzo dyscyplinować. Każda przeprowadzka, a było ich cztery, sprawiły że moja biblioteka była redukowana. Umiem się z książkami rozstawać. Jednak wciąż przybywają nowe pozycje – podkreśla. Dziś w nowym mieszkaniu państwa Księżyk biblioteka nie stanowi już głównego umeblowania, jest rozłożona równomiernie po całym mieszkaniu. Rafał ma zdecydowanie mniej miejsca na książki. W salonie stoi jeden regał, zapełniony książkami wydawnictwa W.A.B., w którym pracuje. Dominują dwie serie: biograficzna „Fortuna i Fatum” oraz prozatorska „Don Kichot i Sancho Pansa”. Obok nich charakterystyczne wysokie grzbiety książek wydawnictwa Noir sur Blanc (głównie Don DeLillo), „Seria Amerykańska” wydawnictwa Czarne i dzieła Gombrowicza. W gabinecie Zuzanny, w którym przyjmuje pacjentów, stoi kilka regałów. Dominuje klasyka, nadwątlona po kuracjach odchudzających z czasu przeprowadzki, głównie literatura rosyjska burzliwego okresu porewolucyjnego z początku XX wieku, oraz serie PIW-u: „Biblioteka Klasyków”, „Współczesna Proza Światowa”, dzieła Bułhakowa, Conrada, Kafki i Witkacego. Ideą porządkującą bibliotekę i układ książek jest nie tylko tematyka, ale też ich format – książki są tak dobierane, by maksymalnie zapełnić przestrzeń regałów. Stoją zrównane grzbietami, w dwóch rzędach. Zuzanna kupowała głównie książki psychologiczne, kiedyś były to poradniki, z których dziś już można się tylko pośmiać: o toksycznym wstydzie czy toksycznych namiętnościach, ale nie brak i klasyki psychologicznej, choćby książek Antoniego Kępińskiego. W przeciwieństwie do Rafała nigdy nie miała zapędów kolekcjonerskich, dlatego to on jest głównym bibliotekarzem i księgarzem rodzinnym i w kilka minut potrafi znaleźć każdą potrzebną jej książkę. – Mój pokój składa się tylko z biurka, na którym stoi komputer z podłączonymi głośnikami, i ścian zapełnionych książkami oraz płytami. Upchniętych na siłę i na maksa – …