Katolicy świeccy w PRL-u niejedno mieli imię. Stanowili polityczny folklor, byli przydatni komunistom, czy też mieli realny wpływ na wydarzenia? Rzeczywiście to środowisko było wewnętrznie zróżnicowane. Po 1956 roku wytworzyły się trzy główne orientacje: Stowarzyszenie PAX, Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne i ruch „Znak”, przy czym ten ostatni stanowił swoistą platformę, w której znajdowały się zalegalizowane Kluby Inteligencji Katolickiej, Koło Poselskie „Znak”, Instytut Wydawniczy „Znak”, środowisko „Tygodnika Powszechnego”, zespół „Więzi”, a od 1967 roku również Ośrodek Dokumentacji i Studiów Społecznych (wtedy jeszcze jako środowisko niejako „usługowe” wobec „Więzi” i KIK warszawskiego). Mówiąc o realnym wpływie na politykę, musimy mieć świadomość, że było to jedno z wielu zadań, czy też funkcji tych środowisk. Czy najważniejsza? Nie sądzę. Choć oczywiście własna reprezentacja w Sejmie, Radzie Państwa, Froncie Jedności Narodu czy też radach narodowych mogła świadczyć o pozycji i sile w tej zróżnicowanej mozaice. Nie bez znaczenia była również liczba posłów, jakimi dysponowały poszczególne grupy w parlamencie. Ale jak już wspomniałem, polityka była tylko jedną z form zaangażowania. Koncentrowano się przecież także na pracy formacyjnej, studyjnej, ściśle religijnej czy też kulturalnej, nie wspominając już o wychowawczej i społecznej, co było domeną KIK-ów. Wszystkim tym środowiskom bez wątpienia towarzyszył dylemat: jak daleko posunąć się we współdziałaniu (współpracy) z partią (właściwie kolejnymi ekipami PZPR), aby zabezpieczyć także własne koncesje, a jednocześnie utrzymać swój katolicki, czy też szerzej chrześcijański „szyld”. To był chyba największy problem obecności koncesjonowanych środowisk katolickich w PRL. „Współrządzić czy nie kłamać” – taki tytuł ma książka Andrzeja Micewskiego, która dotyka tego problemu. Mój „Węzeł gordyjski” poniekąd też symbolicznie to zagadnienie egzemplifikuje. Granice kolaboracji były tutaj bardzo cienkie. Chyba największy autentyzm, niezależność na tyle, na ile było to możliwe zachowywał ruch „Znak”. To posłowie tego środowiska wyrażali swoje votum separatum w sytuacjach trudnych, jak choćby w marcu 68’, czy w sprawie zmian w konstytucji (tutaj Reytanem był jednak tylko Stanisław Stomma). Już od połowy lat sześć dziesiątych rozważali, czy wystąpić z Sejmu, zrezygnować z zaangażowania stricte politycznego. Kardynał Stefan Wyszyński namawiał ich konsekwentnie, aby pozostali, w imię zasady: „lepiej być niż nie być”. Stowarzyszenie PAX …