Wtorek, 31 stycznia 2017

 

„Zaraz po studiach weszłaś w świat krakowskiej bohemy. Dobrze poznałaś ten świat?” – indaguje Annę Seniuk Magdalena Małecka-Wippich w książce „Nietypowa baba jestem” (Znak) prezentowanej w stołecznym Empiku. Na co aktorka odpowiada: „Gdy w Krakowie rozpoczynali swą drogę do sławy Penderecki, Miłosz i Wajda ja byłam jeszcze w liceum”. Matka opowiada, córka zapisuje, czytelnik – no właśnie – uwierzy w podwawelskie juwenilia naszego noblisty? Rzadkim urozmaiceniem wyjątkowo pretensjonalnych pogaduszek rodzinnych są dykteryjki.

Niezapomniana Magda Karwowska z „Czterdziestolatka” leciała onegdaj – wraz z Anną Dymną, Andrzejem Kopiczyńskim i Markiem Kondratem – do Australii. Mieli międzylądowanie w Bangkoku, więc postanowili skosztować tamtejszej kuchni. Zaskórniaki starczyły jedynie na posiłek w ulicznej garkuchni. „Jedno wiadro, w którym myje się naczynia i drugie – z chochlą i zupą. Dostaliśmy po misce zawiesistego wywaru, który okazał się nie do przełknięcia. Ogień! Piekło! Ale byliśmy potwornie głodni, więc zjedliśmy. Dopiero po chwili zaczęliśmy myśleć, cholera, przecież mogliśmy się zatruć! Przecież na pewno połknęliśmy dziesiątki ameb, które pływały w tym wiadrze z naczyniami. Wtedy Kondrat powiedział rzeczowo: >>Słuchajcie, musimy się odkazić, żeby nie złapać ameby<<„. Po czym zrzucili się na litrową flaszkę whisky, którą opróżnili z gwinta. Pomogło!

Inne smaki łączą Seniuk z Krakowem. „Pamiętam, że obok Teatru Starego, na Jagiellońskiej, robiliśmy sobie zawody z Jerzym Nowakiem, kto zje więcej ciastek. Wtedy wszystkie ciastka kosztowały dwa złote, nie tak jak dziś, gdy każde jest w innej cenie. Mój rekord to było bodajże dziewięć, a rekord Jerzego chyba czternaście”. Czy stosowano jakieś środki dopingujące?
„Na egzaminie wstępnym (do krakowskiej PWST – przyp. TO-RT) siedziałem obok Leszka Długosza. Na szczęście, bo chociaż studiowałem książeczkę Tadeusza Kudlińskiego o teatrze, to nie umiałem nic sensownego napisać o teatrze rybałtowskim. Leszek jeszcze dziś mi przypomina, że dał mi odpisać” – takie było początki aktorskiej przygody Olgierda Łukaszewicza, o czym opowiada Tomaszowi Miłkowskiemu w książce „Seksmisja i inne moje misje” (Wydawnictwo Literackie), której uroczysta premiera miała miejsce w radiowej Trójce.

„Pierwszy na świecie pojawił się mój brat bliźniak Jerzy. Miało to potem swoje konsekwencje. Mianowicie uważał się za starszego i na bankietach pił moją porcję” – opowiadał artysta, który ujawnił też kulisy realizacji tak zwanych momentów. W adaptacji „Dziejów grzechu” (reżyseria Walerian Borowczyk) grał hrabiego Szczerbica: „Zamordowany arystokrata leżał nagi, pupą do góry. Jego zabójcy Płaza-Spławski (Marek Walczewski) i Pochroń (Roman Wilhelmi) podnieśli mnie, ażeby załadować do kufra i wtedy pojawił się słynny efekt Samosiuka (wybitny operator filmowy – przyp. TO-RT). Mianowicie ściany były lustrzane i wszystko się ukazało, wprawdzie tylko na ułamek sekundy. (…) Opowiadano mi, że ktoś oglądał ten film w Finlandii, że doprawiono to i owo, i wyświetlano jako soft porno”.

W „Przeprowadzce” scenę seksu tworzył z… dziewczyną lekkich obyczajów. „Aktorka grająca główną rolę powiedziała, że się nie rozbierze. Były to czasy, w których aktorki szły na ustępstwa niechętnie – ciało niech gra inna, ja mam talent. Wobec tego służyła zaledwie głową. Co zrobić z resztą ciała? Reżyser Jerzy Gruza udał się do hotelu Cracovia, przeprowadził tam selekcję, popracował nad materiałem, przez jakiś czas go oswajał, no i wreszcie na planie zdjęciowym pojawiła się blondynka”.

Lokomotywą kariery Łukaszewicza stała się kreacja w filmie „Sól ziemi czarnej”, o jego reżyserze – Kazimierzu Kutzu – pisze: „Został internowany od razu. Pierwszej nocy. Świństwo polegało na tym, że go internowano, a w najbliższy poniedziałek wieczorem wyświetlono >>Sól ziemi czarnej<<. On w tym samym czasie leżał na batonie, bo nie starczyło dla niego łóżka. I to nie w ośrodku wypoczynkowym, ale w więzieniu, na polecenie towarzysza Grudnia”. Gwoli prawdy – 13 grudnia 1981 roku były już pierwszy sekretarz KW w Katowicach sam został internowany, co przyczyniło się do jego przedwczesnego zgonu.
„Podejrzewam reżysera (Henryk Kluba – przy TO-RT), że sfilmował >>Sowizdrzała świętokrzyskiego<<, żeby mieć lepsze układy u autora powieści (Józef Ozga-Michalski – przyp. TO-RT), wówczas członka Rady Państwa, i załatwić sobie mieszkanie”. A co kierowało aktorem, że wystąpił w tym knocie? Zmuszono go do tego, jak w przypadku ekranizacji prozy Janusza Przymanowskiego? „Kiedy montowano obsadę >>Zasieków<<, odmówiłem udziału. (…) Nie chciałem w nim grać, bo scenariusz nie oddawał prawdy. Ale kierownik produkcji filmu uprzedził mnie, że mogę wtedy dostać powołanie do wojska, bo znalazłem się grupie aktorów – m.in. obok Damiana Damięckiego – wytypowanych przez Główny Zarząd Polityczny Wojska Polskiego – do udziału w tym filmie”. Co nie przeszkodziło, że ta propagandowa batalistyka stała się „półkownikiem”.

Mundurowe przebranie często towarzyszyło Jerzemu Turkowi („Krzyż Walecznych”, „Gdzie jest generał?”, „Złotopolscy”). Monografię tego wybitnego komika pt. „Jerzy Turek (Polska)” (LTW) – wytrawnego pióra Romana Dziewońskiego – zaprezentowano w Teatrze Kwadrat. O bohaterze wnikliwej i odkrywczej pracy mówili: Grzegorz Wons, Marek Siudym, Witold Dębicki, Paweł Wawrzecki i Andrzej Nejman. Publikacja ma niemały wymiar odkrywczy. Dowiadujemy się, że jej bohater miał zrazu odtwarzać Janka Kosa – bohatera serialu „Czterej pancerni i pies” – lecz liczne zobowiązania zawodowe sprawiły, że załapał się „tylko” na Józefa Szawełłę. I skrzy się humorem:
„Po spektaklu (kabaretu „Owca” – przyp. TO-RT) poszliśmy we czwórkę wraz z Dobrowolskim, Turkiem i Pokorą do SPATiF-u – opowiada Stanisław Tym. Grał tam wtedy zespół muzyczny. Tak sobie siedzimy, popijamy i słuchamy, już nie pamiętam, który z nas powiedział: tam siedzi czterech facetów samotnie. A tamci to było wyjątkowe towarzystwo: Otto Axer, Stanisław Wohl, Antoni Słonimski i Adam Ważyk. Podeszliśmy do nich, ukłoniliśmy się i nasza czwórka poprosiła tamtą do tańca. Taniec z figurami się odbył, odbijanie partnerów, po kolei każdy z nas z każdą z tych sław. Gdy po tanecznej rundzie odprowadziliśmy „partnerki” i powróciliśmy do naszego stolika Turek rzekł: >>Nie przypuszczałem, że Ważyk tak słabo tańczy<<„.

 

 

Autor: Tomasz Zbigniew Zapert
Źródło: Magazyn Literacki KSIĄŻKI 1/2017