Bohaterka pani najnowszej powieści zatytułowanej "Kryształowy Anioł" ma na imię Sara. Nosi imię starotestamentowe, podobnie jak Judyta, główna postać pani wcześniejszych książek: "Nigdy w życiu" i "Ja wam pokaże". Czy Sara przypomina Judytę?Nie. Oprócz imienia starotestamentowego nie przypomina Judyty. Jest od niej młodsza, ma 28 lat. Owszem, również jej nie udaje się z mężczyznami. Chociaż nie - to też jest nieprawda. Bo w sumie Judycie udało się nieźle, skoro była z jednym mężem przez 16 lat, prawda? No tak, udawało jej się, zanim ten mąż nie porzucił jej dla pewnej blondynki... Tak, dla złotozębnej Joli, która zresztą nie miała żadnego zęba złotego.. Sara jest przede wszystkim dużo bardziej pozakleszcza w życiu i niepewna siebie. I nie bardzo rozumie, co się wokół niej dzieje. Wszyscy trzymają nad nią parasol ochronny i dbają, żeby nie przytrafiła jej się jakaś krzywda. I pomimo tego, że wie bardzo dużo o świecie, nie wie nic o sobie. "Kryształowy anioł" jest najgrubszą książką w pani dotychczasowym dorobku. Czy jej obszerność wynika z faktu, że pisząc ją myślała pani o ewentualnym serialu telewizyjnym lub adaptacji kinowej? Nie, nie i jeszcze raz nie! Rozpisałam się, bo mi bohaterowie zaczęli wierzgać. Ale oczywiście, marzę o tym, żeby zobaczyć kiedyś na ekranie swoją powieść i się wzruszyć albo uśmiać, ale chyba tracę nadzieję, że to nastąpi. Nie chcę następnej komercyjnej sieczki, po prostu nie chcę. Czy to znaczy, że filmowe adaptacje "Nigdy w życiu" i "Ja wam pokaże" nie podobały się Pani? Ekranizacja "Nigdy w życiu" była bardzo miłym i sympatycznym filmem, ale ogolonym ze smaczków, które były w książce, pozbawionym backgroundu, a mnie brakowało na przykład zwierzaków, kolejki podmiejskiej, itd. Aktorami natomiast byłam zachwycona. Ale szalenie przykro mi było przy okazji kolejnych ekranizacji, bo jednak moja Judyta obiegała tak dalece od tego, co grały aktorki - i temperamentem i poglądem na świat - że nie chcę już niszczyć swoich kolejnych książek przeznaczając je na ekran, duży lub mały, z taką dowolnością realizacji. A czy to nie jest tak, że twórca pierwowzoru literackiego z reguły jest niezadowolny z ekranizacji swoich książek? Chyba coś w tym jest, że autor jest zawsze najgorszym widzem. Nawet Stanisław Lem był niezadowolony z filmowych adaptacji swoich powieści, zwłaszcza "Solaris". Ale myślę, że Reymont byłby jednak usatysfakcjonowany z ekranizacji "Ziemi obiecanej" dokonanej przez Andrzeja Wajdę. Ja jednak na pewno jest najgorszym widzem filmów opartych na mojej prozie. Czy dotyczy to także „Ja wam pokażę”? Tak. W tym przypadku jestem najgorszym z najgorszych. A która z Judyt podobała się pani bardziej: Danuta Stenka z „Nigdy w życiu”, czy Grażyna Wolszczak z „Ja wam pokażę”? Zdecydowanie Danuta Stenka. Ona miała w sobie coś, co jednak było w Judycie książkowej. A co sprawiło, że nie zagrała tej samej postaci w „Ja wam pokażę”? Nie mam pojęcia. Nie zgodziła się, i dlatego wymyślono do tej roli Grażynę Wolszczak. Proszę mnie jednak o te sprawy nie pytać, bo nie miałam na nie żadnego wpływu. Wiem, że po mieście krążą różne plotki typu, że Grochola tak zdecydowała, albo – że Grocholi nie spodobało się, lub inne w tym stylu. Ale to nieprawda. Tak naprawdę nikt nie liczy się z moim zdaniem, ale nie cierpię jakoś specjalnie z tego powodu. Nikt nie liczy się z pani zdaniem? Przyjaciele liczą się z nim, także wydawca. I rodzina. I to wystarczy. To są przecież dla mnie osoby najważniejsze. Wracając do powieści i jej grubości. Rozumiem, że jej objętość nie wynikła z powodów serialowo-filmowych, po prostu autorka tym razem rozpisała się? Rozpisałam się, ale miałam czujnego redaktora, opiekuna, który nie pozwolił mi aż tak poszaleć, jakbym chciała. Ale powieść ta, wielowątkowa przecież, nie mogła być potraktowana po łebkach. Tu jest wielu bohaterów, trzeba ich było poprowadzić tak, żeby ich losy się splotły w takim momencie, w jakim chciałam. I Sara, i jej terapeuta rodzinny, jej rodzice i mąż, przyjaciółka i przybrana siostra, jacyś obcy ludzie – na wszystkich ma wpływ to, co Sara robi. Nawet rodzice Sary odkrywają swoje marzenia i tęsknoty. Więc nawet gdybym bardzo chciała skrócić powieść, nie dałoby rady. Czy Sara ma coś z pani? Oprócz wady wymowy ma wszystko ze mnie. Ale wydaje mi się, że wada wymowy zawsze dodaje człowiekowi wdzięku. Sara ma ze mnie dużo lęku i nieśmiałości, chociaż trudno mnie dzisiaj posądzać o takie cechy. Ale chyba zawsze tak było, że w jakimś stopniu pokrywałam to jakąś maską: a to pozorną śmiałością, bezczelnością …