Zastanawiałam się, jak cię przedstawić. Menedżer z bogatym doświadczeniem w mediach, reklamie i telekomunikacji czy wrażliwy poeta, tworzący przez lata do szuflady, który swoją poezją urzekł dwóch kompozytorów-muzyków, Włodka Pawlika i Michała Lorenca? Jak byś wolał? Myślę, że wszystkie te elementy są miłe i ważne, ale, co ważniejsze – składają się w prawdę o mnie. Sam jestem zaskoczony, jak poukładało się moje życie, choć nie brakowało w nim dramatycznych momentów. Dopiero teraz, mając za sobą sześćdziesiąt lat doświadczeń, kiedy zdecydowałem się wyciągnąć wiersze z szuflady i pisać dalej, czuję w sobie wiarę, że potrafię przekazać coś wartościowego, ciekawego, pięknego. Cieszę się, że moje życie, czasem poplątane i pełne wyzwań, pozwoliło mi stworzyć coś, czym mogę się podzielić. Poezja zawsze była tym, co – jak czułem – robię najlepiej. A kiedy zacząłeś pisać? Bardzo dawno temu, jeszcze w szkole podstawowej. Pisałem dla siebie, bo czułem taką potrzebę, ciekawość. Bawiłem się słowem, bawiłem się poezją. Była dla mnie sposobem opisywania emocji, świata, rzeczy ważnych i najważniejszych. Mam ciekawą historię z liceum. Przerabialiśmy różne wiersze, między innymi „100 m” Kazimierza Wierzyńskiego. Nasza sześcioosobowa grupa miała go opracować. Oczywiście nikomu się nie chciało. A ja, żeby zrobić psikusa, napisałem dodatkową zwrotkę. Przeczytałem ją pani profesor, przeanalizowałem i dostaliśmy piątkę! To było dla mnie interesujące, że potrafiłem odnaleźć rytm innych poetów i próbować pisać w ich stylu. Jak zareagowała pani profesor? Była pewna, że to kolejna zwrotka. Nie zerknęła w tekst, bo było to tak przekonujące. Kiedy opowiedziałem to mojej mamie, która jest profesorem języka polskiego, najpierw mi pogroziła palcem, a później stwierdziła, że rzeczywiście wiersz był dobry, więc pani profesor mogła się pomylić. To pokazuje różne strony poezji. Pisałem też teksty, wiersze i piosenki dla kabaretów, nawet komponowałem sam. W połowie lat osiemdziesiątych trafiłem na Festiwal Piosenki Studenckiej. Śpiewałem dwa wiersze z moją muzyką: „Kolejkowa republika” i „Wielki bal”. Cenzura nie pozwoliła mi śpiewać „Kolejkowej republiki”, bo to wskazywałoby na Polskę, a przecież w Polsce nie ma kolejek… Kazano mi śpiewać „Kolejkowa Ameryka”. Ale ja napisałem „Kolejkowa republika”, więc dlaczego mam śpiewać „Kolejkowa Ameryka”? To zupełnie co innego. Ile miałeś lat? Dwadzieścia kilka. Byłem na czwartym roku studiów. Zaśpiewałem „Kolejkową republikę”, dostałem, brawa, kwiaty od miłych dziewczyn. Ale zostałem zdyskwalifikowany, bo wtedy cenzura była wyrocznią stylu, smaku i tego, co wolno myśleć. Dostałem zapis, taki generalny… Zapis generalny, czyli zakaz publikacji? Tak. Doszedłem do wniosku, że będę pisał tylko do szuflady. Skoro nie mogę wydawać, to nie ma sensu robić dziwnych kombinacji i układać się z władzą. Poza tym poezja jest tak osobista, że nie chcę, żeby mi ktoś w tym grzebał. Pisałem do …