Sobota, 1 listopada 2025
Skomplikowana operacja przeprowadzki z 24-metrowej kawalerki do 38-metrowego dwupokojowego mieszkania miała miejsce na przełomie 2016/2017 roku i z fazą urządzania zajęła Ryszardowi Sameckiemu pięć miesięcy. Na 10. piętro bródnowskiego wieżowca trafiło dwanaście tysięcy książek, ponad trzy tysiące kaset wideo, tysiąc płyt winylowych, tysiąc płyt CD i DVD oraz kilka setek kaset magnetofonowych. Do tego szafki i niezliczone deski po rozbiórce regałów. „Ludzie NOWEJ 1977–2007” W książce tej, pośród biogramów osób zaangażowanych w działalność NOWEJ, na stronie 113 znajduje się krótki biogram z fotografią Ryszarda Sameckiego. Pierwsze wydanie tej publikacji ukazało się w 2007 roku, drugie rozszerzone – trzy lata później. W pierwszym wydaniu jego nazwisko sąsiaduje, z racji brzmienia, z poetką Barbarą Sadowską (matką Grzegorza Przemyka), w drugim wydaniu pomiędzy nią a Sameckim znalazł się Jacek Salij, dominikanin. Jest też biogram Teodora Klincewicza, najbliższego przyjaciela Sameckiego z tamtego okresu, z którym mieszkał w pokoju nr 217 akademika PW „Mikrus”, regularnie zamienianym w „podziemną” drukarnię pisma „Robotnik”. 20 lat temu odbyła się w „Mikrusie” oficjalna uroczystość, podczas której jego nieżyjącego przyjaciela uznano za patrona akademika. Niebibliograficzna aktywność czytelnicza, czyli źródła zbieractwa Zdarza się, że gdy sięga po książkę, po kilku stronach zauważa, że jest upstrzona podkreśleniami i uwagami. Zwykle dziwi się, bo nie pamięta, że obcował już z tym tekstem. A swoje komentarze czyta jak cudze. Na szczęście przestał się tym przejmować i traktować swój mózg jak magazyn przyswojonych informacji. Uznał, że nie jest archiwistą i nie musi upychać w pamięci kolejnych faktów i danych. Bo i po co? Żeby się popisywać w towarzystwie? Nie ma takiej potrzeby, jest introwertykiem i mizantropem, stroni od ludzi. Do swej intelektualnej aktywności ma podejście filozoficzne. – Jestem tym, co czytam. Moje lektury rzeźbią moją osobowość, kształtują myślenie, emocje czy widzenie rzeczywistości. Byłbym innym człowiekiem, gdybym nie przeczytał tego, co przeczytałem, z wszelakich dziedzin. Na równi obcuję z prozą, poezją, pamiętnikami, dziełami dramatycznymi, jak i z publicystyką, reportażami oraz pismami Einsteina, podręcznikami Feynmana, tomami Penrose’a, monografiami matematycznymi, traktatami filozoficznymi czy książkami muzykologicznymi, psychologicznymi, socjologicznymi, dziełami historycznymi, publikacjami dotyczącymi historii sztuki, architektury i innymi, jak słowniki, encyklopedie, podręczniki akademickie. Gromadzenie książek wzięło się z potrzeby, by je mieć pod ręką i móc do nich wracać, skoro nie może uskuteczniać powrotów w swoim umyśle. Musiał poszerzyć swoją prywatną przestrzeń fizyczną z rozmiarów głowy do rozmiarów pokoju. Za młodu gromadzenie książek miało charakter czysto kolekcjonerski, estetyczny, potem nabrało wymiaru ideowego. Objaśniając charakter i zawartość swojej biblioteki, Samecki opowiedział o szkodliwym, jego zdaniem, micie polskiej szkoły, dzielącym ludzi na „umysły humanistyczne” i „umysły ścisłe”, którego zaprzeczeniem jest on sam i jego księgozbiór. Według niego to kluczowa rzecz, bo choć dziedzinami jego formalnego wykształcenia są fizyka i matematyka, to w bibliotece znajdują się również: beletrystyka, filozofia, psychologia, historia, geografia, biologia, medycyna, muzyka, teatr, film, historia sztuki i architektury, religioznawstwo, setki przewodników turystycznych po licznych krajach świata. Czytanie ilustrowanego przewodnika turystycznego bez przekraczania progu własnego mieszkania dostarcza mu wielu walorów poznawczych. – Mogę powiedzieć, że większość krajów „zwiedziłem” w ten sposób. Wątek polskiej szkoły dzielącej ludzi na humanistów i umysły ścisłe często omawia w listach do przyjaciół bądź w bezpośrednich z nimi rozmowach. Uważa, że szkoła wzmacnia ten szkodliwy mit, bo ludzie zaczynają myśleć o sobie to, co im od dziecka wmawiano. Tymczasem małe dziecko, nim wstąpi w szkolne progi, chłonie świat wszystkimi zmysłami, o wszystko pyta, nie dzieli rzeczywistości na „ścisłą” i „humanistyczną”. A potem trafia do szkoły, która narzuca mu swoisty kaftan ideologiczny. Początki Ryszard Samecki urodził się 71 lat temu, w wieczór wigilijny, jako prezent pod choinkę. W Elblągu, który w czasie wojny został zamieniony w kupę gruzów. Na szczęście poniemiecka kamienica, w której zamieszkali jego rodzice, ostała się. – Książek w domu nie było, dopiero mama, która przywędrowała do Elbląga z Poznańskiego, zaczęła go zapełniać lekturami. Tata uwielbiał Karola Bunscha i jego piastowskie powieści. Zapamiętałem „Wawelskie wzgórze” i „Dzikowy skarb”, bo zaczytywałem się razem z nim, podobnie jak w książkach Jamesa Fenimore’a Coopera. No i szczególne wypieki na twarzy wywoływał Sienkiewicz swoimi barwnymi opowieściami. Jego pierwsze wspomnienia dotyczą komiksów, potem przyszła pora na tomiki o przygodach doktora Dolittle autorstwa Hugh Loftinga – czytał m.in. „Pocztę doktora Dolittle”, „Doktora Dolittle i jego zwierzęta” oraz „Powrót doktora Dolittle”. Niestety, żadna z tych książek nie przetrwała. Mama, korzystając z możliwości zamawiania przez pocztę, sprezentowała synkom, bo Ryszard miał młodszego brata, prenumeratę 13-tomowej encyklopedii powszechnej PWN i co roku przychodził do domu jeden tom. Chłopcy mieli blisko rok na studiowanie kolejnych części przez całe lata sześćdziesiąte (kompletna encyklopedia do dziś stoi na półce, po sąsiedzku z 30-tomową encyklopedią PWN wydaną w latach 2001–2005). W ten sam sposób kupowała kanon polskiej literatury. Samecki wodzi palcem i wskazuje na książki Sienkiewicza, sąsiadujące ze zbiorowym wydaniem 27 tomów pism Boya-Żeleńskiego, w otoczeniu innych klasyków: Conrada (również 27 tomów), Prusa, Reymonta, Miłosza, Witkacego, Schulza, Gombrowicza, Tyrmanda, Wańkowicza, Mickiewicza, Norwida, Słowackiego i wielu innych. Egzemplarze tytułów Sienkiewicza prezentuje jako relikwie, albowiem są to dokładnie te egzemplarze, które trzymał w rękach jako 11-latek. Najpierw przeczytał „Krzyżaków”, głęboko przeżywał losy Zbyszka z Bogdańca, Juranda ze Spychowa, Jagienki, Danusi i bardzo nienawidził podłych Krzyżaków, których imiona tkwią wciąż w jego pamięci. Był dumny, że w wieku 11 lat przeczytał 800-stronicową książkę. Pokazuje wydanie PIW-owskie z 1966 roku. Potem zabrał się do „Trylogii”, łącznie ponad 3 tys. stron, śledząc z mapami historycznego atlasu geograficznego bieg wydarzeń i losy bohaterów. Wcielał się w kolejnych. Opowiada, że późniejsze ekranizacje „Trylogii” zrobione przez Hoffmana, choć artystycznie znakomite, były pewnym gwałtem na jego wyobraźni. Pod koniec podstawówki sięgnął po „Quo vadis”, również PIW-owskie wydanie, dwutomowe, z 1949 roku. Oba sfatygowane woluminy, z odpadającymi okładkami, stoją do dziś na półce. Po „W pustyni i w puszczy” sięgnął jeszcze przed „Krzyżakami”, jako 10-latek. Na półce widać egzemplarz, ale nie ten czytany przez niego, lecz kupiony później. W szkole był prymusem, podobnie jak i brat. Wspomina, jak wędrowali pochwalić się swoimi świadectwami do zakładu pracy mamy. Dopiero w liceum się zbuntował i przestał przynosić same piątki. Zaczął rozwijać swoje matematyczne zainteresowania. Lektury szkolne mało go interesowały. Wracając pamięcią do lat dzieciństwa, rozczula się. – „Elementarz” Falskiego w 1961 roku wertowałem w pierwszej klasie podstawówki. Ten, który mam teraz na półce, to nie mój egzemplarz, tylko wierny reprint wypatrzony w księgarni 20 lat temu. Urzekł mnie, pozwolił wrócić do świata przeżywanego w siódmym roku życia. Sięgam po niego, ilekroć chcę przypomnieć sobie, czego uczyłem się lata temu. Z wielkim rozczarowaniem stwierdziłem, że nie ma w „Elementarzu” przeboju „Ala ma kota”. Po przekartkowaniu podręcznika okazuje się, że kota ma Adelka, nie Ala, co zresztą nie jest powiedziane wprost, tylko czytam, że: „a to kotek Adelki”. Tuż przed końcem „Elementarza” napotykam Murzynka Bambo, który na obrazku ucieka na drzewo od kąpieli, bo się boi, że się wybieli. A nieco wcześniej mamy równie pamiętny wierszyk o Pawle i Gawle. Samecki żartobliwie twierdzi, powtarzając za Platonem, że wszystkie przeczytane przez niego księgi stopniowo odsłaniają jego intelektualne zasoby, bo wszelakie uczenie się i poznawanie jest w istocie przypominaniem. Przypominaniem doskonałej wiedzy, jaką dusza posiadła w idealnym świecie, nim trafiła na ten nieszczęsny padół łez i zapomnienia. Katastrofa? Marzył, aby dostać się do najlepszej uczelni w kraju, do Warszawy, wiedział o istnieniu Wojskowej Akademii Technicznej, której rektorem był znany fizyk, generał Sylwester Kaliski, twórca Instytutu Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy. Ryszard Samecki był zafascynowany jego eksperymentem kontrolowanej mikrosyntezy termojądrowej i postanowił zdawać na WAT. Tylko nie miał świadomości, że zostając studentem, automatycznie zaciąga się do wojska. Myślał o awangardzie naukowej i znakomicie zdał egzaminy. Dopiero intensywny okres unitarny okazał się szokiem dla młodego chłopaka, z natury pacyfisty. Jego entuzjazm zmalał zupełnie, gdy okazało się, że studiować fizykę może dopiero po pierwszym semestrze, a na dodatek WAT-owskie władze dbają o żołnierską kondycję i jeden dzień w tygodniu jest poświęcony służbie wojskowej. Szokująca zmiana studiów w służbę stała się przyczyną kryzysu psychicznego. – Po roku miałem dość, przede wszystkim żołnierskich zwyczajów i propagandy. Nie jest łatwo zwolnić się z WAT, okazało się, że wszelkie sposoby zawodzą i zostałem karnie wydalony po dwóch latach bez …
Wyświetlono 25% materiału - 1211 słów. Całość materiału zawiera 4845 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się