Poniedziałek, 3 czerwca, 5 rano, parking przed siedzibą Polskiej Izby Druku na warszawskiej Białołęce. Obok autokaru gromadzi się z wolna kilkanaście osób. Upychają walizki w bagażniku rejsowego mercedesa, moszczą się na wygodnych fotelach. Ostatnie pożegnania, życzenia szczęśliwej podróży i wreszcie zaczynamy naszą wyprawę ulicami powoli budzącej się do życia stolicy. Przystanek końcowy: Willich, miasteczko pod Düsseldorfem, które na kolejnych kilka dni stanie się bazą wypadową polskiej grupy na największe poligraficzne targi na świecie. To druga grupa, która jedzie na drupę. Łącznie z Polską Izbą Druku w dniach od 30 maja do 3 czerwca oraz od 3 do 7 czerwca targi zwiedza 80 osób stanowiących mieszaninę dojrzałości i młodości: branżowi wyjadacze, a obok nastoletni uczniowie szkół poligraficznych, nagrodzeni za swoje osiągnięcia w nauce biletem na targi. Organizator zadba na miejscu o nich wszystkich, zapewniając hotel, wyżywienie, wstęp do Messe Düsseldorf, prezentacje na stoiskach zaprzyjaźnionych firm, a w formie przystawki: okazję uczestnictwa w premierze raportu „Rynek poligraficzny i opakowań z nadrukiem w Polsce”, w tym roku po raz pierwszy uzupełniony o część poświęconą ukraińskiej poligrafii. Spiritus movens obu inicjatyw – i wyjazdu, i raportu – jest Jacek Kuśmierczyk, prezes Izby oraz kanclerz Polskiego Bractwa Kawalerów Gutenberga. Bilet na drupę „Po raz pierwszy pomysł zorganizowania wyjazdów branżowych pojawił się jeszcze w czasach, kiedy pracowałem w Grafikusie” – prezes opowiada mi jednego wieczora w gościnnym Gästehaus Szkopiak, gdzie rozlokowaliśmy się na tych kilka czerwcowych dni. „Ich efektem był cykl wyjazdów dedykowanych fleksografii, które doskonale zapisały się w historii nie tylko ze względów komercyjnych, ale przede wszystkim jako kuźnia wieloletnich przyjaźni. Uważam, że trudno o bardziej skuteczny sposób budowania międzyludzkich więzi. To inwestycja w pozytywne emocje”. Kluczowe znaczenie dla powodzenia pomysłu wyjazdu na drupę miało pozyskanie sponsorów, ponieważ blisko połowę każdej z dwóch wypraw stanowili zaproszeni przez PID uczniowie, studenci oraz kadra nauczycielska szkół i uczelni poligraficznych, od których Izba nie pobierała opłat. „Nie chodziło nam o to, by zorganizować wyjazd dla finansowego zysku” – wyjaśnia Jacek Kuśmierczyk. „Od dawna angażujemy się w kwestie kształcenia zawodowego i wsparcie dla szkół. Chcieliśmy pokazać targi tym, którzy w przyszłości będą stanowić o obliczu naszej branży. Zaczęliśmy więc szukać sponsorów gotowych dołożyć swoją cegiełkę do sfinansowania ich wyjazdu” – dodaje. Dzięki hojności firm w obu wyprawach wzięli udział przedstawiciele zawodowych szkół poligraficznych z Gdańska, Katowic, Krakowa, Opola, Poznania, Warszawy i Zielonki, a także studenci i nauczyciele z Politechniki Łódzkiej i Politechniki Warszawskiej. Poza nimi nie zabrakło przedstawicieli firm poligraficznych i organizacji branżowych: Edica, Inkdystrybucji, KEA, Qartis, Pasji, Sun Chemical, Wistara, Polskiej Izby Fleksografów oraz Związku Zawodowego Poligrafów, którzy zapłacili za wyjazd z własnej kieszeni. Zorganizowanie wyjazdu i zapewnienie mu finansowania wymagało wielu zabiegów. Przez kolejne miesiące Jacek Kuśmierczyk nie zaniechał żadnej okazji, aby promować swoją ideę. Występował z nią na branżowych konferencjach, podnosił temat w mediach społecznościowych, nie zapominał o nim przy okazji gromadzenia materiałów do kolejnego raportu „Rynek poligraficzny”. Dzisiaj stawia oba osiągnięcia – zorganizowanie wyjazdu i przygotowanie raportu – na równi. „Nigdy wcześniej nie udało się nam wysłać tak obszernej grupy uczniów, studentów i nauczycieli na tak ważne wydarzenie. Szkoda, że nie więcej. Ale jestem przekonany, że przedsiębiorcy z czasem zrozumieją, że warto inwestować czas, pieniądze i uwagę w tych, którzy kiedyś pociągną ich biznes, i dzięki wspólnym wyjazdom sprawiać, że obcy ludzie staną się sobie bliscy”. W Düsseldorfie i okolicach Do Willich docieramy późnym poniedziałkowym wieczorem, zaliczając po drodze przystanki w Zgierzu i Poznaniu, by zabrać część uczestników wycieczki. Gästehaus Szkopiak to rodzinny biznes prowadzony przez Polaków mieszkających od lat w Niemczech, którzy przyjęli nas z prawdziwie polską gościnnością. Po obfitej kolacji pozostaje już tylko wskoczyć do łóżek, bo następnego dnia od rana czekają na nas targowe atrakcje. Każdy z kolejnych trzech dni przebiega wedle podobnego scenariusza: po porannym śniadaniu uczestnicy pakują się do autokaru, by z Willich dojechać do Messe Düsseldorf, gdzie na poły zorganizowani, na poły samopas, zwiedzają wybrane stoiska. Dużo frajdy sprawia możliwość wysłuchania prezentacji prowadzonych przez Krzysztofa Pindrala, prezesa Heidelberg Polska, Jacka Kobylińskiego z Müller Martini, Witolda Młynarczyka z Bobst, …