Czwartek, 27 września 2018

W ostatnich latach do rąk pisarzy, wydawców i tłumaczy trafiają setki nagród literackich i różnego rodzaju paraliterackich wyróżnień. Wręczają je prezydenci miast i sieci handlowe. Fundacje i redakcje mediów. Stowarzyszenia i instytuty. Nagrody mają najróżniejszych patronów. Od Żółtej Ciżemki po Norwida. Od Złotego Pióra Wójta Gminy Chmielno po Nike. Rośnie ilość festiwali i konkursów literackich, plebiscyty na najlepsze książki ogłaszają kolejne środowiska. Czy nagród nie jest za dużo? Czy się zbanalizowały? Czy oprócz prestiżu i satysfakcji autora mają one również znaczenie dla czytelnika? Czy przekładają się na wyniki sprzedażowe? Czy są jeszcze nagrody prestiżowe?

Każda nagroda musi mieć fundatora, regulamin, patrona, kapitułę decydującą o nagrodzonych, a przede wszystkim pomysł, czyli ideę przewodnią celu i potrzeby nagrody. W Polsce panuje w tej kwestii wielka różnorodność. Nagrody mogą być ściśle zdefiniowane, ale i freestylowe. Do takich należy Nagroda Literacka Nike przyznawana za pojedynczą książkę. Za całokształt dokonań literackich można być odznaczonym np. Nagrodą Literacką im. Juliana Tuwima. Nagroda Literacka Gdynia ustanowiła konkurs „cztery w jednym”: za poezję, prozę, przekład na język polski i esej, a Wrocławska Nagroda Poetycka Silesius – za debiut, za całokształt i za książkę roku. Dla debiutantów prozaików jest m.in. Nagroda Conrada, Nagroda Literacka im. Witolda Gombrowicza, z kolei dla debiutantów poetów – nagroda im. Anny Świrszczyńskiej wręczana przez Wydział Kultury Miasta Krakowa.

O ile czytelnicy mało interesują się poezją, to branża hołubi ją licznymi nagrodami, a to Nagrodą Poetycką im. Kazimiery Iłłakowiczówny za najlepszy książkowy poetycki debiut roku, przyznawaną przez oddział poznański Związku Literatów Polskich, Nagrodą im. K.K. Baczyńskiego fundowaną przez Stowarzyszenie Literackie, Dżonkiem – Nagrodą Literacką im. Stachy Zawiszanki, czy Nagrodami im. Rafała Wojaczka lub im. Jacka Bierezina.

Są też nagrody dla Polaków wydawanych za granicą, przetłumaczonych na oryginalne języki (nagrody translatorskie „Literatury na Świecie”) i dla autorów zagranicznych przetłumaczonych na język polski  (Angelus – dla autorów z Europy Środkowej, Nagroda Literacka Europejski Poeta Wolności), wreszcie nagroda Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury Lew Hieronima dla wydawcy.

Są nagrody tylko dla osób w określonym wieku. Nagroda Fundacji im. Kościelskich, zwana czasami polskim Noblem, wyróżnia laureatów do 35. roku życia, Nagroda Conrada – do 40. roku życia. Część z nagród przyznaje się tylko za życia autora, inne – również pośmiertnie.

Dużo jest nagród dla gatunków: za kryminał (np. Nagroda Wielkiego Kalibru, Kryminalna Piła), dla literatury fantasy (Nagroda im. Janusza A. Zajdla), dla krytyków literackich (Nagroda im. Kazimierza Wyki), dla reporterów (Nagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego), nagrody za książki dla dzieci m.in. Ogólnopolska Nagroda Literacka im. Kornela Makuszyńskiego (Koziołki), Nagroda Wydawców i Poznańskich Targów Książek dla Dzieci i Młodzieży (Pegaziki), Nagrody Polskiej Sekcji IBBY, Nagrody im. Astrid Lindgren, Nagrody Srebrny Kałamarz im. Hermenegildy Kociubińskiej i Zielonej Gąski. Nagrody za promowanie określonych wartości (Nagroda Literacka im. Franciszka Karpińskiego, Nagroda Literacka im. Zbigniewa Herberta), nagrody dla upamiętnienia określonych postaci (Nagroda Literacka im. Józefa Mackiewicza), nagrody dla literatury tematycznej – dla książek o tematyce górskiej (nagroda im. Wawrzyńca Żuławskiego), turystycznej (Nagrody Magellana), podróżniczej (Travelery w kategorii podróżnicza książka roku). Najwięcej nagród mają książki historyczne. Targi Książki Historycznej wręczają Nagrody Klio, Fundacja im. Kazimierza i Zofii Moczarskich oraz Dom Spotkań z Historią ufundowały Nagrody im. Kazimierza Moczarskiego, swoje Nagrody Historyczne wręcza tygodnik „Polityka”, Nagrodę im. Oskara Haleckiego organizuje TVP i Instytut Pamięci Narodowej.

Są nagrody promujące określony rejon lub związane z wybranym miastem. Taka była intencja  reaktywowania Nagrody Literackiej m.st. Warszawy. Prezydent Miasta Rybnik ufundował Górnośląską Nagrodę Literacką Juliusz, a burmistrz Zakopanego Nagrodę Literacką Zakopanego, przyznawaną autorom najlepszych książek propagujących Zakopane i Tatry. Są nagrody honorujące samą książkę jako przedmiot np. przyznawana od 60 lat przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek nagroda na Najpiękniejszą Książkę Roku, konkurs edytorski dla wydawców na Najlepszą Książkę Roku pt. „Pióro Fredry”, towarzyszący Wrocławskim Targom Dobrych Książek.

Mimo iż są to konkursy, które w swoich regulaminach mają zapis, że nagrody przyznawane są również za wartości literackie, głównie jednak brany pod uwagę jest poziom edytorski oraz typograficzno-artystyczny książki. To ważna porządkująca uwaga, by rozróżniać konkursy literackie od edytorskich. Jest też sporo nagród, w których literatura jest jedną z kategorii, ale ich celem nie są wybory literackie, lecz krzewienie określonych wartości. Do takich nagród należą doroczne nagrody Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Nie są to nagrody stricte literackie, ale ponieważ dotyczą też pisarzy, warto o nich pamiętać. Jednak ich znaczenie, prócz splendoru, często bywa interpretowane w kategoriach politycznych.

Mamy kilka nagród ufundowanych przez polskie władze dla autorów zagranicznych jak np. Nagroda Literacka im. Josepha Conrada Korzeniowskiego ufundowana przez Instytut Polski w Kijowie. Istnieje jeszcze dosyć duży katalog nagród, których laureatami są polscy autorzy, a które otrzymali za granicą. To nierzadko bardzo cenne nagrody, którymi w Polsce mało kto się interesuje, z wyjątkiem Man Booker Prize, którym ostatnio została nagrodzona Olga Tokarczuk, co wzbudziło wiele emocji i nadzieję na Nagrodę Nobla w przyszłości…

Nagrodom przyznawanym naszym autorom za granicami naszego kraju przyjrzymy się bliżej innym razem. W niniejszym tekście weźmiemy pod lupę polskie nagrody literackie.

Rozpoczynamy cykl artykułów o nagrodach – głos zabiorą pisarze, czytelnicy, wydawcy, jurorzy. Ci, którzy kwalifikują i ci, którzy je otrzymują. Czy nagrody, które otrzymali wpłynęły na ich losy, losy ich książek? Które nagrody są dla nich najważniejsze, a które bez znaczenia? Czy czytelnicy wybierając książkę do lektury czy ją kupując, kierują się informacją zawartą na okładce, że dzieło jest nominowane do Nagrody Literackiej Gdynia, albo że autor jest laureatem Śląskiego Wawrzynu Literackiego lub Literackiej Nagrody Warmii i Mazur? Które nagrody mobilizują do zakupów? I wreszcie – jak nagrody porównać: wysokością honorarium, prestiżem, długością trwania, znaczeniem fundatora? Czy autor, który ma więcej nagród jest autorem lepszym od tego, który ma ich mało, albo w ogóle? Na te pytania postaramy się odpowiedzieć. Po kolei.

Pierwsze pytanie: kto dostaje nagrody?
Czasami czytelnicy bardzo się dziwią, że ten, a nie inny autor dostał nagrodę. Zachodzą w głowę: dlaczego właśnie on? Czy działa tu zasada: dziś łysi, jutro rudzi? Albo: na kogo wypadnie, na tego bęc? Wczoraj lewica, dziś prawica? Chcemy wierzyć, że w przyznawaniu nagród literackich nie stosuje się kryteriów pozaliterackich, politycznych lub jeszcze jakiś innych. A zatem kto i dlaczego dostaje nagrody?

Trudno przeczytać laudacje nagród literackich  zamieszczone w internecie, ale nie dlatego, że jest ich tak dużo, wprost przeciwnie – niewielu organizatorów je zamieszcza na swoich stronach i trzeba się natrudzić, aby do nich dotrzeć. Łatwo znaleźć laudacje Nagrody Literackiej m.st Warszawy. Fundatorem i organizatorem nagrody jest urząd, a zatem wystarczy wejść na jego strony internetowe. Niestety Urząd zamieszcza tylko laudacje z ostatnich rozdań nagrody. Nie można przeczytać uzasadnienia dla wyboru laureatów nagrody od 2008 roku, czyli dla Tadeusza Konwickiego, Józefa Hena, Marka Nowakowskiego, Janusza Głowackiego, Joanny Kulmowej i innych, co jest ze szkodą dla samej nagrody i dla promocji czytelnictwa.

Te wyjątkowe, napisane zwykle w piękny i przejmujący sposób opinie o twórczości danego autora mogłyby być nie lada zachętą w czytelniczych wyborach. Laudacje powinny się znaleźć w przestrzeni internetu i po to również, aby buszujący w nim uczniowie wpadali na nie zamiast na tandetne i mierne wypracowania swoich rówieśników na stronach dostępnych dla uczniów czy studentów. Nie ma, o zgrozo, ani jednej laudacji na oficjalnej stronie nagrody Nike, a te przydałyby się bardzo, choćby jako reakcje na różnorakie pretensje pod adresem tej nagrody. Mogłyby stanowić niezgorsze źródło informacji o współczesnych polskich pisarzach. Swego czasu wiele mediów cytowało wypowiedź Małgorzaty Kalicińskiej, że kolejny raz jurorzy Nike hołubią literaturę depresyjną, ale nikt nie zacytował wówczas laudacji Tadeusza Nyczka, która wskazywała na wybitne cechy nagrodzonej powieści Joanny Bator.

Z kolei na YouTube znaleźć można kilka filmów z laudacjami wygłoszonymi ku czci paru laureatek i laureatów Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza. Po przejrzeniu reszty zasobów filmowych związanych z nagrodami literackimi można jednak dojść do wniosku, że relacje te są zamieszczane bardziej z powodów politycznych niż z pobudek literackich. Laudacje wygłoszone głównie przez sekretarza Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza, Stanisława Michałkiewicza, są zamieszczane w ramach prawicowego kanału „Zagraj prawicowo”, a z kolei większość relacji z przyznania nagrody Nike jest zamieszczana przez blogerki i dziennikarki „Gazety Wyborczej”, wyraźnie zaangażowane w walkę o prawa kobiet, a prowadzące na YouTube swój kanał o kulturze i kobietach „Krótka Przerwa”. Filmiki z reguły są mało profesjonalne, ze słabym dźwiękiem. Niestety, erudycyjne zazwyczaj laudacje nie stanowią w internecie źródła poznania dla czytelników. Wydaje się to niezrozumiałe, chyba że kolejna „gadająca głowa” nie jest argumentem w wirtualnym świecie. A przecież tylko internet mógłby stanowić naturalne archiwum dla każdej z przyznawanych nagród literackich. Zresztą laudacje to czubek góry lodowej, wiele poważnych i ambitnych nagród nie ma swojego miejsca w świecie wirtualnym w ogóle.

Trudno się zwykłemu czytelnikowi rozeznać w powodach, dla których jury poszczególnych kapituł nagradza akurat takie książki i takich autorów. Według Badania Biblioteki Analiz w roku 2017 liczba wydanych tytułów wyniosła ponad 38 tys. egz., co oznacza ponad 100 tytułów dziennie! Czy na tak tłocznym rynku autorzy mogą się wybić sami, czy potrzebują wsparcia w dotarciu do rzesz czytelników i półek księgarskich? Już od dawna nikt chyba nie uważa, że dobry towar nie potrzebuje reklamy. Potrzebuje, i taką reklamę w idealnym świecie mogłyby pełnić nagrody literackie. Być dla czytelników drogowskazami wskazującymi na rzecz godną przeczytania w zalewie tandety i rynkowym ścisku. Być dla autorów wsparciem i gwarantem stabilności finansowej. I najwyższym wyróżnieniem. Ale nie ma świata idealnego.

Pytanie drugie: dlaczego tak się nie dzieje?
Ilość kontrowersji wokół nagród jest tak duża, że wielu czytelników unika książek nagrodzonych, nie wspominając o ilości hejtu internetowego. Do tego dochodzą jeszcze podziały środowiskowe i polityczne. Nagroda Literacka Gdynia została powołana do życia przez prezydenta miasta Gdynia w 2006 roku jako zrównoważenie dla wpływów Nike, czego unaocznieniem jest casus Marcina Świetlickiego, laureata  Nagrody Gdynia w 2014 roku, który w tym samym roku był nominowany do Nike. Ogłosił wówczas, że w razie wygrania nie przyjmie nagrody Nike i dlatego prosi o wycofanie nazwiska z nominacji, czym nie przejęło się jury Nike, twierdząc, że regulamin nagrody nie przewiduje takiej możliwości. „Nie odebrałbym Nike. I proszę to zapisać dużymi literami” – takiej wypowiedzi udzielił „Rzeczpospolitej”, a choć jury Nike zapewniało: „nie jesteśmy od fundatora nagrody w żaden sposób zależni”, Świetlicki nie chciał uczestniczyć w konkursie „organizowanym przez instytucję, która wytacza procesy poetom za to, co myślą”. Chodziło o proces, jaki w 2010 roku Agora wytoczyła Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi, uhonorowanemu Nagrodą Nike w 2003 roku. O Nagrodzie Literackiej Gdynia jej laureat Marcin Świetlicki powiedział, że jest „ona za wiersze, nie zaś za to, o czym i gdzie się wypowiada”.

Nike, przyznawana od 1997 roku, była pierwszą polską nagrodą, która miała ogromny wpływ na sprzedaż książek: „Widnokrąg” Myśliwskiego, książka nagrodzona pierwszą Nike, sprzedał się w 100 tys. egzemplarzy! Z czasem wpływ nagrody na  sprzedaż zdecydowanie zmalał, ale i podaż nagród literackich wzrosła. W 2006 roku pojawiła się Nagroda Angelusa, Nagroda Literacka Gdynia, w 2008 Nagroda Wielkiego Kalibru, wznowiono Nagrodę Literacką m. st. Warszawy, w 2015 roku Kraków zaczął wręczać Nagrodę Conrada. Pole oddziaływania Nike skurczyło się znacząco. Wokół Nike pojawiły się kontrowersje i zarzuty o brak klarownych kryteriów jej przyznawania – raz dostaje ją powieść, innym razem poezja lub reportaż czy autobiografia.

Skandal związany z przyznaniem Literackiej Nagrody Nike w 2014 roku też zniesmaczył część środowiska. Krytycy wypominają jej upolitycznienie z jednej strony oraz zbytnią dbałość o poprawność polityczną z drugiej, co skrzętnie wykorzystują organizatorzy Nagrody Literackiej Gdynia i w wypowiedziach publicznych często podkreślają, że ich nagroda jest czysta i bezkompromisowa. Krytyk Krzysztof Cieślak dezawuując przyznanie w 2016 roku nagrody Nike Bronce Nowackiej, cytował w artykule w „Rzeczpospolitej” fragment jej prozy poetyckiej, który wyrwany z kontekstu może wzbudzać zdziwienie: „Cipka leży pośrodku wstydu. Wstyd leży pośrodku przyjemności. Przyjemność biegnie przez szafę. Szafa stoi w pokoju. Pokój w mroku. Cipka w szafie przechodzi naftaliną, teraz to dwa plastry mięsa na mole. Rękaw futra zwisa przy twarzy. Stary królik z futra wskakuje do ust. Ma smak kurzu z solą. W szafie jest ciasno. Królik myje sierść dziecięcym językiem”.

Nagrody z kolei broni krytyk i przewodniczący jury Nike w latach 2012-2015 – Tadeusz Nyczek. „To według mnie nadal najbardziej prestiżowa nagroda w kraju i niewątpliwie najważniejsza. Proszę   pamiętać, że skład jury jest szeroki, są to nie tylko znane nazwiska z zakresu literatury, ale i znani ludzie filmu, teatru, historycy i teolodzy nawet. Zmieniają się co trzy lata. A najważniejsze jest to, że stoi za nią najpotężniejsza gazeta w Polsce, której możliwości medialne są olbrzymie. Rzeczywiście jej słabością jest brak precyzji kryteriów literackich i pozaliterackich. Za „mojej” kadencji główną nagrodę dostał m.in. Karol Modzelewski, którego książka, owszem, jest w swojej istocie literaturą, ale głównie ma inne niż literackie walory. A może to wielka atrakcja tej nagrody, że mieści w sobie tak szerokie spektrum gatunkowe? Szanse jej otrzymania wzrastają”.

A skandale? – no cóż, zdarzają się, może tym samym wpływają na popularność nagrody. „Nazwałbym je skandalikami – podkreśla Tadeusz Nyczek. Proszę pamiętać, że kiedy ogłoszono, iż jeden z członków jury jest w intymnym związku z nominowanym pisarzem, okazało się, że był on li tylko sekretarzem, a nie członkiem jury. Jego udział ograniczał się do zapisywania obrad i nie miał głosu decydującego o czymkolwiek. Zresztą od samego początku Nike towarzyszyły takie skandaliki, np. jak Czesław Miłosz prosił o wycofanie swojego nazwiska z finalistów Nike. Kiedy zresztą Nike przyznano »Pieskowi przydrożnemu«, Tadeusz Kubiak wyszedł wściekły z sali, bo liczył, iż nagroda przyznana będzie jemu. Na samym początku wręczania Nike też nie podobało się wielu, iż laureatami są znani i poważani pisarze (Myśliwski, Miłosz, Barańczak, Różewicz), a kiedy w końcu nagrodę otrzymał Kuczok wybuchł skandal, że taki młody gówniarz”.

Kolejny skandal w światku literackim wybuchł z powodu poety Romana Honeta, który obrzucił jury poetyckiej nagrody „Orfeusz” błotem i zażądał wycofania jego nazwiska z konkursu. Wielu sądziło, że chciał w ten sposób zwiększyć swoje szanse na Nagrodę im. Wisławy Szymborskiej, wyższej pod względem finansowym. Cytuję Honeta za Jakubem Kowalskim, z „Rzeczpospolitej” z dnia 30.10.2015 r., który upublicznił taki wpis: „Wycofuję mój tom pt. »Świat był mój« z tej całej hucpy dla alkoholików (pt. Orfeusz), co widać na zdjęciach, a jeśli ktoś z Państwa ma jeszcze jakieś pytania, chętnie odpowiedziałbym na nie, ale nie mogę, ponieważ nie zadaję się z chu… (w oryginale wyraz w całości bez kropek – red.), czego proszę nie odnosić do siebie. Więc: darujcie sobie, żryjcie dalej browar i rzygajcie po krzakach, wy ochlaptusy, o poezji – pojęcia nie macie! Wstydzilibyście się, ku… (jw. – red.) mać. Dziękuję za uznanie mojego życzenia”. Podpisano: Roman Honet. Taką wiadomość dostał Wojciech Kass, sekretarz Poetyckiej Nagrody „Orfeusz” im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, która od 2012 roku przyznawana jest pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz polskiego PEN Clubu.

Byli tacy, którzy całe to zamieszanie ze Świetlickim i Honetem określali jako ustawkę. Skandale nie ominęły ważnej nagrody Angelus, której jury zostało rozwiązane w 2015 roku, gdy prezes wydawnictwa Czarne oprotestowała osobę Krzysztofa Masłonia w składzie jury, po jego obraźliwej publikacji. Prezydent Wrocławia – fundator nagrody – zmuszony był rozwiązać jury i powołać nowe.

Parę lat temu wymyślono  Nagrodę im. Henryka Sienkiewicza, która miała być mariażem gustów popkulturowych z werdyktem wysokiego jury, ale skończyło się skandalem. Pierwszym laureatem  nagrody za najlepszą polską popową powieść roku, przyznanej podczas Pop Festivalu, był Jacek Świdziński, autor komiksu „Zdarzenie 1908”. Organizatorem konkursu i fundatorem nagrody był portal Dzika Banda. Okazało się, że nagroda w wysokości 40 tys. zł nie została wypłacona. Czworo jurorów – Jakub Demiańczuk, Piotr Kofta, Katarzyna Nowakowska i Szymon Kloska przeprosili laureata, a sam zainteresowany tak mówił o całej sprawie w jednym z wywiadów: „Po wygraniu przez prawie dwa lata dostawałem od organizatora rozmaite terminy, w których przelew miał trafić na konto, ale nigdy jakoś nie docierał. Uznałem, że jest to dziwna sytuacja: portal Dzika Banda i jego właściciel korzystają wizerunkowo na nagrodzie, której de facto nie było. Sprawę opisał dziennikarz »Gazety Wyborczej«. (…) Życzliwi ludzie, których poznałem przy tej okazji, przekonali mnie, żeby skierować sprawę do sądu. Procedura powiadomienia pozwanego, który nie odbierał pism, ciągnie się już pół roku”. (Krytyka Polityczna, listopad 2017).

Trzecie pytanie: czy nagrody przekładają się na sprzedaż książek?
Autorzy często nie mają ochoty wypowiadać się na temat nagród literackich. Obawiają się krytycznych wypowiedzi, szczególnie w kontekście tego, że to często politycy, prezydenci miast, grupy interesu są ich fundatorami i to oni mogą decydować o losach niektórych autorów.

– Jest ich po prostu za dużo, nie ma tej najważniejszej, która w obiektywny i znaczący sposób kreuje mistrzów słowa, ale i wpływa realnie na rynek – mówi Grażyna Jagielska, ale zaraz dodaje dowcipnie, że gdyby sama jakąkolwiek nagrodę literacką otrzymała, uznałaby pewnie, że właśnie ona tych mistrzów kreuje. Część autorów uważa, że niektóre nagrody są bardziej ważne dla samych ich twórców i fundatorów, którzy mogą wygrzać się w ich cieple i świecić ich światłem. Dotyczy to szczególnie polityków, którzy sami mało lub wcale nie czytają, a uwielbiają pokazywać się w mediach. Czy nagrody kreują gusta literackie lub mody zakupowe? Grażyna Jagielska nie jest laureatką żadnej nagrody literackiej, a mimo to jej książki cieszą się dużą popularnością nie tylko wśród czytelników, ale także interesują filmowców. Właśnie wchodzi na ekrany film „53 wojny”, zrealizowany w oparciu o jej książkę „Miłość z kamienia”.

Dla Wojciecha Jagielskiego najważniejszym wyróżnieniem jest przyznana mu przez Polski Pen Club Nagroda im. Ksawerego i Mieczysława Pruszyńskich – za reportaż literacki i eseistykę. – Głównie z uwagi na szacunek, jaki żywię do samej instytucji Pen Clubu. Ale – podkreśla – bliskie są mi też inne, jak choćby Tischnera albo Fikusa, które są przyznawane z innych względów niż literackie. Dostałem sporo nagród w Polsce i za granicą, do wielu byłem nominowany, ale żadna w istotny sposób nie wpłynęła na losy moich książek – sumuje Wojciech Jagielski. I dodaje: – Nagród jest coraz więcej i dlatego tracą trochę na znaczeniu. Osobiście wolałem czasy, kiedy ubiegaliśmy się o jedną czy drugą, o której wszyscy słyszeli, to był ten prestiż, ale także oznaczało to większą sprzedaż. Jeszcze kilka lat temu sama nominacja do Nike oznaczała, że sprzedaż poszybuje w górę. Teraz już tak nie jest, tak mi się przynajmniej zdaje. Pewności nie mam żadnej, bo nie byłem od dawna nominowany. Za to te mniej znane nagrody wręczane przy okazji festiwali literackich mają  faktyczne przełożenie na sprzedaż. Ludzie mogą przyjść na spotkanie z autorem, przyjrzeć mu się, a nominowany autor z kolei ma wrażenie, że został nagrodzony przez czytelnika, nie przez kapitułę, której nigdy nie widział.

Innego zdania jest Michał Jeżewski, prezes Wydawnictwa Fronda: – Nike to nadal jedyna nagroda, od której rośnie sprzedaż. Sprzedaż wydanej przez niego książki pt. „Sarmacja. Obalanie mitów” Jacka Kowalskiego po przyznaniu nagrody im. Józefa Mackiewicza nie drgnęła nawet minimalnie.

Czy procesom erozji oparły się prestiżowe Paszporty „Polityki”? Bywały czasy, że decydowały o ludzkim losie. W sensie dosłownym. Tak może określić znaczenie tej nagrody dla siebie autor kryminałów – Marek Krajewski. Przyznany mu w 2006 roku Paszport „Polityki” w dziedzinie literatury zmienił bieg jego życia zawodowego. Po odebraniu nagrody dostał takie ilości propozycji nie tylko wydawniczych, ale związanych z filmem i teatrem, że postanowił zarzucić swoją akademicką karierę na rzecz pisarskiej, a nakłady jego książek wzrosty znacząco. – Propozycji było tak dużo, że nie byłem w stanie pracować na uczelni – stwierdza.

Ta nagroda stanowiła przełom w moim życiu. Zresztą Natalia Fiedorczuk-Cieślak, laureatka Paszportów 11 lat później, też odczuła siłę rażenia tej nagrody, mimo mało pozytywnych komentarzy krytyków. Po jej otrzymaniu była zapraszana absolutnie wszędzie, od magazynów lifestylowych poczynając, na telewizyjnych programach publicystycznych kończąc. – A książek sprzedaliśmy pięć razy więcej niż planowaliśmy – podkreśla Monika Mielke, wydawca Natalii Fiedorczuk-Cieślak z Wielkiej Litery.

Paszporty „Polityki” są gwarantem, że osoba nimi nagrodzona jest warta zainteresowania medialnego, że jest nowym, świeżym zjawiskiem. Co prawda Paszporty „Polityki” nie zdecydowały o karierze pisarskiej autorki „Jak pokochać centra handlowe”, bo jeszcze przed ich przyznaniem działała aktywnie na różnych płaszczyznach sztuki, ale stały się przepustką do świata pisarzy.

– Inne dwie nagrody, które cenię ogromnie, ale które nie mają już takiego przełożenia na bieg mojej kariery – wspomina Marek Krajewski – to otrzymane z rąk mera Lwowa Andrija Sadowego odznaczenie Złoty Herb Miasta Lwowa. Tym wyróżnieniem, przyznawanym decyzją mera, zostałem uhonorowany za promowanie Lwowa na arenie międzynarodowej. Jestem pierwszym i jedynym jak dotąd obcokrajowcem, który otrzymał ten medal. To satysfakcja niebywała. Ma on dla mnie znaczenie ze względu na kształtowanie dobrych relacji z Ukraińcami, na których mi zależy – podsumowuje Marek Krajewski. I dodaje: – Jestem też laureatem Głównej Nagrody Literackiej im. Georga Dehio, którą przyznało mi Niemieckie Forum Kultury Europy Wschodniej w 2016 za całokształt twórczości. To mnie cieszy szczególnie. A wiedzieć trzeba, że to nagroda w Niemczech niezwykle prestiżowa.

Dla Marka Krajewskiego oznacza to nie tylko, że tworzona przez niego literatura jest przez niemieckojęzycznych znawców traktowana jako twórczość wysokiej próby artystycznej, ale szczególnie ważna jest ze względu na dobrosąsiedzkie relacje z Niemcami. Wydawnictwa niemieckie nie tylko liczą na wysokie dochody ze sprzedaży, ale wiedzą, że polska beletrystyka ma wysokie walory artystyczne. Marek Krajewski zapytany, czy jest w składzie jury którejś z polskich nagród literackich odpowiada: – Odmawiam kategorycznie. Czułbym się na niewłaściwym miejscu. Nie mnie oceniać książki innych pisarzy, od tego są czytelnicy i krytycy.

Nagród przyznanych przez czytelników ma Marek Krajewski też w bród, w zasadzie wszystkie najważniejsze w swojej branży, takie jak Nagrodę Wielkiego Kalibru i Nagrodę Kryminalnej Piły w 2016 roku. O Nike nie marzy.

Czwarte pytanie: o czym decydują czytelnicy?
Oprócz nagrody przyznawanej przez jury, prawie każda nagroda literacka ma również swoją drugą, ludyczną odsłonę, a mianowicie nagrodę przyznawaną przez czytelników. O tym, kto otrzyma Literacką Nagrody Europy Środkowej Angelus, decyduje specjalne jury pod przewodnictwem Mykoły Riabczuka, ale swoją ulubioną książkę, spośród siedmiu zakwalifikowanych do finału tomów, mogą także wybrać czytelnicy a zwycięzca otrzymuje Nagrodę im. Natalii Gorbaniewskiej. Czy te nagrody przyznawane przez samych czytelników są cenniejsze dla autorów? Zwykle tak mówią. Nie są nagrodami literackimi sensu stricto, ale szczególnym wyrazem uznania dla ulubionych autorów. Bardzo często organizowane przez portale czytelnicze np. Lubimyczytać. pl różnego rodzaju konkursy i rankingi wyłaniają tych najbardziej popularnych.

Prawdziwą gwiazdą, uwielbianą przez czytelników jest Katarzyna Bonda. – Nie byłam nigdy rozpieszczana przez szacowne jury w konkursach literackich – mówi. – A teraz – za sprawą sukcesu moich książek w Polsce i za granicą – jestem już na starcie zdyskwalifikowana jako „produkt komercyjny”, a nie poważna literatura. Tymczasem na mojej półce stoją: poza Nagrodą Publiczności na Międzynarodowym Festiwalu Kryminałów i Nagrodą Bestsellery Empiku, Wyróżnienie Komendanta Policji w ramach festiwalu Kryminalnej Piły za „Okularnika”, Róża Gali za „Pochłaniacza”, Nagroda Polki Stulecia w Plebiscycie Polki Mają Głos czy nagroda Kobieta Sukcesu w plebiscycie portalu Obcasy.pl – za osobowość, i inne tego typu. Mam sporo takich statuetek poświadczających popularność moich powieści i cieszą mnie one, czuję się zaszczycona, bo wiem, że o to właśnie walczyłam świadomie, decydując się na bycie popularną autorką.

– Jak widać – podkreśla Katarzyna Bonda – przykładowe nagrody, które odebrałam, zostały mi przyznane przez samych czytelników, a nie wąskie grono jury skupiające się na subiektywnej ocenie książki według obecnie panującego gustu, czy też czasem mody. W moim odczuciu nagrody, które otrzymuję, to nagrody obiektywne i w pełni mnie one zadowalają. Żadne jury konkursu literackiego (choć za „Okularnika” byłam nominowana do Angelusa) nie przyznało mi żadnej nagrody i… teraz już nawet nie spodziewam się jej w przyszłości.

– Czy o jakiejś nagrodzie marzę? – zastanawia się pisarka. – Cóż, szanowni członkowie komitetów/komisji/jury nie mogą mi darować tego, że przychodzę do telewizji śniadaniowych, jeżdżę na spotkania autorskie do najmniejszych miejscowości, czy udzielam wywiadów kolorowej prasie (jakby to była profanacja zawodu pisarza i jakby tego nie robili inni pisarze). Na tej podstawie jednak moje książki uznawane są jako produkt komercyjny, który w odczuciu polskiego jurora oznacza literaturę nie zasługującą na jakąkolwiek nagrodę, w myśl zasady, że jeśli coś jest popularne, jest bestsellerem, to musi być literacko niewyszukane. Nie zgadzam się z tym. Sienkiewiczowi za życia zarzucano dokładnie te same przywary, Nobla dostał za całokształt twórczości, dziś jest klasykiem… Dlatego też nie obrażam się za to, że nie otrzymuję nagród, bo zaakceptowałam swój status na rynku, to, że od zawsze jestem poza literackim parnasem. Zaczynałam działać w branży powieści kryminalnej, która kiedyś uznawana była za literaturę gorszej kategorii, dziś się to nieco zmieniło, ale ponieważ odniosłam sukces komercyjny, jestem wrzucana na półkę: bestseller równa się produkt, a nie literatura. Więc nie liczę już na żadną nagrodę literacką, bo wiem, że gdyby moja literatura była tylko produktem, nie byłaby oryginalna i wartościowa, nie miałabym tak wielkiego sukcesu zagranicznego.

W tej chwili prawa do książek Bondy zakupione są przez największe wydawnictwa na świecie m.in. Random House czy Hachette, a w Polsce pisarka sprzedała 2 mln egzemplarzy swoich książek. W PRL-u też było grono pisarzy, których  nie rozpieszczano oficjalnymi nagrodami, a ich twórczość przetrwała. Jak choćby Melchior Wańkowicz, który za życia nie otrzymał żadnej z nagród obowiązujących wówczas w kraju, dziś jest patronem jednej z nagród, może nie stricte literackiej, bo przyznawanej przez Polskie Radio za literackie reportaże radiowe.

Mirosława Łomnicka
Część druga artykułu ukazała się w kolejnym wydaniu „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”

http://rynek-ksiazki.pl/czasopisma/nagrody-literackie-znak-jakosci-popularnosci-czy-medal-z-ziemniaka-cz-2/

Autor: Mirosława Łomnicka
Źródło: Magazyn Literacki KSIĄŻKI 9/2018