Wydawnictwo, którym kierujesz, dzisiaj nazywa się Publicat, ale firma wcześniej znana była jako Podsiedlik, Raniowski i S-ka. Jaka jest między nimi różnica? Czy to są dwie „epoki”? Publicat powstał po analizie stanu organizacyjnego Podsiedlika, Raniowskiego i S-ki, gdzie firma zewnętrzna doszła do wniosku, że spółka – aby się rozwijać – musi zmienić sposób zarządzania. Jej czterej właściciele – czyli Maciej Czechowicz, Piotr Podsiedlik, Krzysztof Raniowski i Michał Stecki – przeszli do rady nadzorczej, a zarząd powierzyli dwóm osobom – pracownikom wydawnictwa. Czyli w pewnym momencie firma zaczęła się zmieniać i ty jesteś współtwórcą tych przemian? Absolutnie nie. Ja związałem się z firmą i wszedłem do Publicatu już po tych zmianach. Gdy zostałeś członkiem rady nadzorczej? Tak. W momencie, kiedy czterej właściciele weszli do rady nadzorczej, pojawił się pomysł dołączenia do niej jeszcze jednej osoby. Miał to być ktoś z zewnątrz i miał mieć głos doradczy. Żadnego z właścicieli nie znałem wcześniej i poznaliśmy się w momencie, kiedy przyszedłem do firmy. A kto cię polecił do rady? Spółka, która realizowała projekt zmian organizacyjnych. Była to poznańska firma, związana m.in. z pracownikami Akademii Ekonomicznej. Której ty również byłeś pracownikiem. Tak. I prokurentem w jeszcze innej firmie. W każdym razie prezesem Publicatu został wtedy Michał Kaik. On prezesem był już wcześniej, zanim przyszedłem do rady nadzorczej. I w którymś momencie doszliście do wniosku, że prezesa trzeba zmienić? To może za dużo powiedziane. Spółka rozwijała się przychodowo bardzo szybko, natomiast błędy pojawiły się w finansach. Ponieważ zajmowałem się nimi w praktyce i zrobiłem z nich doktorat, a dodatkowo znałem spółkę, stwierdzono, że po co szukać daleko, skoro ma się związanego z firmą człowieka. Zaproponowano mi wówczas objęcie funkcji wiceprezesa i dyrektora zajmującego się finansami. To nie była dla mnie prosta decyzja, ponieważ w swojej poprzedniej pracy, w branży elektrotechnicznej, miałem już ustaloną markę. Stwierdziłem jednak, że mogę zacząć coś nowego. Po czterech miesiącach właściciele Publicata powierzyli mi funkcję prezesa i od października 2007 roku tworzę jednoosobowy zarząd. Zajmijmy się budowaniem Grupy Publicat. Pierwszą oficyną, dołączoną jeszcze do wydawnictwa Podsiedlik, Raniowski i S-ka, było Wydawnictwo Dolnośląskie. Tak. Publicat powstał z połączenia kilku firm, a pierwszym zakupem w ramach grupy było właśnie Dolnośląskie, które popadło w kłopoty po śmierci Andrzeja Adamusa, jej twórcy i szefa. Następnym zakupem była Książnica. Kto był w tym czasie dyrektorem Wydawnictwa Dolnośląskiego? Początkowo Wiesław Lewandowski, a następnie Janusz Arsłanowow, który wcześniej kierował pionem książki w Empiku. Potem powstał Papilon. Powstał, bo Publicat poszedł w tym czasie bardzo mocno w kierunku książki kolorowej i poradników, co spowodowało marginalizację książki dziecięcej. I pojawił się pomysł stworzenia spółki, która by wykorzystała potencjał firmy w tym zakresie. Papilon, jak pamiętacie, powstał w Warszawie, gdzie dziś zlokalizowana jest tylko część handlowa, a cała reszta wróciła do Poznania. I wreszcie kupiliście Elipsę. Był pomysł, żeby kupić całą tę firmę, ale z powodów natury prawnej nabyliśmy tylko znak i aktywa, nie przejmując np. pracowników. To wszystko działo się jeszcze przed moim prezesowaniem – w czasie, gdy byłem członkiem rady nadzorczej. Nie wszystkie projekty w ramach grupy są dziś kontynuowane. Przykładowo, cykl publikacji „gwiazdorskich”, związanych ze znanymi osobami – Bożeną Dykiel czy gwiazdami telewizji TVN. Osiągaliście tu znaczące sukcesy handlowe… Nadal wydajemy poradniki ogrodnicze z Mają Popielarską czy książki dla nastolatek z Joanną Jabłczyńską, a ostatnio o podróżach z Tadeuszem Chudeckim. Prawdą jest jednak, że „złote lata” książka gwiazdorska w poprzednim wydaniu ma już …