Polacy i Polki wszystkich kształtów i rozmiarów, bądźcie czujni. Nareszcie, po tylu latach oczekiwania, otrzymaliśmy cudowne narzędzie, które pozwoli nam uciec od najbardziej znienawidzonej czynności na tym łez padole – od czytania. To nie żart. Za zaledwie 30 zł/ miesiąc lub 359,99 zł za rok z góry dostaniecie dostęp do rewolucyjnej aplikacji, która przeczyta co trzeba za was i jeszcze głosem jakiejś sympatycznej pani lub statecznego dżentelmena streści wam kilkaset stron treści w mniej więcej 15 minut. Na tym właśnie z grubsza polega aplikacja Blinkist, która w ciągu 12 lat istnienia urosła z pozycji niszowej zabawki dla grona niemieckich geeków, aż do medialnego giganta mogącego pochwalić się ponad 26 mln pobrań na smartfony i inne urządzenia mobilne. Twórcy Blinkista chwalą się, że biblioteka oferowanych przez nich tytułów liczy ponad 6,5 tysiąca książek z zakresu biznesu, self-care, psychologii, medycyny, kultury, filozofii, sztuki i nauki (a także wcale niemałe grono reprezentantów szeroko pojętej klasyki). W założeniu aplikacja ma pozwolić na łatwe poszerzenie swoich horyznotów, przyswojenie skomplikowanych zagadnień i błyskawiczne zdobycie wiedzy na poważne, wymagające tematy. Nikt tam oczywiście nie dodaje, że chodzi o wiedzę na poziomie fiszki na zaliczenie czy streszczenie, bo i po co. Nie płacimy przecież za to, by czuć się gorzej ze swoimi słabościami. To by dopiero było niezdrowe! Ucz się angielskiego, głupcze! Ale, ale – zanim zajrzymy głęboko w trzewia niemieckiej aplikacji dla Amerykanów, niech coś od życia dostanie Wanda, co to woli polskie pomysły. Jak pisał Mikołaj Rej (niedostępny póki co na Blinkist), „Polacy nie gęsi i swoje apki mają”. W zeszłym roku na łamach „Biblioteki Analiz” pisaliśmy o firmie Mind Shower, która wzięła się za tworzenie opracowań poradników i umożliwiała zapoznanie się z ich treścią w 30 minut (dostępne były dwie formy: e-booka lub audio). Autorskie SmartBooki należały do ośmiu kategorii z zakresu rozwoju osobistego: „Biznes & Pieniądze”, „Psychologia”, „Girl power!”, „Motywacja & Inspiracja & Kreatywność”, „Produktywność & Przedsiębiorczość”, „Przywództwo & Zarządzanie”, „Relacje & Związki” oraz „Rozwój duchowy & Szczęście”. Słowem: komuś zamarzyło się stworzenie naszego własnego, propolskiego Blinkista. Marzenie nie potrwało długo, bo ledwie Mind Shower zaczął rozwijać działalność, a otrzymał wezwanie do zaprzestania naruszania prawa autorskiego i usunięcia skutków naruszenia. Jakoś nikomu nie przyszło na myśl, że warto najpierw zdobyć zezwolenia od podmiotów uprawnionych z tytułu praw autorskich do dokonywania na potrzeby komercyjne opracowywania wybranych książek. Serwis zawiesił działalność, więc w naszej pogoni za błogim nieczytaniem musimy wrócić do pierwotnego planu. Podstawowy problem, jaki staje nam na drodze po ściągnięciu aplikacji Blinkist, staje się oczywisty dosyć szybko. Narzędzie jest dostępne w języku angielskim i choć istnieje możliwość jego zmiany, to jedynie na język niemiecki lub hiszpański (beta). Akurat tych trzech języków uczyłem się w szkole i na studiach, więc zaczynam myśleć, że Blinkist od początku był mi pisany. Nauka hiszpańskiego szła mi zresztą nędznie, więc też czuję się w temacie wyjątkowo beta. Książka za darmo lub cały świat nieczytania za drobną opłatą Korzystanie z aplikacji zaczyna się od wyboru swoich zainteresowań z szeregu propozycji. Zaraz potem …