Jedno jest pewne. Dzięki sporowi, w jaki z Prezydium Sekcji Wydawców Edukacyjnych weszło w ostatnich dniach wydawnictwo Operon, na temat tego ostatniego dowiedzieliśmy się więcej niż w ciągu długich lat jego obecności na rynku wydawniczym. Trójmiejska firma znana jest bowiem ze stronienia od kontaktów ze środowiskiem edytorskim, nie odsyła ankiet do rankingu największych wydawców, jej kierownictwo odmawiało do tej pory udzielania wywiadów prasie branżowej. Aż tu nagle takie zaskoczenie. Ale po kolei. Kłamstwa i pomówienia 25 maja do członków Polskiej Izby Książki wpłynął list podpisany przez prezesa PIK Piotra Marciszuka następującej treści. „Przesyłam w załączniku niemal komplet dokumentów związanych z ostatnim konfliktem Prezydium Sekcji Wydawców Edukacyjnych z Operonem. Z Prezydium, a nie ze mną, ponieważ Operon, używając kłamstw i pomówień, za wszystko, co ostatnio poczyniło Prezydium Sekcji (gromadzące dziesięć największych i najważniejszych wydawnictw edukacyjnych), obarcza odpowiedzialnością mnie osobiście. Tymczasem Prezydium Sekcji jest niezwykle demokratyczną instytucją, ja z reguły realizuję decyzje grupy i bez zgody wszystkich jej członków na wszystkie moje działania nie zdołałbym sam niczego osiągnąć. Sprawa przedstawia się następująco: po przegranej w Parlamencie batalii o ustawę oświatową MEN (na mój wniosek) podjął z Sekcją rozmowy merytoryczne na szczeblu dyrektora departamentu, aby w jak najłagodniejszy dla dzieci i polskiej szkoły sposób wprowadzić w życie ustawę o systemie oświaty w jej nowym brzmieniu, a także wprowadzić nowe podstawy programowe do przedmiotów, które poczynając od 2010 roku będą kończyły się maturą (m.in. matematyka). W spotkaniach – ze względu na ich wagę – uczestniczyli wszyscy członkowie Prezydium, często w rozszerzonym składzie (wraz z ekspertami czy redaktorami naczelnymi). W trakcie rozmów pojawił się pomysł (i nie był to mój pomysł), aby jak najlepiej i jak najszybciej zaktualizować listę dopuszczonych podręczników (na wiszącej w Internecie liście MEN-owskiej zdarzają się błędy), a także by uwzględnić podręczniki będące jeszcze w trakcie dopuszczania. Chodziło o to, aby nauczyciele wybierający podręczniki na trzy lata mieli jak najpełniejsze dane. Drugi pomysł (który również nie był moim pomysłem) polegał na tym, aby wykorzystując możliwości MEN zebrać informacje o wyborach nauczycielskich dokonanych do 31 maja (zgodnie z nową ustawą). Celem tym razem było uniknięcie chaosu na początku września, w razie gdyby dokonały się zmiany na tyle głębokie, iż oznaczałoby to z jednej strony nadmiar określonych tytułów podręczników, z drugiej zaś brak innych tytułów na rynku. Dane te z definicji nie mogły być ścisłe (obejmowałyby również rynek wtórny i biedne dzieci nie kupujące podręczników), miały tylko w przybliżeniu pokazać podział rynku już dokonany (żadne zmiany po 31 maja nie są możliwe z mocy ustawy, taka informacja nie może mieć zatem żadnego znaczenia marketingowego czy rynkowego). Trudno w tym przypadku podejrzewać, że dziesięć największych firm na rynku edukacyjnym działa wbrew komukolwiek czy wbrew czyimkolwiek interesom. Przeciwnie, to Operon (na równi ze wszystkimi innymi wydawnictwami edukacyjnymi dokładnie informowany o wynikach rozmów), działając w swoim własnym, partykularnym (jak to nazwał prezes Kaczmarek) interesie, zlekceważył interesy i starania wszystkich wydawców skupionych w Sekcji, samodzielnie, bez informowania Prezydium, zastraszył MEN procesem, …