Czwartek, 1 kwietnia 2021
„Esej ten dedykuję mojemu przyjacielowi, wybitnemu bibliofilowi Wojciechowi Kochlewskiemu, który również zbiera dawne polskie encyklopedie”. Dedykacja znanego pisarza i bibliofila Waldemara Łysiaka jest dla Wojciecha Kochlewskiego najbardziej cennym dowodem uznania dla jego bibliofilskich zbiorów. W  salonie książki Łysiaka są eksponowane na oddzielnych półkach w centralnym miejscu. A wśród nich „Patriotyczne Empireum Bibliofilstwa, czyli przewodnik po terenach łowieckich Bibliofilandii tudzież sąsiednich mocarstw”, z której pochodzi dedykacja. W książce tej Łysiak definiuje bibliofilstwo jako ostatni bastion patriotyzmu. Zbiory Kochlewskiego w pełni te definicje potwierdzają. Konstytucja3maja.info To nazwa strony, którą przed laty założył Wojciech Kochlewski. W środowisku bibliofilskim znany jest z kolekcji druków związanych z  Ustawą Rządową 3 maja 1791 roku, czyli Konstytucją 3 Maja. – Zwykło się mówić, że Konstytucja trzeciomajowa jest pierwszą w Europie, a drugą na świecie, ale to nieprawda. Były wcześniejsze akty prawne. To najważniejsze prawo w dziejach naszej państwowości. Konstytucja była wolą całego narodu szlacheckiego, uchwaloną przez grupę ludzi, która ograniczała swoje prawa, a to ewenement na skalę światową – podkreśla Wojciech Kochlewski. Na temat druków konstytucyjnych wie wszystko i dziw bierze, że mało kto korzysta z tej wiedzy. Jest jednym z dwóch w kraju prywatnym posiadaczem egzemplarza pierwodruku Konstytucji – oficjalnego dokumentu z podpisem i pieczęcią Adama Skulskiego. – Byłem w szoku, gdy prawie dwadzieścia lat temu na aukcji w Bydgoszczy kupiłem klocek „72 aktów prawnych Sejmu Wielkiego na czele z pierwodrukiem Konstytucji 3 Maja” po cenie wywoławczej 6 tys. zł. Stało się to przy zerowym zainteresowaniu kolekcjonerów i bibliotek. Wyszło średnio po 83 zł i 33 grosze za każdy dokument, podczas gdy pierwodruk niewiele starszej amerykańskiej Deklaracji Niepodległości na aukcji w USA poszedł za ponad 8 mln dolarów. Nie wiadomo, ile zachowało się rękopisów Konstytucji, pierwodruków i wczesnych wydań dokumentów. Sam zbiera wszelkie wydawnictwa dotyczące Sejmu Wielkiego i Konstytucji 3 Maja. Na pytanie, ile ich posiada, macha ręka, pokazując swoją bibliotekę, i z rozbrajającą szczerością mówi: – Nie wiem. Starannie uporządkowane szafy biblioteczne mieszczą ich dużo. Najważniejsze to pierwodruki Konstytucji 3 Maja i 10 innych wydań tej ustawy z okresu jej obowiązywania. – Pierwszy, jaki trafił do moich zbiorów, to druk „Ustawa Rządowa. Prawo uchwalone. Dnia 3. Maia, Roku 1791. w Warszawie, w Drukarni Uprzywi leiowaney M. Grölla, Księgarza Nadwornego J.K. Mci. Stron 32. Bez Deklaracji Stanów Zjednoczonych”. Licytowałem ostro od 200 zł. Kochlewski zauważa, że dokumenty cenione na Zachodzie nie cieszą się taką atencją w Polsce. Nie są świętością narodową i nie wiadomo, ile ich finalnie się zachowało. Sam próbuje ustalić kolejność powstania, liczbę zachowanych egzemplarzy. Dlatego ktoś go porównał do bibliofila Deana Corso z filmu „Dziewiąte wrota” Romana Polańskiego. Na szczęście siły nieczyste się go nie imają. Trzy miesiące temu dokonał ostatniego zakupu: reprint pierwodruku Konstytucji 3 Maja wydany przez wydawnictwo Muzeum Pałacu w Wilanowie. Reprint różni się od egzemplarzy pierwodruków, które on już posiada. – Nikogo to nie interesuje. Zgroza! Gen kolekcjonerski – Podczas moich pierwszych wagarów w podstawówce poszedłem do księgarni i zafrapowała mnie książka, na okładce której znajdowała się ilustracja pilota skaczącego na spadochronie do góry zamiast w dół. Okazało się, że strona była odwrotnie wklejona. Aby to zrozumieć, przesiedziałem tam cały dzień. To, że siedmiolatek zafascynował się nielogiczną, według swoich wyobrażeń, okładką, nie znaczyło, że wtedy zaczął się okres fascynacji książkami. To rodzaj mitu założycielskiego jego bibliofilskiej pasji. Twierdzi, że wyssał ją z mlekiem matki, choć książek z domu rodzinnego ma niewiele. Pamięta wszystkie księgarnie wokół mieszkania na placu Unii Lubelskiej, pamięta wujka, który wręczał mu podczas wizyt pieniądze, za które robił zakupy w pobliskich księgarniach, serię książeczek po 2,40 zł, które kupował, ale pierwszych lektur nie pamięta. Przypomina sobie, że wszystkie pieniądze, jakie dostawał od rodziców, np. na obiad, lub które zarobił, sprzedając zebrane butelki, wydawał w okolicznych księgarniach. On kupował, jego bracia odsprzedawali jego książki w antykwariacie. Wojciech Kochlewski pokazuje pamiątkowy egzemplarz „Łowców meteorów” Juliusza Verne'a z 1949 roku, a w zasadzie pierwszą stronę, bowiem bracia, aby sprzedać jego egzemplarz, który posiadał wpisaną dedykację, musieli tę stronę wyrwać. I w przeciwieństwie do książki – zachowała się w domu. Dziś oprawiona okładka jest pamiątką rodzenia się jego pasji kolekcjonerskiej. – Mam piękne wspomnienie z wyjazdu wakacyjnego w 1953 roku do Iwicznej, gdzie mieszkałem u ciotki, u której była wielka szafa biblioteczna. A w niej – dużo książek przedwojennych, m.in. „Trylogia” Henryka Sienkiewicza, której po wojnie jeszcze nie wydano, seria książek Walerii Szalay-Groele: „Sokół królewski”, „W orlim gnieździe” oraz „Królewskie pacholę”, wszystkie książki Karola Maya o Winnetou. Pochłaniałem je. W szkole średniej nie był uczniem wzorowym, zmieniał szkoły, nie zdawał z klasy do klasy, trochę rozrabiał, wagarował. – Na wagarach, zwykle na żaglówce, czytałem książki, które wypożyczałem ze szkolnej biblioteki. W początkowym okresie budowania komunizmu kazano bibliotekarzom usunąć książki Ferdynanda Ossendowskiego, skazując go na zapomnienie. Był antykomunistą. Współczesne pokolenie nie wie, że to pisarz w okresie międzywojennym niezwykle popularny, pod względem nakładów i ilości tytułów przewyższał nawet Henryka Sienkiewicza. Łącznie ukazało się w Polsce 77 jego książek. Na szczęście nie wszystkie biblioteki się do tych nakazów stosowały i ja je wypożyczałem. I uwielbiałem. Wylądował w  końcu w  szkole wieczorowej, a w dzień pracował w  operze. Ukończenie szkoły zawdzięcza koleżance z klasy, która go mobilizowała do chodzenia do szkoły. – Urodziłem się w Ostrowcu Świętokrzyskim i po śmierci ojca, w 1942 roku, przyjechaliśmy z  mamą do Warszawy, bo stąd pochodziła. Wychował mnie drugi mąż mojej matki – Witold Plapis, który miał swoją bibliotekę fachową, ponad dwa tysiące woluminów – był architektem krajobrazu. Jego główny księgozbiór płonął dwa razy: w 1939 i 1944 roku. Z biblioteki mojego ojca Radosława pozostały mi „Wieczory florenckie” Juliana Klaczki, omawiające znanych pisarzy literatury włoskiej, drugi tom „Wieku XIX” Bertranda Russella o kamieniach milowych epoki, słownik angielski i siedem tomów „Encyklopedii Powszechnej” wydanej przez Ultima Thule. Na tych encyklopediach ćwiczył swoje talenty kolekcjonerskie, bo w wieku dziewięciu lat odkupił od brata prawa do użytkowania fragmentów za bożonarodzeniowy piernik. Encyklopedie towarzyszyły mu przez całe dzieciństwo. Dopiero w latach osiemdziesiątych udało mu się skompletować wszystkie tomy tego wydawnictwa. Rodzinna legenda Wychował się w wierze, że jego dziadek Stanisław wyjechał na Sybir w latach osiemdziesiątych XIX wieku za to, że uczył chłopów czytania i pożyczał im książki z dworskiej biblioteki. Wojciech Kochlewski pokazuje kilka górnych półek zapełnionych segregatorami pękającymi od dokumentów. – Większość zebrałem z archiwum grodzieńskiego, ściągałem też dokumenty z samej Syberii i nigdzie nie znalazłem potwierdzenia tej legendy. Mit bez pokrycia. Ale w większości tak wygląda polska historia – pełna fikcji. Zarówno Paweł Jasienica, który …
Wyświetlono 25% materiału - 1042 słów. Całość materiału zawiera 4168 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się