Piątek, 25 maja 2007
László Krasznahorkai, pisarz węgierski
Czasopismo"Magazyn Literacki Książki"
Tekst pochodzi z numeru5/2007
Jakim cudem „Szatańskie tango” ukazało się na Węgrzech w 1985 roku nie w drugim obiegu, a oficjalnie, w państwowym wydawnictwie? Świadomość, że czas komuny zbliża się do końca, zaczęła dochodzić także do niektórych funkcjonariuszy partyjnych. Jednym z nich był György Kardos, dyrektor wydawnictwa, a wcześniej ubek. To był niegłupi człowiek, który w 1985 roku doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaka jest społeczna i polityczna rzeczywistość. I kiedy moja powieść zaczęła – w maszynopisie – krążyć wśród węgierskiej inteligencji, pomyślał sobie, że będzie mniej niebezpiecznie, jeśli tę książkę wyda, niż pozwoli na jej potajemne rozprzestrzenianie. Doprowadził więc do jej edycji, tylko że w ograniczonym nakładzie – 5 tysięcy egzemplarzy. Wcale niemałym. Dziś początkujący pisarz byłby szczęśliwy, gdyby pierwszą powieść wydano mu w takim nakładzie. A cóż dopiero poeta! Jak się później okazało, „Szatańskie tango” miało jednak jeszcze jedno ograniczenie. Nie wolno było na podstawie tej powieści nakręcić filmu, o czym przekonał się reżyser Bela Tarr. Był jednak uparty i zrobił ten film, już w innych warunkach politycznych, na początku lat 90. Tak czy inaczej, książka się ukazała w komunistycznym państwie, bez ingerencji cenzury, co zdumiewa, zważywszy, że wymowa tego obrazu węgierskiej rzeczywistości, a zarazem studium mechanizmów poddaństwa i manipulacji, jest jednoznaczna. Niewątpliwie, ukazanie się drukiem „Szatańskiego tanga” było zaskoczeniem. Mnie jednak zaskoczyło co innego – przykładanie do tej powieści politycznej miary. Może trudno w to uwierzyć, ale nie tylko dziś, lecz i wtedy od polityki trzymałem się z daleka. Tyle że ówczesne Węgry uważałem za odrażające, a wszystko, co związane było z komunizmem – za wstrętne. Najwstrętniejsze zaś było oszukiwanie najbiedniejszych, najuboższych, którym wmawiano, że po raz pierwszy w historii ten ustrój daje im szansę, tymczasem naprawdę odbierał ostatnią nadzieję. Wydawało mi się to bardziej cyniczne niż bezpośredni ucisk. Wcale nie uważałem za stosowne kryć się z takimi poglądami. Swojej książki na pewno nie pisałem z inspiracji politycznej, a polityczną była o tyle, o ile sądziłem, iż nawet jedno dobre zdanie może zburzyć tamten plugawy system. I chyba miałem rację. Uważa się pan za antykomunistę? Posłużę się przykładem. Był na Węgrzech pisarz, bardzo ważny dla mojego pokolenia, Géza Ottlik, który – gdy do władzy doszli faszyści – w swoim mieszkaniu ukrywał poetę żydowskiego pochodzenia, Istvána Vassa. Po wojnie i Holokauście Vass poszedł do Ottlika podziękować mu za uratowanie życia. Na co Ottlik odpowiedział: „István, to ja tobie dziękuję, że nie straciłem zdrowego rozsądku”. Ja z kolei za to, że zachowałem zdrowy rozsądek, mogę podziękować komunizmowi. Antykomunizm był na Węgrzech, po naszych doświadczeniach, czymś zrozumiałym sam przez się. Dla mojej generacji, której właściwie już nie bito, nie maltretowano, tzw. socjalistyczna rzeczywistość była bardziej śmieszna niż straszna. I obrzydliwa. Tak że wybór był łatwy. W Polsce słyszy się podobne opinie. Ciekawe tylko, że skoro wybór był tak oczywisty i wszyscy byli przeciw, to kto – do diabła – tworzył tamten obrzydliwy system? Oczywiście, nie wszyscy byli przeciw. Nie brakowało aparatczyków, którzy – głównie dla kariery i całkiem namacalnych profitów – trwali przy komunizmie do końca. Mój problem z dzisiejszymi Węgrami bierze się m.in. z tego, że z tymi właśnie ludźmi, którzy poszli z Kadarem na kompromis, nie da się zbudować nowego życia, nowego świata. W 1990 roku dostaliśmy w prezencie wolność i nie potrafiliśmy z niej skorzystać, czym zresztą wcale nie byłem zaskoczony. Stworzyliśmy jednak wyjątkowo ohydny system. Dzisiejsze Węgry są gniazdem niesprawiedliwości, w którym tzw. elita, …
Wyświetlono 25% materiału - 555 słów. Całość materiału zawiera 2221 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się