Letnia kanikuła, urlopy, wakacje i męczące upały nie skłaniają do pisania, a zapewne i czytania „poważnych” artykułów. Dlatego też prezentowany niżej zapis należy traktować z widocznym przymrużeniem oka. Niemal każda działalność człowieka – indywidualna, środowiskowa czy też zawodowa – tworzy z czasem swoiste legendy, wynikające z niecodziennych sytuacji, zdarzeń i rozmaitych kontekstów. Z jednej strony owe legendy kreuje się – z upływem czasu – pomnikowo, z drugiej strony w rozmaitych formach zapisów anegdotycznych, traktowanych z reguły na wesoło. Owe konteksty to zapamiętywane lub zapisywane nietypowe sytuacje, zdarzenia, cytaty, celne aforyzmy, rozmaite dowcipy, żarty czy tzw. powiedzonka. W branży pisarsko-wydawniczo-księgarskiej, która stanowi przecież istotne ogniwa komunikacji społecznej, może to mieć ciekawe znaczenie, pobudzające niekiedy do refleksji i zadumy, aczkolwiek częściej zapewne do śmiechu, a jak wiadomo: śmiech to zdrowie. Znakomicie owe ciekawości zebrał, opisał i opracował nieżyjący już guru polskiego księgarstwa Tadeusz Hussak (1919-2014) w książce „Księgarz wesoły był”, wydanej przez olsztyńską Książnicę Polską w 2008 roku. Zacznijmy więc od kilkunastu wybranych dowcipów, związanych z życiem i pracą środowiska książki: Do księgarni wchodzi dwóch policjantów. Oglądają książki leżące na ladzie. W pewnym momencie jeden z nich pyta czy jest „Pan Tadeusz”. Przerażona księgarka uchyla kotarę i woła: Tadeusz, przyszli po ciebie. Do warszawskiej księgarni Atlas wpada klient. – Mapy są? – Są. – Polska jest? – Nie, sprzedana. Do księgarni wchodzi policjant: – Czy są jakieś książki dla młodzieży? – Są różne: „Ogniem i mieczem”, „W pustyni i w puszczy”… – To poproszę „W puszczy”. Klientka pyta o książkę „Jak żyć zgodnie z naturą” – Bajek w sprzedaży nie prowadzimy. W księgarni klient pyta księgarkę: – Czy mogę kupić książkę pod tytułem „Mężczyzna najdoskonalszą istotą na świecie?”. Księgarka odpowiada: – Taka istnieje tylko w wyobraźni mężczyzn. Pani ogląda w księgarni ładnie wydaną „Encyklopedię gospodarstwa domowego”, a księgarz zachwala: – Ta książka ułatwi pani prace domowe. Zachwycona kobieta mówi: – W takim razie poproszę dwa egzemplarze. Podsłuchana umowa między klientami: – No tym razem zapłaciłem za książki!!! – A co, zdarza się Panu nie zapłacić??? – Tak, to taniej wynosi. Kilka dowcipów o blondynkach (chociaż obecnie to chyba mniej modne): Blondynka: – Czy macie coś Hemingwaya? – Tak, mamy „Stary człowiek i morze”. – To poproszę „Morze”. Blondynka do blondynki: – Znalazłam w parku książkę jakiegoś Mickiewicza. – To trzeba mu ją będzie oddać. Rozmawiają dwie blondynki: – Masz jakieś kłopoty? – pyta jedna z nich drugiej. – Tak, mąż dostał w pracy zaproszenie na „Wesele” Wyspiańskiego, ale zapomniałam spytać, w jakiej restauracji. W polskim księgarstwie były onegdaj bardzo modne fraszki, dowcipy, tzw. „złote myśli”. Oto garść przykładów: Jedni mówią, że księgarzem trzeba się urodzić. Inni twierdzą, że wystarczy do technikum chodzić. A inni, że ta sztuka prościej się wykłada, że Tyrmanda i Christie sprzeda nawet lada. Księgarz z zasadami: Celebruje sprzedaż z ponurym grymasem, jakby śmierć doręczał zamiast tomu fraszek. O księgarni: Nawet krewki mistrz Putrament, ujrzy u nas ład, nie zamęt. O snobach: Cóż, że masz książek obfitość, gdy wiedza twa wzbudza litość. O zawodzie księgarza: To nie nasza wina, …