W niczym nie jest człowiek tak szczery jak w liście. List jest też śmielszy niż słowa powiedziane w oczy. Pisał o tym Janusz Przymanowski w swojej powieści „Czterej pancerni i pies”, co zresztą znalazło odzwierciedlenie w słynnej telewizyjnej ekranizacji, w scenie, w której Marusia dyktuje list do Janka, opisując w nim, jak bardzo chciałaby z nim zatańczyć. Listy mają niesamowitą magię. Jako utwory pisane do konkretnej osoby zawierają coś, czego nie ma wiele innych utworów literackich. To emocje. Pisane do przyjaciela zawierają szczególny ich ładunek. Pokazują bowiem to, co w przyjaźni jest ważne i o czym chce się tego kogoś poinformować. Charlotte Gray, kanadyjska pisarka, autorka licznych biografii postaci historycznych, powiedziała kiedyś, że „odkrycie charakteru pisma przyjaciela na kopercie listu przyniesionego przez listonosza sprawia, że słońce rozjaśnia najbardziej pochmurny dzień”. Przyznam jednak, że to potrafią zrobić też czasem cudze listy pisane do kogoś zupełnie innego. Właśnie ukazała się osobliwa książka. Publikacja złożona z korespondencji Joanny Kulmowej i Wisławy Szymborskiej nosi tytuł: „Tak wygląda prawdziwa poetka, podciągnij się”. Panie pisały do siebie przez ponad 50 lat, a ich prywatne listy stanowią nie tylko zapis epoki, ale i wgląd w pisarskie środowisko. Pisane z humorem były dla mnie prawdziwą intelektualną rozrywką. Na początku Joanna Kulmowa pisze do Wisławy Szymborskiej na adres redakcji „Życia Literackiego”, więc korespondencja z przyszłą noblistką jest prowadzona oficjalnie i na per „Pani”. Potem… poetki przechodzą na „ty” i charakter całej epistolografii diametralnie się zmienia. Listy obu poetek to kopalnia wiedzy na wiele tematów. Po pierwsze: czytelnik dowiaduje się z nich, co dla każdej z autorek jest ważne w literaturze. Dla Szymborskiej na przykład… małpy. „Pisz powieść, pisz, tylko błagam, uwzględnij tam jakąś małpę, bodajże w epizodzie. Powieść bez małp nie istnieje jako dzieło sztuki” – stwierdza Szymborska, a ja dopiero dzięki tym słowom rozumiem sukces „Potopu” Henryka Sienkiewicza. Wszystko dzięki opisowi słynnej walki Zagłoby z małpami. Kulmowa jednak odpowiada: „Małpa, istota nieznana i boję się o niej pisać. Łatwiej o ludziach i świniach”. Po drugie: czytelnik poznaje, jak wygląda ich literacki świat i jak panie nawzajem się wspierają. „Winszuję sukcesu »Soli«” – pisze Kulmowa o tomiku „Sól” Szymborskiej. A dzięki listom czytelnik śledzi powstanie także innych utworów. Np. słynnej książki „Wio, Leokadio!”. „Myślę, że zaprzyjaźniłabyś się z moją bohaterką, tak jak ja się z nią zaprzyjaźniłam” – pisze Kulmowa, a w kolejnym z listów wyznaje, że „to moja spowiedź… prawie”. Szymborska książką jest zachwycona i stwierdza, że „szkoda tego dla tych okropnych dzieci”. Ale wszyscy chyba pamiętamy, że utwór Kulmowej został wyróżniony przez UNESCO i w 1971 dostał nagrodę jako jedna z najpoczytniejszych książek dla dzieci w Europie. Tak więc i „okropne dzieci” poznały się na talencie Joanny. Jest tu sporo o tomikach wierszy obu pań. O tomiku „Cykuta” Kulmowej czy jej aforyzmach „Aporemy, czyli rozmyślania przed lustrem”, „Sto pociech” Szymborskiej, a wreszcie o reakcji Kulmów na nagrodzenie Szymborskiej nagrodami Kallenbacha, Goethego czy wreszcie Nobla. …