Niełatwo przełożyć nazwę tego rzymskiego sklepu pełnego drukowanych woluminów – język polski pozostawia wiele możliwości, od „nieprawda, że to księgarnia” czy „żadna to księgarnia” po „to także księgarnia” albo „poza tym to księgarnia”. Skąd to dziwaczne nazwanie? Czy nie dla wyróżnienia niewielkiej fasady wśród rzędu pizzerii i restauracji? Kilkadziesiąt librarii funkcjonujących w Rzymie przechodzi poważny kryzys – w ciągu ostatnich 15 lat z rynku zniknęło ponad 230 księgarń. Dobijają je remonty lokali (Galleria Alberto Sordi, shopping mall w rzymskim stylu, czyli stuletni eklektyczny gmach w centrum miasta, mieścił na trzech piętrach flagowy obiekt wydawnictwa Feltrinelli – dziś budynek pełen jest robotników pracujących w tempie znanym z budowy linii tramwaju na Wilanów), idące w parze z rosnącymi czynszami (właściciele wolą czekać na sieciówkę ze szmatami niż „dopłacać” do kultury, nie podnosząc kosztów wynajmu księgarniom), a także zwykły brak zainteresowania – książki? Nie, gdy rosną ceny podstawowych produktów. Ale, co zastanawiające, nie najgorzej trzymają się księgarnie anglojęzyczne. Jest ich kilkanaście, liczących się – z pół tuzina. Anglosasów nadal w Rzymie nie brakuje …