Tak się składa, że akurat pracuję nad większym tekstem, w którym zajmuję się (między innymi oczywiście) dziedziną usług seksualnych świadczonych w Polsce i na świecie. Zaatakowałem temat w sposób właściwy dla mola książkowego. Czyli poniechałem badań terenowych, koncentrując uwagę głównie na świadectwach tekstowych. Bowiem odpada w moim wypadku aktywna obserwacja uczestnicząca z powodów zasadniczych i honorowych. Trochę by mnie upokarzało płacenie za ten rodzaj usług. Owszem, poznałem w rozmaitych prywatnych okolicznościach osoby, które mi się do procederu przyznały. Nie za pieniądze jednak gawędziliśmy sobie o szczegółach. Skądinąd ciekawych. Czytelnicy łatwo zauważą, że nie posługuję się w felietonie wprost słowem „prostytucja”, używając zamienników. Zaraz wyjaśnię dlaczego. Przedtem przywołam pewien pouczający epizod z połowy lat dziewięćdziesiątych. Koleżanka, z zawodu politolożka, śledząca zawodowo przemiany kultury życia codziennego i politycznego w Polsce, została zaproszona przez Parlamentarny Klub Kobiet na posiedzenie jakiejś ważnej sejmowej komisji. Miała przedstawić ekspercką opinię na temat konceptu formalnej legalizacji prostytucji. Ekspertka argumentowała: kryminalizacja środowiska płatnego seksu prowadzi do rozwoju zjawisk patogennych. W dodatku odwracając się plecami od problemu płatnego seksu, państwo traci możliwość czerpania przychodu z zalegalizowanych domów uciech, nie mogąc formalnie kontrolować takich przybytków oraz eo ipso porządnie zadbać o administracyjne ograniczenie szerzenia się chorób przenoszonych drogą płciową. Pieniądze chlustają szerokim strumieniem do szarej strefy, kryminalny półświatek się cieszy. Takie mniej więcej stanowisko koleżanka zaprezentowała w gronie srogich posłanek. O ile nic nie przekręcam z późniejszej relacji politolożki, wszystkie urzędowe panie, od prawa do lewa, zawrzały świętym lub ateistycznym oburzeniem. „Jakże tak, mamy czerpać dochody z nierządu?! Pozwalać upokarzać nieszczęsne ofiary płatnej miłości?!”. Opcja legalizacji spłonęła w ogniu sejmowego oburzenia. François de La Rochefoucauld mawiał: „Hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek”. Stanowisko szacownych posłanek brało się z przebrzmiałego jak epoka Gutenberga (w przypadku rynku książki) światopoglądu. Pornografia …
Wyświetlono 25% materiału - 273 słów. Całość materiału zawiera 1093 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu,
należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880.
Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.