Z olbrzymim niepokojem oczekuję na rozstrzygnięcia walki o podręczniki. Przekazywane informację wskazują, że o ile wydawcy podręczników w dużej mierze (przynajmniej w perspektywie bieżącego roku) obronią swoje interesy, to jedyną na razie (!) ofiarą, pozostaną księgarze. Przypominam wydarzenia z 2006 roku. Wtedy wspólnym wysiłkiem obroniliśmy się przed pomysłami ówczesnego ministra edukacji, Romana Giertycha. Dzisiaj duchowi spadkobiercy tamtych poglądów pragną zbić własny kapitał polityczny. Wyautowanie księgarzy poza obrót podręcznikami spowoduje upadłość wielu ciągle jeszcze działających firm lokalnych. Można by nad tym nie płakać, gdyż jak zaznacza minister Kluzik-Rostkowska, księgarze jej nie interesują. Z punktu krótkowzrocznej polityki MEN ma rację. Jednakże dla całego rynku wydawniczego skutki mogą być katastrofalne. Dziwię się obojętności ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego, chyba że jego wsparcie i zabiegi wokół Ustawy o Książce są jedynie hucpą dla naiwnych. Polityka MEN polega na osiągnięciu iluzorycznego sukcesu kosztem wyłuskania z rynku części wydawców. Ci, przestraszeni utratą rynku, załatwią piarowe interesy ministerstwa. Niestety, zapłacą za to księgarze i wydawcy literatury. Nieprawdą bowiem jest pogląd, że przeszkodą do wykształcenia jest jedynie cena. Proszę zwrócić uwagę, że w tej jakoby dramatycznej sytuacji polscy uczniowie poczynili olbrzymi postęp, awansując do grupy osiągającej najwyższe wyniki. I to w niezależnych badaniach międzynarodowych. Nie twierdzę, że nie byłoby dobrym dla …