W „A ja żem jej powiedziała” Katarzyna Nosowska zauważa: „Niesamowite, jak zbliża SMS zakończony czerwonym serduszkiem. Nieśmiali kończą zielonym albo niebieskim. Fajnie działa buźka z serduszkowym buziakiem. No i lajk. Człowiek rośnie, licząc lajki. Lajkujący natychmiast stają się przyjaciółmi, wobec niereagujących stajemy się nieufni, a ci, którzy zostawiają negatywny komentarz, to wrogowie”. Prosty świat, nieprawdaż? W „Hashtagu” Remigiusz Mróz przekonuje, że „przypadek to tylko beznadziejne określenie na przyczynę, której się jeszcze nie zna”. Po nitce więc do kłębka. I tak na okrągło, bez końca. [Patrz także poz. 27.] W „Kropli nadziei”, trzecim tomie „Trylogii Mazurskiej”, Katarzyna Michalak przekonuje, że w życiu jak w piosence Budki Suflera „po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój”. Tak to jakoś jest. Odwieczne prawo natury, Pani Kierowniczko. Z „Outsidera” Stephena Kinga: „Podejrzany, który mówi, zawsze jest lepszy od podejrzanego, który trzyma gębę na kłódkę do przyjścia adwokata. Bo jedno słowo może pociągnąć za sobą następne”. Ważne i dla przesłuchiwanych, i dla przesłuchujących. Czyli dla wszystkich. Motto „Czerwonego Pająka” Katarzyny Bondy brzmi następująco: „Według Empedoklesa zasadę bytu tworzą cztery korzenie wszechrzeczy, nazywane też żywiołami, elementami lub pierwiastkami: powietrze, ziemia, ogień i woda. Elementy te są wieczne, bo »to, co jest«, nie powstaje, nie przemija i jest niezmienne. Z drugiej strony zmienność istnieje, bo nie ma powstawania czegokolwiek, co jest śmiertelne, ani nie jest końcem niszcząca śmierć. Jest tylko mieszanie się i wymiana tego, co pomieszane”. Najciekawsze, że „Czerwony Pająk” jest kryminałem, a nie – jak sądzilibyśmy po tych słowach – podręcznikiem filozofii. Książka „Bieguni” Olgi Tokarczuk przynosi i takie rozważania: „Spotkałam ichtiologów. (…) Opowiadają, jak to Bóg stworzył ich piękne ryby – te wszystkie pstrągi, szczupaki, turboty i flądry razem z całą ewidencją ich filogenetycznego rozwoju. W komplecie z rybami, które powołał do istnienia bodaj trzeciego dnia, przygotował ich kopalne szkielety, ich brawurowe odciski w kamieniach piaskowców, ich skamieliny. – Po co to? – zapytałam. – Po co te fałszywe dowody? Byli przygotowani na moje wątpliwości, więc jedno z nich odpowiedziało: – Opisać Boga i jego intencje to tak, jakby ryba próbowała opisać wodę, w której pływa. Drugie zaś dodało po chwili: – I swojego ichtiologa”. I tak właśnie powstaje literatura. I po to właśnie. [Zobacz także poz. 29.] "Moje serce w dwóch światach” to trzecia powieść Jojo Moyes o Lou Clark, którą czytelnicy znają z poprzednich książek tej autorki. Tym razem Lou przenosi się do Nowego Jorku, gdzie znajduje pracę i usiłuje przetrwać rozłąkę z ukochanym. Pojawia się jednak pytanie: czy warto? W dobie mody, która powoduje, że co drugi idiota wygląda jakby wpadł do kałamarza, opisana w „Tatuażyście z Auschwitz” Heather Morris historia człowieka, który tatuował numery na ramionach współwięźniów obozu, tych co nie poszli do komory gazowej, nabiera wyjątkowego znaczenia. To naprawdę głos z innego świata. W „Dziewczynach z Wołynia. Prawdziwych historiach” Anny Herbich o tytułowych bohaterkach książki opowiadają ich dzieci i wnuki. Tamte dziewczyny zostały zamordowane w rzezi rozpoczętej w 1943 roku. Na ziemi, której nazwa, tak niegdyś bliska polskiemu sercu, dziś brzmi jak Auschwitz, jak Majdanek, jak Katyń. Tytułowe „Dziewczyny z Dubaju” opisane w książce Piotra Krysiaka miały być – zgodnie z życzeniem „pracodawców” – „czyste, piękne, pachnące i wypoczęte”. I były. „Za zamkniętymi drzwiami” B.A. Paris od biedy potraktować można jako pouczający przykład na to, że dzięki perfekcyjnym kłamstwom możemy nasze małżeństwo zaprezentować światu jako związek doskonały. To prawda, ale czy warto o to się starać? Przecież i tak dawno już przestaliśmy …