Polska Książka ma coraz więcej pieniędzy, jest coraz lepiej znana w środowisku, można powiedzieć, że ma sukcesy, a tymczasem z początkiem roku zmienia się prezes… Barbara Jóźwiak: Zmiana wcale nie musi oznaczać, że dzieje się coś złego. W przypadku Polskiej Książki jest to związane z rozwojem, ze wzrostem liczby zadań. Uznaliśmy, że nadszedł czas, kiedy trzeba rozdzielić stanowiska prezesa i dyrektora generalnego. Po to by działać efektywniej i jeszcze poszerzyć zakres działań, np. o bazy danych, bazy dzieł osieroconych, bazy dzieł out-of-commerce i in-commerce, elektroniczny ISBN, program Arrow Plus, program pomocy czytelnikom niewidomym, reprezentowanie wydawców, którzy podpiszą z nami umowy licencyjne, poszerzenie zakresu repartycji. Jest tego sporo. To już nie jest tylko dzielenie pieniędzy zebranych z tytułu reprografii. Andrzej Nowakowski: To była moja inicjatywa żeby skończyć wcześniej, nikt mnie nie odwoływał, nie mamy ani konfliktów, ani problemów, po prostu Basia jest dla nas wielkim wsparciem, a dogadujemy się pomiędzy sobą bardzo dobrze. Jeśli mamy odmienne zdania, to tym lepiej bo się uzupełniamy. Mówicie o nowych wyzwaniach, ale pieniędzy do podziału też jest coraz więcej. AN: Za 2012 rok mamy ok. 9,5 mln. To są pieniądze nie nasze, ale wydawców. Problem w tym, że tych wydawców nie jest 150 jak w Belgii, ale kilka tysięcy, więc kwoty jednostkowe czasami są bardzo małe. Zgodnie z uchwałą zarządu nie wypłacamy poniżej 300 zł, ale te pieniądze są odkładane w formie rezerwy na oprocentowanym koncie i będą wypłacone w latach następnych. Dyskutujemy również jak inaczej je twórczo wykorzystać. Z tego powodu praktycznie rozdysponujemy ok. 6-6,5 mln zł. BJ: Pozostałe środki chcielibyśmy przeznaczyć na działania potrzebne dla środowiska, np. na pomoc prawną, tworzenie baz danych, badania rynku, być może udział w targach itp. To forma repartycji pośredniej, ale aby to zrobić, będziemy musieli wprowadzić zmiany w statucie – w uzgodnieniu z Ministerstwem Kultury. AN: Są sytuacje, w których nie możemy wypłacić pieniędzy gdyż trudno jest ustalić właściciela praw autorskich. Mamy chyba najbardziej aktualną bazę adresową wydawnictw w Polsce, a i tak nie jesteśmy w stanie zlokalizować wszystkich. BJ: A zatem korzystając z okazji – apelujemy do wydawców, żeby zgłaszali do nas wszystkie zmiany adresowe, własnościowe i sami dbali o to, żebyśmy mieli aktualne dane. Największym sukcesem Polskiej Książki była zmiana rozporządzenia ministra kultury i zwiększenie wpłat od producentów papieru. To dzięki temu macie duże środki. AN: Bardzo o to zabiegaliśmy, przecież wpłaty od producentów papieru były w poprzednich latach na poziomie kilku tysięcy złotych, to były śmieszne kwoty. BJ: Można powiedzieć, że papiernicy korzystali ze swego rodzaju wakacji. Teraz płacą 1,25 proc., jednak tylko od papierów w formatach A4 i A3. Nie płacą np. od papierów rolowych, na których drukowane są książki i czasopisma. Papiernicy jednak protestują, że to nadmierne obciążenie, że spadła im rentowność. AN: Protestują, ale uczciwie płacą. Spotkaliśmy się, próbowali renegocjować wysokość opłaty, ale nasze stanowisko jest twarde. Wszyscy tak uczciwie płacą? AN: Duże firmy tak. Małe punkty kserograficzne starają się unikać opłat, jesteśmy jednak sprawni w windykacji. Na liście nośników i urządzeń objętych opłatami na rzecz Polskiej Książki nie ma np. telefonów komórkowych z aparatem, tabletów, kart pamięci… BJ: Oczywiście, każda zmiana w tabeli opłat wymaga jednak rozporządzenia ministra i to się odbywa powoli, zawsze też jesteśmy w tyle za postępem technicznym, bo wiadomo, że dziś studenci korzystają bardziej z aparatów w telefonach, w tabletach, z kart pamięci, niż z kserografów. Ale ponieważ musimy czekać na zmianę rozporządzenia, więc aby zwiększyć środki dla wydawców, chcemy rozszerzyć działalność Polskiej Książki o licencje – żeby wydawcy mogli więcej zarabiać na backliście, na długich ogonach, na tytułach, którymi na co dzień nikt się nie zajmuje bo są to jednostkowo nieduże dochody. Jakie to licencje? BJ: Od wszystkich treści, które są udostępniane w formie innej niż dozwolony użytek. Wydawca często nie zaprząta sobie głowy tym, że ktoś wykorzystuje jego prawa – np. w audycji radiowej, na blogu, w gazecie itd. A pamiętajmy, że Polska Książka w jednej organizacji gromadzi: wydawców książek, wydawców prasy i twórców, w tym pisarzy, fotografików itd. Reprezentujemy wszystkie środowiska związane z treścią. Łącznie to mogą być ogromne pieniądze. Przykładowo w Niemczech organizacja zbiorowego zarządzania pobiera ok. 80 mln euro z licencji i ponad 40 mln euro z repartycji. Oczywiście, Niemcy to inny rynek, większa gospodarka, większy kraj, ale warto zwrócić uwagę na proporcje – 2:1 na rzecz licencji. AN: 80 mln euro w Polsce to marzenie. BJ: Miejmy połowę. AN: Wartość rynku licencji w Polsce oceniam na 40 mln zł, za kilka lat będzie to z pewnością więcej. Ale pamiętajmy też, że licencje mają wielu przeciwników. Zwolennicy otwartych zasobów mówią, że każda niekomercyjna twórczość powinna być bezpłatnie dostępna. Zapominają o jednej ważnej rzeczy, o tym, że czy coś ma być dostępne i na jakich zasadach ma być dostępne, decyduje twórca. Jeżeli Zosia, córka Jarosława Lipszyca, chce swoje zdjęcia wrzucać za darmo do sieci, to jest to jej prawo, ale również jej prawem jest żeby ich nie udostępniać, albo żeby udostępniać za opłatą. Treści dziś jest tak ogromnie dużo, że wydawcom często nie opłaca się kontrolować, gdzie ich prawa zostały wykorzystane, więc nie pobierają należnych im i ich autorom opłat. Mając licencje, będziemy mogli wydawców wyręczyć w rozliczaniu tych tysięcy drobnych eksploatacji praw autorskich, będziemy to kontrolować, tak jak obecnie kontrolujemy punkty kserograficzne. Autor teoretycznie decyduje, co robić z przysługującymi mu prawami, ale też mamy dziś sytuację, w której zarówno Ministerstwo Nauki, jak i Ministerstwo Kultury, domagają się od wydawców wolnych licencji w przypadku publikacji objętych dofinansowaniem. W jakimś sensie państwo zatem wkracza w zakres materialnych praw autorskich. BJ: I próbuje pośrednio wywłaszczyć autora czy wydawcę – zgadza się. Może dojść do kuriozalnych sytuacji, w których autorzy odmówią wydawania dotowanych książek – w obawie o swoje prawa. AN: Jest to poważny problem, także poza Polską, bo czy organizacja zbiorowego zarządzania ma wypłacać środki autorom i wydawcom, którzy udzielili wolnej licencji na ich dzieła? Wbrew modnym politycznym hasłom o wolnych licencjach, mogą one być bardzo niekorzystne dla autorów. Oczywiście nie mówimy tu o rzeczach amatorskich, ale prace naukowe przez samą dotację nie mogą wchodzić do wolnej domeny, przecież mają jak najbardziej komercyjny charakter, a ich autorzy chcą być wynagradzani, nie tylko jednorazowo, także w przyszłości bo to im gwarantuje prawo autorskie. Na liście urządzeń objętych opłatami na rzecz Polskiej Książki nie ma drukarek komputerowych. AN: Trwa od dawna dyskusja na temat drukarek, absolutnie powinny być opłaty, choćby na …