W Polsce pana książki są już dobrze znane, ale są też dostępne w wielu innych krajach… Wiem, że ukazały się w dwudziestu językach, ale trudno jest mi określić, do jakiej liczby krajów trafiły. W Ameryce Łacińskiej dystrybucja z jednego kraju trafia do innych, podobnie jest z tłumaczeniami na chorwacki, które mogą też trafić na drugą stronę granicy – do Serbii. Dlatego konkretnie mogę mówić o liczbie języków, na które zostały przetłumaczone moje książki, ale z liczbą krajów mam problem. Był pan już wcześniej w Polsce? Byłem już raz w Polsce, w 2003 roku, gdy ukazało się polskie tłumaczenie „Impresjonisty”. Wtedy dopiero stawał się pan u nas znany… Byłem wtedy jednym z gości na wielkich targach książki w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie i to było zupełnie inne doświadczenie dla mnie niż teraz. Byłem wtedy młodym pisarzem i cała ta prezentacja siebie przed mediami była dla mnie totalnie nowym doświadczeniem. Czy wobec tego Pałac Kultury nie zaistniał na tyle w pana wspomnieniach, aby się pojawić w jakiejś książce? Zdarzyło się wtedy coś wartego opisania. Mój wydawca wskazał mi kobietę, za którą miałem iść, aby wpisać się do „Księgi dobrych wieści”, która może po polsku nazywała się inaczej, ale taką nazwę zapamiętałem. Zaprowadziła mnie do specjalnego miejsca w Pałacu Kultury, gdzie na środku ogromnej sali, na odpowiedniej podstawie, była ta księga wyłożona. Dostałem długopis i jednocześnie polecenie, że mam wpisać pozytywny przekaz. Stanąłem więc nad tą księgą, ale miałem zupełną pustkę w głowie, więc napisałem czyste banały, jak „Bądźcie dla siebie dobrzy!”, czy może „Bądźcie dla siebie mili!”. Ta pani była kompletnie rozczarowana, że nie stanąłem na wysokości zadania. I jest to powracające doświadczenie, że nie udało mi się rozwiązać wszystkich problemów ludzkości w Pałacu Kultury! W poprzednich latach targi książki w Warszawie zostały przeniesione na Stadion Narodowy, ale w tym roku znowu wróciły do wnętrz Pałacu Kultury… Na mnie ten „stalinowski gotyk” robił ogromne wrażenie. Miałem tam konferencję prasową w jednej z tych wielkich sal, co tworzyło szczególną atmosferę. Zwracam uwagę na Pałac Kultury, bo może będzie to dla pana znaczący motyw, jeżeli podejmie pan temat naszego życia w czasach Polski Ludowej. Odwołuję się tutaj do jednego z rozdziałów w „Czerwonej pigułce”, gdzie z ogromnym wyczuciem opisał pan koszmar życia w Niemieckiej Republice Demokratycznej w tamtych czasach. Jest to świetne oddanie tego, co tam się wtedy działo. Pierwszy raz przeczytałem tekst zachodniego autora tak dobrze rozumiejącego tamte realia. W moim pokoleniu nie doznawaliśmy w Polsce tak wielkiej brutalności władz, jaka była wówczas w Niemczech Wschodnich, ale myślę, że mógłby pan też napisać o życiu w Polsce... Dziękuję bardzo za pana słowa …