Poniedziałek, 19 września 2011
Rozmowa z Marcinem Kądziołką – współwłaścicielem i prezesem zarządu wydawnictwa Złote Myśli
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru309
Firmy dystrybuujące e-booki przekonują, że jedną z głównych przyczyn zahamowania rozwoju tego rynku w Polsce jest niechęć wydawców do inwestowania w ofertę. Złote Myśli są dowodem na to, że jednak na książkach elektronicznych można w tym kraju zarabiać realne pieniądze… Tak, można zarabiać realne pieniądze, jednak nie da się ukryć, że dla większości wydawców ten czas dopiero nadchodzi. Nam udało się znaleźć niszę praktycznych poradników, za które ludzie są w stanie zapłacić i czasem, mimo oczywistego braku wygody, czytać je na komputerze. Tak przynajmniej było siedem lat temu, kiedy zaczynaliśmy. Teraz, gdy w grę wkraczają czytniki, nie ma już przeszkód, by równie dobrze w wersji elektronicznej sprzedawała się beletrystyka. E-book powoli zaczyna mieć więcej zalet niż książka tradycyjna – dostęp do publikacji można uzyskać bezpośrednio po jej zamówieniu, wiele książek można mieć ciągle ze sobą itd. To zalety, o których pewnie wszyscy wiemy… A co z oporem wydawców przed intensywnym inwestowaniem w ten segment? W pełni rozumiem tradycyjnych wydawców, którzy na dzień dzisiejszy w ebookach widzą tylko koszty związane z koniecznością dokonania konwersji istniejących materiałów i niepewny zysk w przyszłości. Dla Złotych Myśli e-book jest czymś naturalnym – to nasz podstawowy format. To książka drukowana jest u nas dodatkiem. Nam jest łatwiej ponieść koszt przygotowania publikacji do druku, ponieważ rynek książki papierowej jest obecnie zdecydowanie większy. Co powoduje, że drukując książkę znacząco rozszerzamy krąg odbiorców. Tradycyjny wydawca tworząc e-booka rozszerza ten krąg o wciąż stosunkowo niewielki odsetek entuzjastów publikacji elektronicznych. Cały czas nie jest to główny „nurt czytelniczy” w naszym kraju… Takie zależności powodują, że tworzy się zamknięte koło… Niestety tak, czytelnicy nie kupują czytników, bo widzą, że niewiele nowości pojawia się w formie elektronicznej. A bez wygodnego czytnika e-book ma niewielki sens. Stąd też powtarzająca się sytuacja, gdy wydawcy decydują się testowo wydać kilka pozycji w formie elektronicznej, żeby sprawdzić jaka będzie ich sprzedaż. Jednak niestety przy tak ograniczonej ofercie sprzedaż nie ma szans być zauważalnie wysoka, więc taki test z góry skazany jest na niepowodzenie. Nie ma odpowiedniej masy krytycznej, która rozkręciłaby ten rynek… Nie od dziś wszyscy twierdzą, że szansą dla rozwoju rynku są lepsze i tańsze czytniki… Tak, sytuacja tego rynku zmienia się powoli na dobre głównie za sprawą spadku cen czytników. Pytanie tylko, czy wydawcy skorzystają z szansy wejścia na ten nowy rynek, czy jednak czytelnicy będą zmuszeni do korzystania z nielegalnych źródeł pozyskiwania e-książek, bo legalnie nie będą po prostu w stanie kupić najbardziej interesujących ich pozycji. Apropos ważnych decyzji, aktywność właśnie w segmencie e-księżek stała u podstaw działalności wydawnictwa Złote Myśli. Skąd pomysł na taki koncept biznesowy, czyli wydawanie publikacji w trzech formach? Konceptem biznesowym początkowo wcale nie były publikacje w kilku formach. Pierwotnym pomysłem były tylko i wyłącznie e-booki. Pomysł przyszedł oczywiście ze Stanów Zjednoczonych, gdzie wówczas były one hitem internetu. Tanie, łatwe w dostarczaniu, przekazujące szybko zmieniającą się wiedzę, za którą nie nadążały książki. Wraz z moim wspólnikiem, Mateuszem Chłodnickim, pomyśleliśmy, że w Polsce prędzej czy później będzie bardzo podobnie. A że wtedy nie mieliśmy praktycznie żadnej konkurencji, to pomysł od razu chwycił. W pierwszych minutach po uruchomieniu serwisu mieliśmy już kilka zamówień… Z czasem zwróciliście się też ku innym formatom… Tak naprawdę dopiero półtora roku po rozpoczęciu działalności wydawnictwa wprowadziliśmy do jego oferty drukowane wersje książek wydawanych w formie elektronicznej. Prowadzenie firmy stało się pewnie droższe… Rzeczywiście, ta nowa działalność wiązała się ze stosunkowo dużymi nakładami, bo nagle musieliśmy zacząć obsługiwać magazyn, drukować książki, zorganizować i odpowiednio zabezpieczyć sprzedaż wysyłkową. Przy produktach elektronicznych nie ma tych problemów. Późniejsze wprowadzenie wersji audio już nie było taką rewolucją, ponieważ infrastruktura już istniała i całość sprawnie działała. Było to tylko dołożenie kolejnego rodzaju produktu. Obydwa posunięcia okazały się bardzo dobre, ponieważ pozwoliły nam kilkukrotnie wykorzystać treści do których prawa posiadamy i tym samym skokowo zwiększyć obroty. Fakt, że obecnie oferujemy wiedzę w trzech, a właściwie w czterech formatach jeśli rozróżnić wersje mp3 audiobooków i tych wysyłanych na płytach CD, to efekt wieloletniego rozwoju, a nie jednej decyzji podjętej na początku. Jak wygląda udział w przychodach poszczególnych rodzajów produktów (druk, e-book, audiobook)? Jeśli myślimy o wartość sprzedaży, to książki drukowane i e-booki generują mniej więcej taki sam procent przychodów. Jednak biorąc pod uwagę niższą cenę e-booka, to widać wyraźnie, że ilościowo sprzedajemy więcej publikacji w wersji elektronicznej niż papierowej. Audiobooki z kolei nie stanowią jakiegoś dużego udziału w sprzedaży – ich sprzedaż daje nam ok. 7-8 proc. obrotu. Mają za to rzeszę wiernych fanów. Zazwyczaj jak ktoś kupi jednego audiobooka, to wraca po następne. W jakich nakładach ukazują się książki drukowane i audiobooki na płytach? Trudno w naszym przypadku mówić o nakładzie, ponieważ cały czas większość książek drukujemy w technologii druku na żądanie. To raczej popyt na bieżąco kształtuje nakład. Podobnie z płytami – nie korzystamy z usług tłoczni, tylko sukcesywnie produkujemy płyty w miarę zapotrzebowania. Jednak rozszerzając nieco pojęcie nakładu do ilości książek, które do tej pory wydrukowaliśmy, to mogę powiedzieć, że średnio jest to kilkaset, natomiast grupa bestsellerów osiągnęła nakłady kilku tysięcy egzemplarzy. Przy płytach są to liczby zdecydowanie mniejsze, szczególnie że dużo więcej sprzedajemy audiobooków do pobrania niż tradycyjnych płyt. Tutaj nakład kilkuset sztuk jest już bardzo dobrym wynikiem. Czy najlepiej sprzedające się tytuły oficyny w formie e-booków i drukowanej to te same pozycje? Tak, tutaj nie ma znaczenia format. Które tytuły w historii oficyny zanotowały najwyższą sprzedaż? Najwyższą sprzedaż cały czas odnotowuje nasz poradnik „Mężczyzna od A do Z”. Obecnie jest to już prawie 8000 egz. Drugim naszym największym hitem jest książka pod bardzo przewrotnym …
Wyświetlono 25% materiału - 905 słów. Całość materiału zawiera 3621 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się