W ostatnim czasie na rynku dystrybucji książek elektronicznych dzieje się bardzo wiele. W segmencie wyraźnie zaostrza się konkurencja… Robert Rybski: Na rynku pojawia się też coraz więcej nieprawdziwych informacji dotyczących charakterystyki samego procesu sprzedaży, które tworzą nieprawdziwy obraz działalności firm takich jak Virtualo. Sądzę, że wiele kwestii wymaga wyjaśnienia, zwłaszcza, że osoby czy podmioty stojące nieco z boku procesu dystrybucji e-książek nie mają szczegółowej wiedzy na temat niektórych zjawisk czy procesów. Czy w tym segmencie rzeczywiście istnieją podmioty przyglądające się mu, jak pan powiedział „z boku”. Przynajmniej od kilkunastu miesięcy na pewno nie można zaliczyć do nich wydawców, których aktywność w tym zakresie znacznie wzrosła… RR: To prawda. Po kilku latach wydawcy zaczęli na poważnie interesować się tym segmentem. Uwierzyli wreszcie w jego potencjał. Jednak w większości przypadków wiedza jaką dysponują na temat skomplikowanych systemów informatycznych ma bardzo powierzchowny charakter. To z kolei może rodzić pewne problemy. Brak odpowiednich kompetencji w tej dziedzinie może skutkować poodejmowaniem mylnych decyzji. W dodatku ostatnio pojawiło się kilka sprzecznych doniesień dotyczących właśnie charakterystyki procesu dystrybucji i sprzedaży książek w plikach, które niewiele mają wspólnego z faktami. Zatem jaki jest stan faktyczny? RR: Obecnie firma Virtualo ma podpisanych ok. 240 umów o bezpośredniej współpracy z wydawcami. Nasza baza obejmuje ponad 25 tys. polskojęzycznych tytułów. W listopadzie nasz system obsłużył 20 tys. transakcji, w jednej średnio trzy pozycje, czyli co 43 sekundy sprzedajemy e-booka lub audiobooka, a w ciągu dnia jakiś produkt lub fragment pobierany jest co kilka sekund. Mówi pan głównie o transakcjach hurtowych, do sklepów internetowych… RR: Oczywiście. Właśnie taką specjalizację przyjęliśmy w ostatnich latach i w tym kierunku rozwijamy firmę. Virtualo ma koncentrować się przede wszystkim na obsłudze dużych partnerów detalicznych, dlatego wśród naszych klientów dominują najwięksi rynkowi detaliści internetowi, jak: Empik. com, Merlin.pl czy Gandalf.com.pl. Jednocześnie, szukając nowych modeli sprzedaży e-booków prowadzimy na przykład bardzo zaawansowane rozmowy z operatorami telefonii komórkowych. W ten sposób definiujemy swoje zadania. Chcemy zwiększać wartość sprzedaży e-booków oferowanych przez wydawców. Coraz wyżej należy też oceniać skutki tych działań, ponieważ myślę, że w tym roku większość najbardziej aktywnych na rynku wydawniczym podmiotów odczuje wyraźny wzrost w tym zakresie. I tu dochodzimy do wątku, który chciałbym bardzo mocno podkreślić. Prowadzenie działalności w obecnej skali jest możliwe wyłącznie dzięki pełnej automatyzacji systemów obsługujących naszą sprzedaż książek w plikach. To stoi z kolei w całkowitej opozycji wobec głosów, które pojawiły się ostatnio na rynku, także na łamach Biblioteki Analiz. Tzw. ręczna obsługa sprzedaży nie byłaby możliwa w biznesie w jego obecnej skali. Wmawianie czegoś takiego wydawcom wydaje mi się co najmniej niestosowne… W takim razie poprosiłbym o scharakteryzowanie procesu sprzedaży e-książek za pośrednictwem Virtualo… RR: System sprzedażowy Virtualo jest w pełni zintegrowany ze sklepami internetowymi, które zaopatruje. Wiemy dokładnie, komu dany sklep sprzedaje określony tytuł, a samo przekazanie dostępu – co warto podkreślić – dostępu w formie linka do e-booka, a nie samego pliku źródłowego, odbywa się dopiero po pozytywnej weryfikacji płatności. Powtórzę, sklep nie otrzymuje plików, bo te cały czas, przy zachowaniu wszystkich standardów i wymogów bezpieczeństwa, przechowywane są na naszych serwerach. Virtualo od samego początku swojej działalności dużą wagę przywiązywało właśnie do bezpieczeństwa obrotu plikami – nas nie trzeba przekonywać, jak bardzo ważna dla wydawców jest to kwestia. Co więcej, wszystkie przechowywane przez nas pliki są zaszyfrowane. Dbamy o wysoki poziom zabezpieczeń naszej infrastruktury informatycznej. Niestety, nikt nie jest w stanie wykluczyć na przykład ataku hakerskiego na swoje serwery, a przecież nie możemy sobie pozwolić na nagłą utratę oferty. W związku z tym pliki, które przechowujemy są w zasadzie bezużyteczne dla każdego, kto chciałby je wykraść, ponieważ nie będzie w stanie ich otworzyć. A jak wygląda kwestia raportowania sprzedaży przez Virtualo? RR: To kolejna sprawa, która wymaga wyjaśnienia, ponieważ na rynku pojawia się wiele nieprawdziwych informacji na ten temat. Prawda wygląda tak, że każdą sprzedaż raportujemy w tzw. czasie rzeczywistym. Każdy wydawca może wykonać samodzielny testowy zakup e-booka, w którejkolwiek z obsługiwanych przez nas platform sprzedażowych. W ciągu kilkunastu sekund, bezpośrednio po sfinalizowaniu takiej transakcji, w spersonalizowanym panelu, który posiada w naszym systemie, otrzymuje dostęp do raportu na temat tej sprzedaży. Oprócz tego nasi klienci otrzymują również raporty okresowe. Pojawia się więc pytanie, czy wszyscy wydawcy mają świadomość tego o czym pan mówi. Czy wiedzą, że mogą na bieżąco śledzić sprzedaż swojej e-oferty? RR: Wszyscy, którzy podpisali umowę o współpracy z Virtualo powinni mieć tego świadomość. Dlatego dziwi mnie fakt, że niektórzy deklarują niewiedzę w tym zakresie. A może jest po prostu tak, że wiele podmiotów najzwyczajniej nie korzysta z takiego panelu. Mariusz Prema: Problem leży też gdzie indziej. Wydawcy po prostu wolą dostawać od nas regularne raporty sprzedaży, niż …