Poniedziałek, 16 maja 2011
Rynek e-booków w polsce i nie tylko
Czasopismo"Magazyn Literacki Książki"
Tekst pochodzi z numeru5/2011
Na świecie jest ich kilka milionów, w Polsce — kilka tysięcy, chociaż lokalizacja nie ma dla nich większego znaczenia, bo w ułamku sekundy przemierzają tysiące kilometrów. Nic nie ważą, nie można ich wziąć do ręki. Nie mają kształtu, tylko zależnie od sytuacji przybierają różne formy. E-booki, czyli książki nie-książki. Podobno ich historia zaczęła się 40 lat temu, kiedy Amerykanin Michael S. Hart otrzymał konto na komputerze Uniwersytetu w Illinois z imponującym limitem czasu o wartości 1 miliarda dolarów do własnej dyspozycji. Było to w czasach, kiedy komputery zajmowały całe piętra, a chętni do ich wykorzystania ustawiali się w kolejce, aby w przydzielonym wycinku czasu przeprowadzić swoje obliczenia. Swój czas na komputerze młody student postanowił spożytkować w taki sposób, aby wytworzyć coś o wartości odpowiadającej przyznanym zasobom. Niecałe dwie godziny później ogłosił, że nie będzie przeprowadzać żadnych obliczeń, ale zaprzęgnie komputer do tworzenia, przeszukiwania i udostępniania cyfrowych odpowiedników książek. Ponieważ zbliżał się 4 lipca — dla Amerykanów dzień szczególny — na pierwszy ogień poszła Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych, którą Michael Hart po prostu przepisał do komputera a następnie wysłał przyjaciołom odpowiednikiem dzisiejszej poczty email. Ten dokument uważany jest dziś za pierwszą e-książkę, a sam Hart — za ojca chrzestnego e-booków. Czy Michael Hart osiągnął to, co zamierzał? On sam twierdził że tak — elektroniczna wersja Deklaracji Niepodległości miała trafić do miliarda ludzi na całym świecie, „zwracając” tym samym wartość miliarda dolarów przyznanych zasobów komputerowych. Chociaż dziś z perspektywy czasu traktujemy te liczby z przymrużeniem oka, nikt nie wątpi że e-booki stały się ważnym elementem naszego świata. Co więcej, wygląda na to, że wizja Harta znajduje urzeczywistnienie, choć dopiero 40 lat później: według różnych źródeł wartość światowego rynku książki elektronicznej zbliża się właśnie do 1 miliarda dolarów. Przyjrzyjmy się więc bliżej temu zjawisku. Omawiając rynek książek drukowanych, należałoby wspomnieć o liczbie wydanych tytułów, wielkości sprzedaży, być może także o grupach odbiorców. Pisząc o książce elektronicznej, musimy dodać jeszcze urządzenia do czytania — aby przeczytać ebooka, trzeba go wyświetlić na ekranie. Warto także napisać o sposobach dystrybucji, które różnią się od powszechnie znanych metod sprzedaży tradycyjnych książek. Nie zawsze można przy tym rozdzielić te elementy, gdyż czasami splatają się ze sobą, jak w duecie Amazon-Kindle obejmującego czytnik, księgarnię oraz sposób dystrybucji, czy w przypadku wydawnictwa Libenter, będącego jednocześnie dystrybutorem oferującym abonament na swoje e-publikacje. Po pierwsze: ebook Definicja e-booka nie jest całkowicie jednoznaczna. Jeżeli przyjąć, że jest to każda treść zapisana w elektronicznej formie, należałoby zaliczyć do e-booków także cyfrowe wydania gazet, instrukcje obsługi, artykuły oraz wszelkie dokumenty tworzone na potrzeby własne lub wąskiego grona odbiorców. Z drugiej strony, ograniczenie się jedynie do treści mających drukowane odpowiedniki opatrzone numerem ISBN byłoby zbytnim zawężeniem pojęcia. Dostępnych jest bowiem wiele pozycji, wydanych tylko w formie elektronicznej, przy czym niektóre z nich mają własny numer ISBN a niektóre nie. Zatem pod hasłem „e-book” będziemy mieć na myśli książki — w potocznym rozumieniu — zapisane w postaci pliku, przeznaczone do wyświetlenia na ekranie elektronicznego urządzenia, na przykład: e-czytnika, komputera, tabletu lub telefonu komórkowego. Nie jest to precyzyjna definicja, ale dobrze oddaje istotę rzeczy. Nie należy mylić e-booków z audiobookami: te pierwsze wyświetla się na ekranie, aby przeczytać tekst tak jak książkę, te drugie — choć też są cyfrowymi plikami — są odtwarzane na głos i przeznaczone do słuchania. Choć historia e-booka liczy 40 lat, prawdziwe przyspieszenie dokonało się w ciągu ostatnich 5 lat. Przez długi czas e-booki pozostawały na marginesie głównego nurtu. Inicjatywa Michaela Hart znalazła kontynuację w postaci projektu Gutenberg.org, gdzie wolontariusze pracowicie wprowadzali kolejne pozycje dzieł klasyki literatury. U progu naszego tysiąclecia, w serwisie dostępnych było już 3 tysiące książek, dziś jest ich 10 razy więcej — dokładnie 33 tysiące. Rok 2000 jest ważnym kamieniem milowym jeszcze z innego powodu — powstała wtedy firma Mobipocket, która w ciągu dekady zbudowała liczący się ekosystem e-booków dostępnych do czytania na urządzeniach przenośnych. Na początku były to głównie kieszonkowe organizery (stąd nazwa „mobi” — „pocket”) później smartfony oraz pierwsze czytniki wykorzystujące technologię e-papieru. Liczba dostępnych e-booków doszła do 40 tysięcy pozycji, głównie w języku angielskim, niemieckim, francuskim i hiszpańskim, sprzedawanych za pośrednictwem witryny głównej (mobipocket.com) oraz tysięcy współpracujących księgarni. Wydawcy, po podpisaniu umowy mogli samodzielnie dodawać swoje tytuły. W roku 2005 firma Mobipocket została przejęta przez Amazon, a 4 lata później praktycznie zakończyła działalność, wstrzymując zawieranie nowych umów z wydawcami i rozwijanie sieci partnerskiej księgarni. Ze względu na ograniczenia licencyjne nowe e-czytniki nie mogą odtwarzać e-booków z witryny mobipocket.com i dni tej platformy są policzone. Niewątpliwie działalność firmy Mobipocket bardzo przyczyniła się do popularyzacji nowej formy czytelnictwa. Jednak prawdziwy wybuch popularności nastąpił za sprawą nowego właściciela — księgarnia Amazon wypuściła na rynek własny czytnik i stworzyła podobny system dystrybucji tylko o znacznie większej skali. Dziś Amazon jest niekwestionowanym liderem rynku e-booków i e-czytników. W ofercie księgarni znajduje się 630 tysięcy tytułów, choć trzeba pamiętać, że dużą część stanowią utwory wprowadzone przez selfpublisherów, czyli pochodzące spoza sieci wydawnictw książkowych. Co prawda księgarnia Barnes&Noble chwali się na swoich stronach imponującą liczbą 2 milionów …
Wyświetlono 25% materiału - 823 słów. Całość materiału zawiera 3293 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się