środa, 4 sierpnia 2021
CO ZA NAMI, CO NAS CZEKA?
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeruBiblioteka Analiz nr 551 (14/2021)

Jak w okresie pandemii wygląda rynek korzystania z nielegalnych źródeł? Czy proceder nielegalnego pobierania i od­twarzania internetowych treści nasila się, czy słabnie? Takie m.in. pytania stawia Artur Patrzylas w artykule zamieszczo­nym w Forsal.pl. I choć zadane rok te­mu, dziś są równie zasadne. Na ich aktu­alność wpływa rzeczywistość covidowa i dynamiczny rozwój serwisów oferują­cych dostęp do szeroko rozumianej roz­rywki online.

Warto na wstępie zwrócić uwagę, że brak dostępności treści wpływa na dy­namikę piratowania. W przytaczanym artykule czytamy o debiucie platformy Disney+, na której dużym zaintereso­waniem cieszył się „The Mandalorian”. Platforma była jednak dostępna w wy­branych krajach i większość miłośników opowieści ze świata „Star Wars” nie mia­ła legalnej możliwości dotarcia do pro­duktu. Jak słusznie zauważa autor arty­kułu – w świecie popkultury każdy dzień oczekiwania ma dla fana ogromne zna­czenie.

Podobną zależność obserwujemy w abonamentowej bibliotece Legimi. Dostępność treści w abonamencie to jedna z dróg legalnego dostępu do tre­ści i większego bezpieczeństwa plików (plik e-book czy audiobook dostępny jest tylko w aplikacji). „The Mandalorian” był jednym z najchętniej pobieranych nielegalnie seriali w ostatnich latach, a nie musiało tak być.

Dobrze wiemy, że piractwo inter­netowe naraża wydawców i dystrybu­torów na poważne straty finansowe. Z przeprowadzonego w 2017 roku przez Deloitte badania wynika, że na treści pochodzące z nielegalnych źródeł wy­daje się już ponad 900 mln zł rocznie, a z nielegalnych treści korzysta co dru­gi Polak.

– W światowym piractwie treści książkowych obserwujemy ostatnio dwa niepokojące trendy – mówi Mar­cin Przasnyski z Kreatywnej Polski. – Pierwszy to pojawianie się dużej liczby witryn sklepowych oferujących PDFy do pobrania za opłatą. Nie mają one li­cencji i oferują ceny od 50 proc. do 90 proc. poniżej oficjalnych, jednak profe­sjonalny wygląd, duży katalog oraz po­bieranie opłat pozwalają czytelnikom domniemywać, że mają do czynienia z niezależnym, choć niekoniecznie nie­legalnym sklepem. Strony takie poja­wiają się i znikają, klonują się, zmieniają nazwy, a ich operatorzy ukrywają swo­je dane, stąd przeciwdziałanie tego ro­dzaju zorganizowanym operacjom wy­maga szybkości działania, kompetencji śledczych i odpowiednio dużych sił. – Drugi trend to szalony rozwój zupełnie nowego rodzaju stron: platform wymia­ny treści, które pod pozorem pomagania w nauce udostępniają nie tylko pytania i odpowiedzi do testów „wycięte” z pod­ręczników, czy gotowe prace domowe, ale pozwalają też na wrzucanie całych książek z każdej dziedziny. Największe z takich platform zbudowały już katalogi podręczników uniwersyteckich, biulety­nów i artykułów naukowych, i rozwijają się dalej w kierunku katalogów podręcz­ników i lektur szkoły średniej, a równole­gle w kierunku gromadzenia wszelkiego rodzaju prozy. Na razie model bizneso­wy omawianych platform bywa kryty­kowany przez środowiska akademickie za wspieranie ściągania, ale branża wy­dawnicza bardzo powoli zaczyna sobie zdawać sprawę ze skali zagrożenia dla jej modeli biznesowych.

Warto poruszyć jeszcze jedną kwe­stię: mechanizmy monitorowania ser­wisów i reagowania na naruszenia. Nie każdy bowiem wydawca może pozwolić sobie na powołanie specjalnej sekcji do walki z nielegalną dystrybucją treści:

– Zgłaszaliśmy osobiście już wie­le przypadków na policję, ale dla poli­cji takie zdarzenia nie są priorytetowe; w uzasadnieniu usłyszeliśmy, że to „niska szkodliwość czynu” a osoby naruszające prawo autorskie nie są „prawdziwymi”. Nasze zgłoszenia do prokuratury zostały umorzone, a przestępcy wciąż pozosta­ją bezkarni. Kolejną próbę udostępniania plików podjęliśmy, gdy Legimi urucho­miło możliwość dystrybucji wyłącznie w abonamencie. Wiemy, że to nie uchro­ni nas całkowicie przed piraceniem na­szych książek ale na pewno zmniejszy jego skalę – mówi Agnieszka Przyłucka, której wydawnictwo WasPos udostępnia pliki tylko w abonamencie Legimi.

O komentarz do powyższego po­prosiliśmy Marcina Przasnyskiego z Kre­atywnej Polski, Joannę Nowakowską z wydawnictwa Media Rodzina oraz Ro­berta Drózda ze Świata Czytników.

Marcin Przasnyski,
Kreatywna Polska:
– Konsumpcja treści kreatywnych w okresie pierwszego i drugiego lock­downu wzrosła o około połowę, za­równo w kanałach legalnych, jak i pi­rackich. Naszym zdaniem pochodziła ona w mniejszej części od nowo przy­ciągniętych odbiorców, a w większości ze strony obecnych odbiorców, którzy po prostu oglądali, czytali i grali więcej. Jednak w 2021 roku, mimo że pandemia ciągle jest z nami, poziom konsumpcji nieco się cofnął, choć nadal jest powy­żej obserwowanego dwa lata wcześniej.

Mimo coraz większej liczby cieka­wych legalnych alternatyw, utrzymuje się olbrzymi popyt na bezpłatne treści premium i super-premium. Wg szacun­ków firmy APP, aktualnie ruch na pirac­kich stronach generowany przez polskich użytkowników to średnio 68 mln wi­zyt miesięcznie. Oznacza to przerwanie wieloletniego trendu wzrostu nielegal­nej strefy ze szczytem w 2017-2018 roku, kiedy mówiliśmy o niemal 100 mln wi­zyt średniomiesięcznie. Jest to częścio­wo zasługą mniejszej dostępności: firmy kreatywne przy współpracy organów ści­gania zamykają co roku co najmniej kil­ka dużych i kilkanaście średnich pirackich serwisów. Piratom trudniej jest też mone­tyzować treści w klasycznych modelach, stąd sięgają po rozwiązania reklamowe czy afiliacyjne oparte o kradzież danych, infekowanie komputerów czy wyłudza­nie opłat – odstraszając w ten sposób część użytkowników. Dopóki jednak bę­dzie utrzymywał się popyt, szacowany nadal na 10 mln użytkowników z terenu Polski, dotąd piraci przede wszystkim za­wodowi będą szukać szansy na zarobek.

Joanna Nowakowska,
Media Rodzina:
– Zgodnie z moją wiedzą, raport Deloit­te’a z 2017 jest ostatnim takim całościo­wym raportem dotyczącym piractwa w Polsce. Świeższego nie ma. Jednak dane dotyczące naruszeń własności in­telektualnej publikuje corocznie Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelek­tualnej (EUIPO). Raport z roku 2020 do­starcza zastraszających danych liczbo­wych, choć w pewnych zakresach od kilku lat widać poprawę. Badanie postaw obywateli względem praw własności in­telektualnej i ich gotowości do korzy­stania z towarów i usług naruszających prawo własności intelektualnej pokazu­je bowiem, że istnieje mniejsze prawdo­podobieństwo, że osoby młode w UE będą korzystać z pirackich treści cyfro­wych w stosunku do danych z lat ubie­głych. Stygmatyzacja społeczna takich czynów, o której wspominał mój przed­mówca, zaczyna wreszcie rosnąć.

Media Rodzina aktywnie walczy z pi­ractwem od lat. Jako chyba jedyne wy­dawnictwo książkowe podjęliśmy za­krojone na szeroką skalę kroki prawne. W latach 2011-2018 kancelaria prawna Pro Bono śledziła naruszenia naszych książek w internecie, głównie „Harry’e­go Pottera” w formie audiobooka, ale również innych tytułów, i we współ­pracy z poznańską prokuraturą dotarła do tysięcy naruszycieli, którzy zapłacili setki tysięcy złotych tytułem ugód. To były naruszenia głównie przez Chomi­kuj i serwisy torrentowe, które na żąda­nie prokuratury wydały dane użytkow­ników naruszających prawo autorskie. W tej chwili byłoby to już niemożliwe ze względu na przeniesienie się serwisu Chomikuj poza obszar objęty pomocą prawną. Poza tym, dla prokuratorów ści­ganie piractwa jest sprawą o najniższym priorytecie. Pozostają nam zatem działa­nia edukacyjne oraz usuwanie skutków naruszeń. Media Rodzina jest członkiem wspierającym powstającego w tym roku Stowarzyszenia Czytam i Słucham Le­galnie. Stale też monitorujemy internet i usuwamy pirackie pliki dostępnymi me­todami.

W czasie pierwszego lockdownu na­si przedstawiciele handlowi, którzy nie mogli obsługiwać księgarń, zajmowali się usuwaniem plików z nielegalnymi e­-bookami i audiobookami z najpopular­niejszych serwisów. Wysłali kilkanaście tysięcy zgłoszeń o naruszenie do serwi­su YouTube, Chomikuj i kilku mniejszych platform „dzielenia się wiedzą w inter­necie” i udostępniania „prywatnych do­kumentów”. Takie platformy zawierają przeważnie e-booki wydane i kupione legalnie, które natychmiast po premie­rze wrzucane są nielegalnie do sieci. Ja­ko wydawca książek dziecięcych zmaga­my się też ze zjawiskiem czytania całej książki i pokazywania strona po stronie w filmikach udostępnianych na YouTu­bie. Jest to działalność o naprawdę ogromnej skali, choć jej sprawcy w du­żej mierze są nieświadomi tego, że na­ruszają prawo. W czasie pandemii usu­nęliśmy naruszenia radnej z pewnego miasta, która stworzyła specjalny profil, na którym „dzieliła się” naszą najpopu­larniejszą serią dziecięcą w internecie. Co ciekawe, pani radna długo nie mogła zrozumieć, dlaczego wystosowaliśmy prośbę o zaprzestanie naruszeń. Usu­wanie pirackich plików jest przez wie­lu wydawców uważane za działalność bezsensowną, co jest o tyle słuszne, że w miejsce zdjętych plików natychmiast pojawiają się nowe. Jednak my stoimy na stanowisku, że ściganie piractwa i usu­wanie skutków naruszeń to nie prawo, lecz obowiązek wydawcy, który działa w imieniu autora i często jest przez niego obligowany do takich działań.

Robert Drózd,
Świat Czytników:
– Czy poziom piractwa w czasach pan­demii wzrósł? Twardych danych na ten temat nie mamy, a ciężko wierzyć w wir­tualne straty podawane przez przemysł kreatywny. Jest natomiast pewne, że w ubiegłym roku wzrosło znacznie zain­teresowanie treściami cyfrowymi. Część czytelników na pewno będzie sięgać po nielegalnie udostępniane e-booki. Nie należy nad tym załamywać rąk, a cie­szyć się z poszerzenia bazy potencjal­nych klientów.

Świadomość na temat legalnych źró­deł książek elektronicznych wyraźnie ro­śnie, podobnie jak ma to miejsce z gra­mi czy filmami. Jeśli ktoś zapyta dziś na forum dla graczy, skąd wziąć np. pi­rackiego „Cyberpunka 2077”, spotka się z ogólnym potępieniem. Coraz częściej widzę podobne reakcje w przypadku e­-booków. Nad tą świadomością trzeba pracować, bo wiele osób wrzucających plik na zamkniętą grupę w serwisie spo­łecznościowym nie ma świadomości, że robią coś nielegalnego.

Bardzo dobrą robotę robią tutaj także serwisy abonamentowe, gdyż dają pro­stą drogę dostępu do cyfrowych treści bez poszukiwania ich w legalnej lub nie­legalnej formie. Niezależnie od kosztów, korzystanie z abonamentu jest dla wielu osób po prostu wygodniejsze.

Unikałbym jednak ograniczania dys­trybucji cyfrowej tylko do abonamentu. Pamiętajmy, że rynek e-booków w Pol­sce ruszył dopiero wtedy, gdy większość księgarń zrezygnowała z zabezpieczeń DRM i przeszła np. na znak wodny. Żad­ne zabezpieczenia typu DRM nie rozwią­żą problemu piractwa, bo pliki ze zdjęty­mi zabezpieczeniami będą pojawiać się nadal. Ba, nawet e-booki niedostępne w sprzedaży u piratów też bywały.

Najlepszym sposobem na walkę z pi­ractwem jest poszerzanie oferty i wygo­da dostępu do treści.

Autor: Katarzyna Domańska