Mając mniej więcej 9-10 lat, zaczęłam zastanawiać się, po co jest świat i po co ja na nim jestem? Być może wynikało to z tego, że oglądałam z mamą serial „Noce i dnie”, którego bohaterka Barbara Niechcic, grana przez Jadwigę Barańską, pytała nieustannie: „Po co to wszystko? Przecież z nami czy bez nas noce i dnie tak samo się toczą”. Nie umiałam znaleźć na pytanie odpowiedzi. Dużo myślałam o wszechświecie. Zastanawiałam się, jak jest wielki i jak wygląda. Wyobrażałam go sobie jako wiszące w przestrzeni nieskończenie długie druty, na których siedzą ptaki – dla mnie symbol wolności, bo wtedy o ich obrączkowaniu nie miałam pojęcia, a i monitorowania ptaków za pomocą systemu GPS jeszcze nie było. Dziś myślę, że wszyscy się zniewalamy. Bardziej świadomie lub nie, zakładamy sobie obrączki poprzez rugowanie z naszych lektur takich książek, które pozwalają szybować myśli – tej jedynej i nieskrępowanej. Bo to myśl jest na świecie najszybsza. O tym, że chcę być pisarką, zdecydowałam już w podstawówce. Zupełnie rzecz jasna nie postrzegałam tego jako zawód, że trzeba się z pisania utrzymać albo przynajmniej dobrze by było móc to robić. Chciałam po prostu pisać książki. Chciałam zapisywać wymyślone przez siebie historie i opowiadać je innym. Wraz z dorastaniem i myśleniem o studiach, które mogłyby mi pomóc, czułam, że nie powinnam studiować filologii polskiej, bo przy moim zamiłowaniu do słowotwórstwa może ona spowodować skupienie się na języku, a ja chciałam jednak skupiać się bardziej na treści. Wybór padł na filozofię. Spowodowany był nie tylko stawianymi w dzieciństwie sobie samej pytaniami o sens życia człowieka i istnienia świata. Stawiałam też pytania o sens cywilizacji. W I klasie liceum ogólnokształcącego takie pytanie zadane pani od historii spowodowało straszliwą awanturę, w wyniku której do szkoły wezwano mojego ojca. Otóż na lekcji historii pani mówiła o tym, że małpa uczłowieczyła się przez pracę. Podała przykład: „Małpa widziała banana na drzewie, chciała go zerwać, ale nie chciało jej się wchodzić na drzewo. Złapała więc kij i zaczęła rzucać w banana. I tak wynalazła pierwsze narzędzie pracy, uczłowieczając się przez pracę”. Na to odezwałam się ja (lat wówczas 15), mówiąc: „Proszę pani, ale to, co pani powiedziała, to dowód na to, że małpa uczłowieczyła się przez lenistwo. Sama pani powiedziała, że nie chciało jej się wchodzić na drzewo. Czyli była leniwa. Człowiek tworzy nowinki techniczne z lenistwa i dla wygody. Najlepszym dowodem pilot od telewizora”. …