
Jean-Pierre Gibrat: Lot kruka
tłum. Jakub Syty, Wydawnictwo Kurc, Koluszki, ISBN 978-83-947753-4-6 (tom 1, 2017), 978-83-952003-5-9 (tom 2, 2019)
Od pożaru Notre Dame w Paryżu Europa na nowo czyta Victora Hugo. Choć „Katedra Marii Panny” i „Nędznicy” nie należą do lekkich i dodających otuchy lektur, lubimy do nich wracać, ponieważ zdążyliśmy sobie tamten świat oswoić. Warto przy tym pamiętać, że Miasto Świateł jak żadne inne inspirowało i inspiruje kolejne pokolenia twórców. A gdyby tak, nadrobiwszy klasykę (lub nie), podjąć literackie poszukiwania na własną rękę? Ja tym sposobem trafiłam na „Lot kruka” – komiksowy dyptyk Jean-Pierre’a Gibrata.
Okupowany Paryż w czerwcu ‘44 zupełnie nie przystawał do ówczesnej Warszawy. Pozostając w sferze komiksu, wystarczy porównać plansze poświęcone powstaniu warszawskiemu (np. „Powstanie. Za dzień, za dwa”, Marzena Sowa i Krzysztof Gawronkiewicz, Kultura Gniewu 2014) z kadrami z „Lotu kruka”. W polskiej historii na poziomie wizualnym dominują cienie i przygaszone barwy, podszyta niepokojem akcja dzieje się wartko, a niepokój bohaterów udziela się odbiorcy. U Gibrata rzeczywistość uwodzi feerią ciepłych odcieni, czas płynie nienaturalnie leniwie, a życie toczy się niemal zwyczajnym rytmem. W tej trudnej do zrozumienia polskiemu czytelnikowi scenerii rozgrywają się losy pięknej Jeanne, działaczki ruchu oporu (i narratorki opowieści) oraz François – cynicznego rzezimieszka, któremu tylko z pozoru wszystko jest obojętne. Rozpoczęta w celi znajomość nabiera tempa – dzięki François obojgu udaje się zbiec z posterunku (rewelacyjne sekwencje ucieczki dachami Paryża!), a dyletant decyduje się pomóc wybawić z opresji siostrę Jeanne.
„Lot kruka” nie jest zatem historią stricte wojenną. Gatunkowo bliżej mu do powieści obyczajowej z wątkiem miłosnym i Historią w tle. Groza okupacji została przez Gibrata zredukowana do minimum i wybrzmiewa przede wszystkim w myślach narratorki. Poza dynamicznym otwarciem i epizodem związanym z kwaterunkiem na statku-kryjówce Jeanne niemieckiego żołnierza, artysta z niespieszną konsekwencją buduje świat uczuć bohaterów. Subtelnie odsłania rozterki wątłej Jeanne, współczującą stronę François i osobisty dramat złamanego przez wojnę żołnierza. Dobrze skrojone postacie dowodzą celowości spowolnienia akcji i rezygnacji z przedstawienia wprost sianych przez wojnę spustoszeń.
Jednak najlepsze rzeczy dzieją się w tym komiksie na poziomie wizualnym. Warsztat plastyczny Gibrata z nawiązką rekompensuje nie całkiem przekonującą fabułę. Wykonane z akademicką precyzją rysunki uzupełnione nanoszoną na rozmytą kreskę akwarelą cieszą oko i zachęcają do powolnego wertowania stron. Dodatkowo, dbałość o detale świata przedstawionego nie pozostawia wątpliwości, że „Lot kruka” ma jeszcze jednego bohatera: Paryż. Gibrat mistrzowsko odmalował francuską stolicę lat czterdziestych. Obrazy – zwłaszcza panoramy miasta czynione z perspektywy tytułowego kruka – mają niemalże pocztówkowy charakter. W tym zachwycie nie pozostaję odosobniona – artysta zdobył tym dziełem nagrodę za najlepsze rysunki na prestiżowym Festiwalu Komiksu w Angoulême (2008).
Paryżanin Gibrat przesyła nam piękną pocztówkę ze swojego miasta. Choć taka wizja 1944 roku może do nas nie przemawiać, warto ją docenić, bowiem autor w wojennej zawierusze stara się pokazać to, co w historycznych narracjach często umyka: dramat jednostki i ludzkie odruchy w nieludzkich czasach.