3 marca, w Dzień Pisarza (a jakże), oficjalnie trafiła do księgarń biografia Ryszarda Kapuścińskiego pióra Artura Domosławskiego, reportera, publicysty, dziennikarza „Gazety Wyborczej”. Wreszcie – jak sam przyznaje – przyjaciela bohatera swej pracy. Już na dwa miesiące przed premierą wzbudziła pierwsze, dość kontrowersyjne reakcje. Na tydzień przed pojawieniem się w sprzedaży, głównie wskutek protestów wdowy po Kapuścińskim, na drodze sądowej zamierzającej wstrzymać publikację, stała się tematem numer jeden w polskich mediach, przy okazji wymiany zdań konfrontując kolegów po piórze obu panów, a także (przede wszystkim!) zwykłych Polaków, nie mających z zawodem dziennikarza czy reportażysty wiele wspólnego. Bo autor „Wojny futbolowej” to przecież, o czym pisze nieco dalej w felietonie Andrzej Nowakowski, nasze dobro narodowe. Istota sporu toczonego pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami Domosławskiego najogólniej rzecz traktując wiąże się z pytaniem, czy pod wiekuistą nieobecność reportażysty miał on moralne prawo pisać biografię, post factum wyciągając rozmaite, mniej lub bardziej chlubne w społecznej ocenie, fakty z życia Kapuścińskiego. Zdaniem jednych, to tchórzostwo, kopać po łydkach, a często i wyżej, tych, którzy oddać już nie mogą (co więcej, z „problemem” pozostawiając żyjących bliskich…). Według innych, rzetelna biografia reportażysty (czy czyjakolwiek w ogóle) nie mogłaby powstać, gdyby jej bohater chodził po tym świecie. Nie rozsądzę, rzecz jasna, ani ja tych dylematów, ani nikt inny, dając uniwersalną odpowiedź na pytanie: mógł Artur Domosławski napisać „Kapuściński non-fiction” czy nie mógł. Powinien czy nie powinien. Jak większość sporów, i ten każdy rozsądzi we własnym sumieniu. Dla czytelników Biblioteki Analiz warta poznania powinna się natomiast okazać niejako warsztatowa strona tej bynajmniej nie futbolowej wojny, będąca dosyć frapującym przyczynkiem do rozważań o rozmaitych kolejach, jakimi toczy się życie wydawcy, a i ujawniająca kilka ciekawych, zakulisowych faktów. Znak daje więcej Z branżowego punktu widzenia, dwa wątki są tu warte wspomnienia, a jeden z nich wręcz omówienia. I od niego zacznijmy. Otóż książkę początkowo opublikować miał SIW Znak, którego naczelny, Jerzy Illg, sam podobno zabiegał o podpisanie umowy. Po zakończonych na korzyść krakowskiego edytora negocjacjach (Domosławski równolegle rozmawiał ze Światem Książki, Znak jednak – jak pisze – „dawał lepsze warunki” i „miał częściowo sfinansować (…) podróże zagraniczne” autora) biograf przystępuje do pracy. Jednak w jej trakcie „z każdej strony »wypływają« (…) nowe wiadomości, nieznane fakty” na temat reportażysty, czytamy w tekście Artura Domosławskiego opublikowanym w internetowym serwisie Wyborcza.pl. Obiekcjami Alicji Kapuścińskiej na temat ewentualnego ich poruszania przez Domosławskiego radzi nie przejmować się Illg, „namawiając do spokojnej pracy”. „Umawiamy się, że przed publikacją mojej książki pani Alicja Kapuścińska nie pozna jej treści. Umawiamy się na wszelki wypadek – nigdy nie obiecywałem pani Alicji pokazania książki przed publikacją, ona sama zresztą o to nie prosiła”, pisze Domosławski. …