W okresie letnim przez media przetacza się dyskusja, której motywem przewodnim są ceny podręczników szkolnych. Nie inaczej jest także i w tym roku. Wraz z początkiem sierpnia ruszyła nieformalna ofensywa medialna przeciwko wydawcom edukacyjnym. Mimo wszystko zaskakująca jest skala manipulacji informacjami, przeinaczania faktów, reinterpretacji wydarzeń i rozwiązań przyjętych w przeszłości, czego najlepszym przykładem były promowane przez „Dziennik Gazetę Prawną” rewelacje o przeprowadzanych po cichu zmianach w prawie na korzyść wydawców edukacyjnych. Jak reaguje ministerstwo? Oczywiście nie bierze na siebie żadnej odpowiedzialności. Człowiekiem od czarnej roboty jest minister Krystyna Szumilas, która odpowiadała w ostatnim czasie na pytania posłów z opozycji dotyczące „nieprawidłowości przy tworzeniu podstaw programowych, których konsekwencją jest ogromny wzrost wydatków ponoszonych przez rodziców na podręczniki szkolne”. W parlamentarnej debacie podkreślała także, że w nowym roku szkolnym uczniowie pierwszych klas szkół podstawowych i gimnazjalnych będą mogli już korzystać z podręczników odkupionych od swoich starszych kolegów. Zresztą broniąc się przed zarzutami mediów i rodziców przedstawiciele resortu edukacji, od dłuższego już czasu, bardzo konsekwentnie stosują metodę „wrzutek medialnych”, co pewien czas powtarzając i podkreślając, że w polskiej szkole nie występuje instytucja „obowiązku podręcznikowego”. Dlatego ich zdaniem przygotowywanych przez …