Patriarchalni i mizoginiczni Greccy wojownicy opowiadali sobie o plemionach wojowniczych Amazonek, zamieszkujących wschodnie stepy tak odległe, że aż nieosiągalne dla Hellenów, narodu niezwykle mobilnego, ale trzymającego się raczej morskich brzegów i unikającego zapuszczania się w głąb nieznanych lądów. Nie znające męskiego panowania kobiety miały cechować się nie tyle, czy nie tylko walecznością i odwagą, ale bezwzględnym okrucieństwem, brakiem litości nie tylko dla pokonanego przeciwnika, lecz także dla samych siebie. Ich nienawiść do mężczyzn była nieprzejednana i jeńcy, którzy wpadli w ich ręce nie mieli szans na praktykowany wtedy powszechnie wykup: po straszliwych torturach, hańbiąco okaleczeni, byli bez skrupułów mordowani. Żadna z Amazonek nie odczuwała najmniejszych oporów przed zamordowaniem własnego dziecka, jeśli miało ono nieszczęście urodzić się chłopcem. Z tymi wojowniczkami nie można było nie tylko godnie walczyć (bo jakie to dla prawdziwego mężczyzny marne zwycięstwo: rozpłatać mieczem kobietę, i jaka hańbiąca klęska: być przez kobietę rozpłatanym), ale w żaden sposób dojść do ładu. One może i zawierały układy, ale zrywały je łatwo i z powodów zupełnie nieprzewidywalnych, wystarczyło im mętne przeczucie, że sojusznik może nie być wobec nich szczery. Boleśnie przekonał się o tym choćby Herakles, który w wyprawie po pas Hippolity po długiej żegludze dotarłszy do amazońskiej stolicy, już myślał że niezliczonymi darami i pochlebstwami okupił przychylność wojowniczek, ale wystarczyła posiana przez boską intrygantkę Herę plotka, aby Amazonki, na własną zresztą zgubę, rzuciły się z mieczami na przybyszów, którym dopiero co obiecały udzielić gościny. Straszne i pociągająceCzy przesłaniem opowieści o Amazonkach była więc przestroga przed zapuszczaniem się na nieznane, dalekie tereny, na których można się spodziewać tylko chaosu i niebezpieczeństwa, gdzie wszystko jest postawione na głowie do tego stopnia, że wojowniczkami są tam kobiety, a mężczyznom przyznana jest rola łownej zwierzyny? Chyba nie do końca. Bo Amazonki nie tylko odstraszały swoim okrucieństwem, ale i wabiły niezrównaną urodą. Czy można sobie wyobrazić kobietę piękniejszą niż Pentesilea, której stygnące oblicze rozkochało w sobie najwspanialszego wojownika wszystkich czasów, Achillesa? W opowieściach o napaściach Amazonek na mężczyzn, którzy mieli je zapłodnić i dać początek kolejnym pokoleniom wojowniczek nie tak trudno przecież dopatrzyć się nie tylko lęków, ale i marzeń o dzikim, nieokiełznanym erotyzmie łamiącym wszelkie zakazy cywilizowanego świata, powtarzających się choćby w opowieściach o trackich menadach rzucających się tłumnie na pięknych młodzieńców po to, żeby ku czci Dionizosa rozszarpać ich na strzępy. W greckich mitach zresztą bardzo wiele ludów i stworzeń zamieszkujących odległe lądy cechuje się właśnie taką dwoistością: są z jednej strony śmiertelnie niebezpieczne, z drugiej zaś, niezwykle pociągające. Lotofagowie, przed którymi Odyseusz ledwie wyratował patrol swoich marynarzy, karmili siebie i gości lotosem, który z jednej strony dawał spożywającym go poczucie szczęścia i błogości, ale z drugiej — czynił ich zupełnie obojętnymi na życiowe powinności. Syreny (kolejna figura nieokiełznanej kobiecości) uszczęśliwiały nieszczęsnych podróżnych upojnym śpiewem, a może i cielesnymi wdziękami po to, aby rozbić ich okręty o skały. Marzenia i lękiUstna i pisana literatura pruderyjnego i moralnie surowego średniowiecza bezwzględnie cenzurującego przekazywane, czyszczącego je z treści nie dość nabożnych i zanadto świeckich, miała szczególną skłonność do umieszczania w dalekich, leżących na krańcach świata krajach i pustkowiach tego, co pobożni chrześcijanie oficjalnie uważali za wstrętne i niedopuszczalne, ale za czym bardzo po cichu tęsknili. Niezliczone legendy i opowieści rycerskie przechowały przez tysiąclecie barbarzyńskiego pochodzenia przekazy o Avalonie, wyspie kobiet, leżącej za zachodnim horyzontem, na której zbłąkani wędrowcy byli wręcz przymuszani do cielesnych rozkoszy z niewyobrażalnie pięknymi czarodziejkami, co gdyby stało się w świecie bliskim, definitywnie zamknęłoby im drogę do wiecznego szczęścia. Inne przekazy mówiły o tym, że krańce ziemi zamieszkują ludzie o potwornym, zwierzęcym wyglądzie i podobnych obyczajach, co prawda nie mający szans na zbawienie, ale i wolni od dyscypliny i powściągliwości chrześcijańskiego życia. Opowieści o najeżdżających Europę Tatarach (nota bene, często będące kalkami rzymskich przekazów traktujących o Hunach czy greckich o Scytach a nawet o Amazonkach) mówiły o bestiach nie znających litości, pozbawionych szacunku dla życia przeciwników ale i własnego, z braku kobiet żyjących z własnymi końmi. Kronika Mateusza z Paryża głosiła: „Są to stwory nieludzkie i do zwierząt podobne, które bardziej godzi się nazwać potworami niż ludźmi, które łakną krwi i piją ją, które jedzą mięso psie, a nawet i mięso ludzkie” (cyt. za: Jacques Le Goff, „Kultura średniowiecznej Europy”, przeł. Hanna Szumańska-Grossowa). Jednak te dzikie bestie, którym na wyprawie wojennej za okrycie miała wystarczać zwierzęca skóra lub strzęp tkaniny zaszyty na ciele i noszony tak długo, aż nie rozpadł się z brudu i starości, według innych przekazów w swoich odległych, azjatyckich siedzibach sypiały w namiotach z drogich tkanin, wysadzanych najdroższymi kamieniami, korzystały do woli i bez zobowiązań z haremów pełnych najpiękniejszych branek z całego świata, poiły się bez umiaru winem i kosztowały najbardziej wyszukanych potraw. Z jednej strony więc tworzywem tych opowieści były strach i nienawiść, z drugiej zaś podszyte zawiścią marzenie o życiu wolnym od okowów chrześcijańskiej przyzwoitości. Jednocześnie opowiadano sobie, że ci okrutni Mongołowie są potajemnymi chrześcijanami nawróconymi przez tajemniczego księdza Jana, który w dalekiej Azji stworzył płynące mlekiem i miodem królestwo, i że w odpowiednim czasie ujawnią swoją prawdziwą wiarę, wraz z zachodnim rycerstwem uderzając na muzułmanów, by zadać im ostateczny cios. Świat pozbawiony komplikacjiPo podróżach Kolumba i Magellana, świat, już znany z kształtu i rozmiaru, mimo swego ogromu przewidywalny i skończony, stał się dla człowieka Zachodu raczej polem eksploracji i eksploatacji, niż mieszkaniem przerażających ludów i stworów. Jako że wielkie odkrycia geograficzne zbiegły się w czasie z upowszechnieniem się druku, opowieści o dalekich krajach stały się jedną z najpotężniejszych gałęzi nowożytnego przemysłu literackiego. Oczywiście znakomita większość produkcji opierała się na przekazach z drugiej, trzeciej, czy każdej kolejnej ręki i — podobnie jak w starożytnych czy średniowiecznych opowieściach — więcej mówiła o marzeniach i lękach opowiadających, niż o samych dalekich krajach. Kiedy angielski mieszczanin i protestant, Daniel Defoe, pisał na początku XVIII wieku „Przypadki Robinsona Kruzoe”, kazał swojemu bohaterowi uratować się z okrętowej katastrofy i przez ponad ćwierćwiecze mieszkać na bezludnej wyspie. Samotność bohatera, przez niego samego wielokrotnie nazywana dokuczliwą i nieznośną, przez zachwyconych czytelników była odbierana zgoła inaczej. …