Piątek, 11 kwietnia 2008
Rozmowa z Aldoną Zawadzką, wiceprezes Polskiej Izby Książki
CzasopismoWiadomości Księgarskie
Tekst pochodzi z numeru54


23 kwietnia znów obchodzić będziemy Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Gdyby jednak zrobić wśród Polaków sondę, z czym kojarzy im się ta data lub kiedy obchodzimy Światowy Dzień Książki, zapewne okazałoby się, że wiedza na ten temat jest w narodzie niewielka.

Wydaje mi się, że za dużo pan wymaga. W ubiegłym roku obchody Światowego Dnia Książki przygotowywaliśmy ? jako Polska Izba Książki ? na taką skalę właściwie po raz pierwszy. W Barcelonie ta tradycja ma kilkaset lat, a u nas w obecnej formule dopiero dwa.

Nie stawiam zarzutu konkretnym osobom, czy obecnie działającej Radzie PIK, ale całej branży. Przynajmniej od dziesięciu lat co roku wszyscy mają swojego rodzaju moralnego kaca, że zrobiono za mało, a duże media znowu nic nie zauważyły?

Ja akurat takiego kaca moralnego nie odczuwam. Uważam, że nasze ubiegłoroczne działania były widoczne. Po pierwsze, w niespotykanej dotąd skali udało nam się zaangażować księgarzy. Wcześniej nie mieliśmy partnera w postaci chociażby Izby Księgarstwa Polskiego, czyli podmiotu który skupiałby tak zorganizowane grono. Wcześniejsze działania były bardzo rozproszone. Oprócz IKP w ubiegłym roku współdziałał z nami również Empik ? w naszej akcji brały udział wszystkie salony tej sieci. Były z nami również wszystkie duże sieci księgarskie. Ponadto, dużym wydarzeniem była akcja ?Przyłapani na czytaniu?. W dzisiejszych czasach prawie niemożliwe jest zorganizowanie dużej i efektywnej akcji promującej pewną ideę bez udziału tzw. celebrytów. Nie wszystkim się to podoba, ale tak już jest i trzeba umiejętnie to wykorzystać. Udało nam się namówić do wzięcia udziału w tej akcji kilka osób ? ?ambasadorem książki? była Alicja Resich-Modlińska, która wzięła także udział w organizowanej przy tej okazji konferencji prasowej.

Byli państwo zgodni co do tej kandydatury? Alicja Resich-Modlińska to osoba kontrowersyjna?

To nie jest tak, że urządzamy casting i wybieramy znane postaci do reprezentowania naszej inicjatywy, a one bardzo chętnie biorą w tym udział i to za darmo.

A zatem byli państwo zadowoleni, że ktoś ?łaskawie? się zgodził.

To też nie tak. To są rozmowy, które mają wiele ograniczeń, nie tylko o charakterze finansowym. Jeżeli rozmawialiśmy z telewizją publiczną o objęciu przez nią patronatu nad obchodami Światowego Dnia Książki, to siłą rzeczy nie mogliśmy zaangażować do nich osób związanych wizerunkowo z innymi stacjami komercyjnymi. Takie są niestety prawa rynku medialnego.

Wracając jednak do Alicji Resich-Modlińskiej, to musi pan wiedzieć, że była ona jedną z niewielu osób, które miały chęć tak mocno zaangażować się w tę akcję. Jej udział nie ograniczał się do półgodzinnej konferencji prasowej. Sama przygotowała całą koncepcję pokazywania tych ?przyłapanych na czytaniu? w swoich programach. Jej wkład w akcję to nie tylko zgoda na użycie wizerunku jako jednej z ?przyłapanych?. Miała duży wpływ na poziom całego przedsięwzięcia.

Zresztą, mogę panu opowiedzieć, dlaczego tak gwałtownie przestaliśmy nagrywać nasz program ?Przyłapani na czytaniu? po kilkunastu odcinkach. Stało się tak dlatego, że osoby bardzo popularne i często obecne m.in. w porannych programach telewizyjnych niestety bardzo mało czytają i przyznają się do tego właściwie bez wstydu. Dlatego wielu z nich nie chciało wziąć udziału w takim programie, ponieważ np. w ciągu ostatniego roku nie przeczytali żadnej książki i niewiele mają do powiedzenia na ten temat.

Jeżeli natomiast pojawiają się zarzuty, że Światowy Dzień Książki jest zbyt mało nagłaśniany, że zbyt mało w tym kierunku robimy, to ja miałabym pretensję właśnie do mediów, że z ich punktu widzenia książka nie jest wystarczająco nośnym, atrakcyjnym tematem. Że bardziej łakomym kąskiem jest aktor ?przyłapany na zdradzaniu? niż fakt, że w całej Polsce otwieramy księgarnie, organizujemy w nich spotkania autorskie, a do udziału w akcji zapraszamy uczniów.

Zarzut dotyczył ostatnich dziesięciu czy nawet osiemnastu lat, w trakcie których rynek nie dorobił się święta książki, które byłoby powszechnie rozpoznawalne i świętowane.

Mam nadzieję, że to co zrobiliśmy dotychczas i robimy obecnie, to pierwszy krok, że każdy kolejny rok przynosi coś nowego, że uczymy się na błędach. Oczywiście, z takim wyprzedzeniem trudno powiedzieć, czy nasz tegoroczny pomysł, czyli druk miliona bonów rabatowych, okaże się udany. Czy to zainteresuje i przyciągnie do księgarń tych, na których zależy nam najbardziej, czyli uczniów. Trudno powiedzieć, ale musimy spróbować. Korzystamy tu z dobrych, naszym zdaniem, wzorców brytyjskich.

W jaki sposób zamierzacie państwo dystrybuować wspomniane bony?

W porozumieniu z IKP będziemy je rozprowadzać przez księgarnie, które z kolei dostarczą je do szkół w swojej okolicy. Taka forma będzie najprostsza również dlatego, że nie wszystkie księgarnie funkcjonujące w całej Polsce biorą udział w tym przedsięwzięciu.

A ile bierze?

W ubiegłym roku było ich prawie 200, w tym roku liczymy, że co najmniej dwa razy tyle.

Jeżeli do akcji przystąpiłoby ich 500, byłby to olbrzymi sukces.
Zgadzam się.

A jak będą wyglądały obchody w poszczególnych księgarniach?

Po pierwsze, każdego klienta witać się będzie różą. Księgarze będą się starać organizować ciekawe spotkania autorskie. My ze swojej strony zachęcamy wydawców, by zaprezentowali listy swoich autorów i umożliwili księgarzom zapoznanie się z nimi.

Ile wyniesie rabat dla klienta, o którym pani wspomniała?

20 proc. od ceny detalicznej. Dzielimy się tym po równo ? 10 proc. rabatu wydawcy i 10 proc. po stronie pośredników, czyli hurtowników i księgarzy. Opracowaliśmy także proces rozliczania, na każdym bonie znajdzie się również pieczątka księgarni i szkoły.

20 proc. to bardzo dużo.

Też tak sądzę. Pełne powodzenie tej akcji zależy w dużej mierze właśnie od wydawców, od tego, ilu z nich zdecyduje się wziąć w niej udział, oczywiście z całą swoją ofertą. To bardzo ważny warunek, ponieważ nie możemy proponować rabatu jedynie na wybrane pozycje znajdujące się w asortymencie danej księgarni. Sposób dystrybucji bonów, jak również rozliczenia sprzedaży, został zaproponowany przez IKP. Najważniejsze, aby nakłonić jak największą grupę wydawnictw do udziału w akcji. Nawet jeżeli nie przeniesie się to na bezpośrednią sprzedaż ? a mam nadzieję, że się przeniesie ? to myślę, że akcja zainteresuje młodych ludzi i przyciągnie ich do księgarń. Być może wielu z nich po raz pierwszy w życiu. Zresztą sądzę, że sama akcja jest bardzo dobrze zwizualizowana. Od ubiegłego roku nie nastąpiły w tym zakresie zasadnicze zmiany, powtarza się logotyp akcji ? motyw książek z różą pojawi się także na bonach rabatowych. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że potrzeba będzie prawdopodobnie minimum trzech-czterech lat aby oswoić odbiorców z tym logotypem.

Ilu wydawców, według państwa szacunków, dołączy się w tym roku do akcji?

Trzeba mierzyć wysoko ? wariant optymistyczny zakłada udział wszystkich członków PIK. Akcję organizujemy również z myślą o nich. Przecież ani PIK, ani jej Rada, nie działają tylko dla siebie, ale powinny reprezentować właśnie interesy swoich członków. Dlatego skoro uznajemy, że robimy coś dla wspólnego dobra, to wydaje się, że wszyscy powinni wziąć w tym udział.

Czy między podmiotami biorącymi udział w przedsięwzięciu zostaną podpisane stosowane umowy lub porozumienia?

Nie, IKP twierdzi, że dzięki bonom cały system rozliczeń będzie bardzo klarowny.

Czyli jeżeli książka sprzedała się poprzez bon, to na nią udzielony zostanie dodatkowy rabat?
Dokładnie.

Czy taki system rozliczania sprzedaży nie wywoła bałaganu?

Mieliśmy pewne wątpliwości, czy rzeczywiście ten proces będzie w stanie przebiegać płynnie, ale skoro sami księgarze uznali, że nie będą mieli kłopotów z takim rozliczeniem, a przecież to właśnie dla nich oznacza ono więcej pracy, to zostały one rozwiane.

Czy w akcję angażuje się jedynie IKP? Co ze Stowarzyszeniem Księgarzy Polskich?

Na wszystkich spotkaniach w tej sprawie uczestniczą przedstawiciele obydwu tych organizacji.

Ale do tej pory nie wymieniła pani SKP ani razu.
Wydaje mi się to logiczne. We wszystkich spotkaniach uczestniczą i Waldemar Janaszkiewicz, szef SKP, i Jan Lus, szef IKP. Żadna z kierowanych przez nich organizacji nie działa w tej mierze konkurencyjnie do drugiej. Jeżeli księgarnie i wydawcy nie przystąpią do kampanii ?masowo?, nasze działania nie będą miały żadnego sensu. Bezpośrednio współpracujemy z kilkoma dużymi wydawnictwami, które organizują własne programy i chcą jedynie wpisać się w nasze obchody m.in. poprzez wykorzystywanie naszego logo. Tak dzieje się w przypadku wydawnictw Świat Książki czy Hachette Livre Polska.

A jak zamierzacie państwo nagłośnić tegoroczną edycję?

Ponownie udało nam się pozyskać patrona medialnego w postaci TVP2. W ubiegłym roku współpracowaliśmy z Radiem PiN, Radiem Dla Ciebie oraz Programem 3 Polskiego Radia tak będzie również teraz. Pewne są także patronaty ?Twojego Stylu? i ?Newsweek Polska?. Co oczywiste, akcji patronują również media branżowe. Staramy się także jak najbliżej współpracować z władzami samorządowymi, tu od lat w awangardzie są koledzy z oddziału krakowskiego. Ponadto przygotowujemy katalog, plakaty i okolicznościowe zakładki.

Tworzymy bazę danych z informacjami od wydawców i księgarzy o planowanych imprezach, dostępną na naszej stronie internetowej, materiały te dostarczymy dziennikarzom w teczkach prasowych w czasie konferencji 16 kwietnia.

Jakie wydarzenia zakłada program obchodów?

Tegoroczna edycja potrwa tydzień, od 19 do 26 kwietnia. Kulminacja nastąpi 23 kwietnia, kiedy odbędzie się wieczorny koncert w Filharmonii Narodowej w Warszawie.

Czego możemy się spodziewać podczas tego wieczoru?

Szukaliśmy poważnego sponsora obchodów, długo prowadziliśmy rozmowy z pewnym bankiem, który mógłby sfinansować to wydarzenie. Niestety, zakończyły się one połowicznym sukcesem. Ale i tak koncert zapowiada się bardzo ambitnie ? usłyszymy światowe przeboje w wykonaniu muzyków Filharmonii Narodowej, program przygotowany specjalnie z okazji Światowego Dnia Książki.

Jak kosztowne jest takie przedsięwzięcie?

Łącznie z wynajęciem sali, honorariami wykonawców i prowadzących powinniśmy zamknąć się w kwocie do 20 tys. zł. Dodatkowo dojdą koszty związane z cateringiem.

Zatrudniają państwo agencję PR?

Nie, ponieważ nas na to nie stać. Tak jak w ubiegłym roku, wszystko robimy własnym sumptem.

Materiały prasowe również opracowują państwo sami?

Tak. Rok temu przy organizacji konferencji prasowej współpracowała z nami Dorota Furmanowska, która obecnie pracuje dla telewizji TVN, ale potwierdziła już swoją pomoc w przygotowaniu tegorocznej. Oczywiście, najłatwiej byłoby zatrudnić specjalistyczną agencję i zlecić jej organizację takiego eventu, tyle tylko, że według naszych szacunków jest to wydatek min. 200 tys. zł. Takich pieniędzy nie mamy, ponieważ cały roczny budżet PIK to 480 tys. zł.

Czy książka jest obecnie w takiej awangardzie, że spośród dynamicznie rozwijających się w Polsce firm tak trudno zebrać poważne pieniądze na jej sponsoring?

Spoglądając na takie akcje, jak ?Cała Polska czyta dzieciom? czy ?Czytelmania?, wydaje się, że nie tak trudno. Różni nas jednak to, że PIK utrzymuje się ze składek członkowskich i nie jest agencją reklamową. Porywamy się na realizację programu, który ? mówiąc szczerze ? być może przerasta nasze możliwości. Gdybyśmy czuli oddech wydawców na naszych plecach, czy silną presję nastawioną na działanie pod hasłem ?zróbmy coś?, a my pomożemy to sfinansować, wtedy byłoby łatwiej. Tymczasem my porwaliśmy się na naprawdę duże przedsięwzięcie szukając środków m.in. w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu ?Rozwój czytelnictwa??

Przepraszam, ale ilu wydawców należy obecnie do PIK?

242.

To niech wyłamie się 42 i niech tych 200 złoży się po 1000 zł. Tylko 1000 zł?

Zgadza się, ale Izba ma niesamowite kłopoty choćby z windykacją składek. Około 40 proc. członków nie płaci ich regularnie. I to nie jest tak, że na początku roku zbieramy pieniądze i działamy bez ograniczeń przez cały rok. Zresztą, problem jest również z odbiorem pracy, jaką wykonują ciała statutowe Izby, jak choćby Rada. Na zewnątrz nie widać, jak duża jest praca, jaką wykonują choćby jej członkowie. Przyznaję, że to trochę podcina skrzydła.

Więc być może problemem jest również brak zainteresowania ze strony członków tym, co robi PIK? A może ze sposobem, w jaki odbierają oni działania Izby, również w przypadku Światowego Dnia Książki. Może jest to inicjatywa, która z punktu widzenia wydawców nie przynosi im ani korzyści, ani szkody ? jest obojętna?
Ale czy to, że promujemy w ten sposób modę na czytanie, jest neutralne dla wydawców?

Wydaje mi się, że w praktyce tak to właśnie wygląda. To święto nie jest wydarzeniem, które by się przekładało na wymierne korzyści. Nie powoduje, że wydawcy mogą zakrzyknąć: ?niesamowity był ten kwiecień!?. Jeżeli w okresie tego święta i jakiś czas po nim nastąpiłby wyraźny wzrost obrotów w księgarniach, wówczas zaczęłoby się mówić o wydarzeniu, któremu warto poświęcić dodatkowy czas, energię czy nawet pieniądze.

Nie mogę zgodzić się z myśleniem, że tylko gwałtowny wzrost sprzedaży powinien być podstawą oceny naszych działań. Myślę, że powolne, ale konsekwentne kreowanie mody na czytanie spowoduje w dłuższej perspektywie wzrost sprzedaży. Ostatnie dane o sezonie gwiazdkowym wskazują, że co trzeci kupowany wówczas prezent stanowiła książka. Przecież to nie bierze się z niczego, ale również z takich akcji. Nigdy nie będzie tak, że akurat 23 kwietnia księgarz zrealizuje miesięczne obroty. Jeżeli jednak będzie to prawdziwy tygodniowy festiwal książki kierowany przede wszystkim do młodzieży, da to pożądany efekt.

W takim razie bez Dody się nie obejdzie?

Nawet jeżeli ma to być Doda w księgarni, być może ten młody człowiek przyjdzie tu po raz pierwszy w życiu. I dlatego warto się starać. Chodzi o to, że taka akcja musi służyć również integracji naszego środowiska ? wydawców i księgarzy. Jeżeli nawet małym księgarniom dajemy szansę organizacji spotkania z poczytnym pisarzem, którego one same nie byłyby w stanie nigdy zaprosić, to wydaje się, że to musi się przenieść na sprzedaż, tylko trzeba coś w tym kierunku robić. Polscy autorzy naprawdę bardzo chętnie jeżdżą na spotkania z czytelnikami. Nie można kupić róż i biernie czekać aż klient sam przyjdzie. PIK zarówno przez własną stronę internetową, jak i katalog, który wysyłamy do księgarzy informuje o wszystkich imprezach, niejako ?kojarzy? wydawców i detalistów. To jest proste, tylko trzeba chcieć coś zrobić. PIK nie ma sztabu akwizytorów, którzy pukają do drzwi z pytaniem: ?Chcesz Grocholę, Masłowską czy jeszcze kogoś innego? Wybierz sobie, a my ci zorganizujemy?. A kto najbardziej narzeka?

Księgarze?

Zwłaszcza ci mali, którzy czują się zagrożeni przez duże sieci. Dlatego głównie do nich kierujemy tę ofertę. Empiki czy Matras logistycznie są przygotowani do samodzielnej organizacji takich imprez, bez udziału z naszej strony. PIK nie jest im potrzebna, a mimo to Empik bardzo chętnie w obchodach Światowego Dnia Książki uczestniczy, nawet fundując jedną z nagród w organizowanych z tej okazji konkursach.

Nagrodę rzeczową?
Tak, Empik jest fundatorem nagrody dla zwycięzcy konkursu ?Przyłapani na czytaniu?. W drugim konkursie, ?Pawie pióro?, czyli na recenzję książki żyjącego polskiego autora, nagrodę w postaci laptopa ufunduje firma Xerox. Organizujemy również konkursy przeznaczone dla podmiotów branżowych, które nagłaśniamy szczególnie mocno, czyli na najbardziej aktywną księgarnię i bibliotekę w ubiegłym roku. Tu rozstrzygnięcia nastąpią do końca marca.

A dla kogo organizowana jest impreza w filharmonii?

Dla VIP-ów, mediów, ale również, a może przede wszystkim, dla księgarzy i bibliotekarzy. I to nie tylko dla tych nagrodzonych we wspomnianych konkursach. Sądzę, że dla niektórych z nich będzie to niesamowite wydarzenie. W imprezie weźmie udział minimum 200 osób. Środki, którymi dysponujemy, i wysiłek, który wkładamy w pozyskiwanie sponsorów, pozwalają zorganizować imprezę na taką właśnie skalę.

Światowy Dzień Książki polega na próbie upowszechnienia pewnej idei, jej wcieleniem w życie powinni jednak zająć się wydawcy i księgarze. My dajemy pomysł i narzędzia. Nie jest rolą PIK organizacja obchodów w całej Polsce, nie mamy takich możliwości. Jesteśmy natomiast w stanie zorganizować imprezę, która ma na celu pokazać VIP-om i mediom naszą inicjatywę. Kreując modę na czytanie, musimy najpierw spróbować wykreować medialną modę na pokazywanie książek.

Kiedyś uważałem, że PIK nie jest odpowiednią organizacją do zajmowania się promocją czytelnictwa, że to zadanie dla Instytutu Książki, który dysponuje i odpowiedniejszym do tego budżetem i zdecydowanie większym zespołem.

Zgadzam się. PIK jest ograniczona przede wszystkim budżetem.

I ludźmi.

Mam nadzieję, że ubiegłoroczną akcją pokazaliśmy, jak może to wyglądać i jak może się dalej rozwijać. W tym roku, niejako z konieczności, to kontynuujemy, ale w przyszłości można przesunąć ten projekt właśnie w stronę Instytutu.

Ale uważa pani, że rolą PIK jest również promocja czytelnictwa?

Jeżeli nikt nie angażuje się w takie akcje, które przecież nastawione są na osiąganie pozytywnych skutków właśnie dla środowiska, to dlaczego nie. Powtarzam ? spróbujmy my. Pokażmy, że można i rozmawiajmy z tymi, którzy statutowo, strukturalnie i finansowo wydają się do tego bardziej przygotowani. Zresztą współpraca z innymi instytucjami, również państwowymi, jak Instytut Książki czy resort kultury, przebiega coraz pomyślniej. Dla przykładu, ubiegłoroczna akcja ?Przyłapani na czytaniu? była dofinansowana ze środków Instytutu.

Autor: rozmawiał KUBA FROŁOW