Sobota, 27 marca 2021
ROZMOWA Z AGNIESZKĄ TOKARCZYK, PREZES ZARZĄDU, I MARKIEM DOBROWOLSKIM, DYREKTOREM HANDLOWYM WYDAWNICTWA NASZA KSIĘGARNIA
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeruBiblioteka Analiz nr 543 (6/2021)
Nasza Księgarnia obchodzi wspaniałą rocznicę… Agnieszka Tokarczyk: Dokładnej daty nie ma, ale w maju tego roku minie 100 lat od założenia wydawnictwa. Wszystko zaczęło się wiosną 1921 roku, w maju ukazały się pierwsze książki, więc przyjęliśmy maj jako nasz początek, również ze względu na Warszawskie Targi Książki. Ale Targi nam wszystkim „uciekły”… A.T.: Właśnie… Jaki czas dla Naszej Księgarni był najlepszy? A.T.: Teraz! Czekałem na taką odpowiedź! A.T.: Nawet dzisiaj! I mieliśmy dobry poprzedni rok. Marek Dobrowolski: Zeszły rok był bardzo dobry pomimo dużych trudności czy wręcz nerwowości, jak u wszystkich w branży w pierwszym kwartale. Któż się mógł wtedy spodziewać, że mimo wszystko w tak złym czasie można jednak osiągnąć bardzo dobry wynik. Wielkość przychodów Naszej Księgarni nie jest tajemnicą… A.T.: Nie jest! W 2020 roku osiągnęliśmy przychód ze sprzedaży towarów przekraczający 44 mln zł netto. Gdybyśmy doliczyli do tego jeszcze sprzedaż licencji i inne mniejsze przychody, to dochodzimy do 45 mln zł. Natomiast liczba wydanych tytułów książek nie jest decydującym wskaźnikiem w działalności waszego wydawnictwa, bo przesunęła się też na inne segmenty rynku… A.T.: Nie mamy bardzo dużo nowości. W ubiegłym roku ukazało się ok. 60 pozycji książkowych, ale to był rok pandemii, normalnie mamy 80-85 tytułów. To nie jest mało! A.T.: Do tego wśród nowości mamy 15-20 gier planszowych i kilkanaście zabawek, co oznacza puzzle i „puzzlopodobne” produkty. To się przecież przenika… A.T.: Tak jest. Bohaterowie zabawek i książek są często ci sami. M.D.: Określamy to w ten sposób, że pomysły czerpiemy z szerokiego uniwersum naszych bohaterów i fabuł, ale zwykle wyjściem jest właśnie książka. Są też gry, które nie mają związku z książką? A.T.: Tak, robimy też gry rodzinne, które nie mają nic wspólnego z fabułą książkową. M.D.: Gry, których produkcję w Naszej Księgarni uruchomił i prowadzi od kliku lat wraz z zespołem Jarek Basałyga, to osobny temat i rzeczywiście w dużej części to zakup licencji, tego, co bardzo dobrze sprzedaje się na świecie. Ale już pomysły na zabawki wywodzą się z dobrze sprzedających się książek. Są jednak też gry planszowe powiązane z książkami, jak „Detektyw Pozytywka”. Widzę cały regał wypełniony różnymi wersjami opowieści o Puciu. To jest z pewnością obecnie sztandarowa postać wydawnictwa i wielki bestseller… M.D.: To jest cała seria bestsellerów! Ile dotychczas ukazało się książek? M.D.: Już sześć dużych, bo niedawno mieliśmy długo oczekiwaną premierę właśnie szóstej dużej książki – „Pucio w mieście”. Tytuł od razu trafił na pierwsze miejsce topki Empiku i to „dużej topki”, czyli obejmującej wszystkie książki, również dla dorosłych. Dawno nie zdarzyło się na rynku, aby książka dziecięca tam się znalazła. A.T.: To nie znaczy, że mamy aż tak wybitną sprzedaż, tylko może nie ma na rynku innych hitów, bo przy takiej wielkości sprzedaży jeszcze dwa lata temu nie bylibyśmy tam na pierwszym miejscu. Mamy dziwny rok, ciężko porównywać dane do lat ubiegłych. Nie umniejszajmy sukcesu! M.D.: Pucio z tomu na tom sprzedaje się w coraz większych nakładach i, jak widać, podbija topki. Mamy więc sześć dużych książek o Puciu i cztery małe… Jaka jest różnica? A.T.: Różni je format i treść. M.D.: Małe książeczki w całej swojej serii kierowane są do najmłodszych dzieci. Pucio w ogóle mieści się w kategorii, którą określamy od „zera do sześciu lat”. Książki duże „rosną” z Puciem. Zaczynaliśmy pięć lat temu od „Pucio uczy się mówić”, w kolejnych latach ukazały się: „Pucio mówi pierwsze słowa”, „Pucio umie opowiadać”, a teraz już jest nawet w mieście, chodzi na targ, do sklepu, na plac budowy, poznaje nowe sytuacje i nazywa nowe przedmioty. A.T.: Pucio cały czas rośnie, ale nie będzie dorosły! Kto wymyślił Pucia? A.T.: O Puciu pisze Marta Galewska-Kustra, a ilustruje Joanna Kłos. Obie panie przyszły do nas z książeczką logopedyczną, a jedna z naszych redaktorek miała dziecko z problemami logopedycznymi i dostrzegła potencjał tytułu. Kolejnym pomysłem był właśnie Pucio. Pomysł był autorki, a my ubraliśmy to w formę i wymyśliliśmy, jak wydać. Spory format, karton. Najpierw był nakład 4 tys. egz., a potem poszło! Tak jak w książeczkach dla młodszych dzieci, które lubią je jeść? A.T.: Takiego formatu i takiej objętości na sztywnym kartonie nie było wcześniej na rynku. Pucio był pierwszy. Dzisiaj wydajemy dużo książek kartonowych, w dużych formatach. I są bardziej wytrzymałe? A.T.: Chodzi o to, dla kogo są produkowane? Dla młodszego dziecka! Czyli do 6 lat. Ale o co w końcu chodzi, o wygodę dla dziecka, o odporność materiału? A.T.: Jesteśmy już naśladowani i dlatego wielu wydawców bardzo czekałoby na moją odpowiedź na to pytanie. Naśladują nas, ale nie wiedzą, o co chodzi. A wy wiecie? A.T.: Wiemy i nie powiemy! Przejdźmy do spraw rynkowych. Ile egzemplarzy Pucia sprzedaliście w ubiegłym roku? M.D.: Zbliżamy się do 3 mln egzemplarzy, wliczając w to cały asortyment, także gry, puzzle i zabawki. Same książki, drukowane i cyfrowe, to około 80 proc. tej liczby. Nie robicie tajemnicy z waszych osiągnięć… A.T.: Nie musimy. Zresztą to jest ciekawa sytuacja. W Empiku znana jest lista bestsellerów, czyli wspomniana topka 40 tytułów, a my mamy książki, które bardzo dobrze sprzedają się na całym rynku, ale nie trafiają regularnie na topkę! Ich tam nie widać. M.D.: Poza wspomnianym wcześniej Puciem, no i „Dziennikiem Cwaniaczka” – tegorocznym laureatem Bestsellera Empiku w kategorii literatury dla dzieci. Czyli sprzedają się bardzo dobrze, ale poza Empikiem… A.T.: Gdzie indziej, ale jest też kwestia długości sprzedaży. My potrafimy latami sprzedawać nasze książki. M.D.: Doskonale wiadomo, co charakteryzuje sprzedaż książek beletrystycznych dla dorosłych. To są przede wszystkim nowości. Książki, które zwykle szybko tracą zarówno status nowości, jak i wysoką sprzedaż. Tylko nieliczne z nich przeżywają i przekształcają się w tytuły nazywane evergreenami, czyli „długodystansowcami”. W książce dziecięcej jest zupełnie odwrotnie. Niewiele jest nowości, które pojawiają się nagle i sprzedają w nieprawdopodobnych ilościach. Jak Pucio… M.D.: Akurat to jest casus książki, która ma już tę swoją historię, ciągłość. A zaczynaliśmy nakładem, jak wspomniała Agnieszka, zaledwie czterotysięcznym. Natomiast jest długa lista tytułów, które, rzeczywiście, nie wchodzą na topki sprzedażowe, a sprzedają się latami, w bardzo przyzwoitych ilościach. A.T.: Dodam tutaj, że plan produkcyjny na ten rok przewiduje przychód na poziomie 58 mln zł, a w tym tylko 15 mln zł stanowią nowości. To najlepiej mówi o strukturze sprzedaży. Czyli taka jest specyfika segmentu książek dla dzieci i młodzieży. „Ania z Zielonego Wzgórza” jest nawet starsza od Naszej Księgarni, bo ukazała się na początku XX wieku, a polskie tłumaczenie w 1911 roku. Również pierwsze polskie wydanie „Tajemniczego ogrodu” pochodzi z tamtych czasów… A.T.: Już nie wydajemy tych tytułów, ani jednego, ani drugiego. Ktoś inny jednak wydaje. Chodzi mi o zjawisko polegające na tym, że kupuje się książki, które czytali nie tylko rodzice, ale dziadkowie, albo nawet już dzisiaj pradziadkowie… A.T.: Jeżeli nie są lekturami, to nie sprzedają się teraz tak dobrze jak kiedyś. Właśnie, czy wydajecie lektury? A.T.: Jeszcze trochę wydajemy, ale z roku na rok coraz mniej, nasza lista się skraca. Ale zjawisko lektur istnieje… A.T.: Jak najbardziej! Ale wydają je inni. Tylko teraz to się zmienia, bo lektury dla klas starszych funkcjonują już w formie e-booków. I bardzo często prawa do nich są „wolne”, a więc dostępne bezpłatnie. I cały biznes wokół lektur się kurczy. M.D.: Powstał duży rozdźwięk biznesowy między masową produkcją uwolnionych lektur, które były bardzo tanie, a lekturami, które możemy nazwać „licencyjnymi”, a więc jeszcze nie są uwolnione od opłat. Kilka wydawnictw wyspecjalizowało się w produkcji tanich lektur, dostępnych potem za parę złotych w marketach, gdzie leżały często w promocyjnych koszach lub na stołach z tanią książką. Takich książek w sezonie szkolnym jest mnóstwo na rynku. Natomiast w tej drugiej grupie – „licencyjnej” – duże nakłady lektur powoli „nadgryza” dostępność w formie e-booków, często oferowana czytelnikom w formie abonamentów, za jedną niewygórowaną opłatę. I jest jeszcze czynnik piractwa w segmencie publikacji elektronicznych, nie tylko w e-bookach, ale też w audiobookach. To wszystko bardzo osłabia rynek lektur, który mimo tego jednak dalej jest spory. A.T.: Dla nas jest to ciągle jeszcze znaczący kawałek obrotu, z kilkoma naprawdę istotnymi tytułami, a nie kompletny „ogon”. Ile tytułów lektur jest jeszcze w ofercie Naszej Księgarni? M.D.: Kilkadziesiąt, co stanowi kilka do kilkunastu procent naszej oferty. A jednak spytam jeszcze, czy wydajecie lektury z opracowaniem? A.T.: Nie! Kiedyś popełniliśmy taki grzech, ale już tego nie robimy. M.D.: Zresztą – nawiązując do wcześniejszej wzmianki o lekturach w wydaniach cyfrowych, w postaci e-booków i audiobooków, oferowanych w formie abonamentów – trudno przewidzieć, co się stanie na rynku z tzw. contentem. Kto będzie tym dysponował za jakiś czas, czy będą to jeszcze wydawnictwa, czy już tylko spółki technologiczne, które będą ten content sprzedawały na przykład pakietowo w relacjach biznesowych z innymi firmami zupełnie spoza …
Wyświetlono 25% materiału - 1292 słów. Całość materiału zawiera 5169 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się